Latające dywany
Pewnie pamiętacie "Bajki 1001 nocy" i Szeherezadę, co je opowiadała? Prawie w każdej z nich pojawiał się dywan – skromnie, bo któryś z głównych bohaterów na nim siedział, lub buńczucznie i na pierwszym planie, bo na nim latano bądź też występował w innych magicznych rolach. Azerbejdżan – to również kraj tych cudnych czarujących tkanin, którymi ze względu na urok głównego bohatera można do woli paść oczy kolorem i wzorami. W rzeczywistości wyglądają jeszcze bardziej magicznie. Popularnie tego typu dywany nazywa się perskimi, co niezmiernie oburzyło mojego azerskiego rozmówcę. "Nie ma perskich dywanów, są tylko azerskie" – oświadczył z tak niezbitą pewnością, że byłam skłonna zgodzić się... dla świętego spokoju.
W ogóle doszłam do wniosku, że jeżeli ktoś wpadł na szatański pomysł zburzenia kruchej równowagi na Południowym Kaukazie, to najlepszym na to sposobem byłoby wprowadzenie odgórnie patentów na produkty żywnościowe, potrawy, instrumenty muzyczne i inne wytwory rąk ludzkich o korzeniach historycznych. Pierwszy z brzegu przykład – dolma (takie malutkie gołąbki – mięso w liściach gronowych). Gruzini z ogniem w oczach przekonywali mnie, że to ich przodkowie byli pomysłodawcami tej pysznej potrawy; z nie mniejszym zapałem Azerowie udowadniali, że to ich potrawa. I to tylko jeden z 1001 przykładów.
To dziwne nam podkreślanie "to nasze" wynika po prostu z tego, że dzieje i historia Południowego Kaukazu mocno się przenikają. W zamierzchłych, choć dobrze pamiętanych przez współczesnych czasach państwa powstawały z szybkością spadających gwiazd w jesienną noc, a bycie na Szlaku Jedwabnym jedynie przyczyniało się do szybkiej wymiany pomysłów na cokolwiek twórczego. Jedno z całą pewnością można powiedzieć – to, przy własności na co upierają się, na pewno jest ich, powstało, zostało wymyślone i rozpowszechnione przez mieszkańców Południowego Kaukazu, kimkolwiek współcześnie by byli.
Mam nadzieję, że nikt u nas nie wpadnie na pomysł udowadniania z podobnym zaangażowaniem, godnym lepszej sprawy, pochodzenia na przykład – placków ziemniaczanych.
Zachowane do dnia dzisiejszego perskie dywany z włosiem pochodzą z okresu po XVI wieku, chociaż sztuka ich tkania w Persji jest znacznie starsza. Perskie dywany sprzed XVI wieku opisywane były w literaturze i dokumentach historycznych. Ksenofont wspomina luksusowe dywany wytwarzane przez Medów. Zachowane przekazy z podbojów Aleksandra Macedońskiego wspominają, że władca miał znaleźć dywan w grobowcu Cyrusa II Wielkiego. Dywany mają więc tak zamierzchły rodowód, że same nie pamiętają własnych przodków. Rozkwit produkcji tych piękności – to wieki XVI-XVIII.
Dywany podbiły serce naszego króla Jana III Sobieskiego i chyba za jego czasów przywędrowały do Polski: najpierw jako zdobycz wojenna, a później, gdy doceniono ich praktyczne znaczenie – jako rzecz modna, świadcząca o zamożności właściciela i należycie eksponowana, a nabywana od wszędobylskich kupców z dalekiej "Arawii". Przypisywanie Rosjanom mody na wieszanie dywanów na ścianach jest grubą pomyłką. Już za czasów Sobieskiego doceniono ich praktyczność – zdobiąc ściany pozwalały nadto zachować ciepło w pomieszczeniach mieszkalnych, no i wiatr przez szczeliny nie hulał po uszach i nogach. W Baku dywany eksponowane są na ulicy, a od ich widoku oczy się rozbiegają.
Różne rodzaje dywanów wiodą najczęściej nazwę od regionów i miejscowości, gdzie są produkowane, np. Hamadan, Kerman czy Sziraz, lub też od nazw plemion nomadycznych, zajmujących się produkcją konkretnych wzorów dywanowych. Dywany wytwarzane przez nomadów są mniejsze i mają bardziej wyraziste kolory. Wzory perskie natomiast, inspirowane często naturą, można podzielić na 17 grup, m.in.: wazy, europejskie kwiaty czy cztery pory roku. Nazwy poszczególnych wzorów takoż pochodzą od nazw regionów i miejscowości: np. dywany Tebriz bazują na wzorze medalionu w części środkowej otoczonego motywami roślinnymi, dywany Isfahan – na motywach floralnych na tle w kolorze kości słoniowej.
Dywany powstają poprzez owijanie przędzą osnowy – tworzeniem rzędów węzłów oddzielanych od siebie nićmi wątku. Osnowa i wątek są najczęściej bawełniane, rzadziej wełniane lub jedwabne, aczkolwiek dla użytkownika znaczenie ma tylko określenie się, gdzie chce u siebie widzieć kolorowego gościa – na ścianie lub na podłodze. Wełniane dywany mogą zająć miejsce i tu i tu, a jedwabne – polecane są wyłącznie jako ozdoba ścian. Jedwab szybko wyślizguje się, a uprawianie jazdy figurowej na jedwabnym włosiu dywanu chyba nie jest niczyim marzeniem.
Przy produkcji dywanów perskich stosowane są dwa podstawowe węzły: symetryczny, zwany też węzłem tureckim bądź węzłem typu giordi, oraz asymetryczny, zwany też węzłem perskim, czyli węzłem typu senneh. W węźle symetrycznym przędza jest owijana pętlą wokół dwóch sąsiadujących ze sobą nici osnowy. Pomiędzy każdym rzędem węzłów umieszczona jest jedna lub więcej nici wątku. Węzły symetryczne stosowane są przy wzorach geometrycznych.
W węźle asymetrycznym jedną cześć przędzy owija się pętlą wokół jednej nici osnowy, podczas gdy jej część druga jest przeciągana pod kolejną nicią osnowy. Pomiędzy rzędami węzłów umieszczana jest jedna lub więcej nici wątku. Węzły asymetryczne wykorzystywane są w produkcji dywanów o złożonych wzorach. To akurat wiedza ciekawa, choć przy zakupie dywanu pomagająca wyłącznie znawcom.
Meczety oraz "Nasi i tu byli!"
Islam na terenie dzisiejszego Azerbejdżanu rozprzestrzenił się po jego podboju przez Arabów w VII-VIII wiekach. Po upadku władzy arabskiej powstało kilka częściowo niepodległych państewek. W XI wieku nastąpiło podbicie regionu przez Turków Seldżuckich – zdominowali oni Azerbejdżan i stali się przodkami dzisiejszych Azerbejdżan. W latach trzydziestych XIII wieku Azerbejdżan podbili Mongołowie i był on następnie głównym ośrodkiem władzy Ilchanidów. Od XV do XVIII w. stanowił część Iranu, znajdującego się wówczas pod rządami Safawidów.
Na skutek przegranych przez nową irańską dynastię Kadżarów wojen z Rosją na mocy traktatu w Gulistanie (1813) oraz traktatu turkmanczajskiego (1828) Azerbejdżan został wcielony do Imperium Rosyjskiego. Tak można streścić dzieje islamu na terenie obecnego Azerbejdżanu. Współcześnie szacuje się, że z około 10 000 000 mieszkańców – 96,9 proc. są wyznawcami islamu szyickiego.
Znajdując się w państwie islamskim (co jest prawie niezauważalne na ulicach), nie wypadało nie skorzystać z okazji i nie obejrzeć meczetów. Osobiście oglądałam dotąd jeden meczet w Warszawie i tak naprawdę nie wyrobiłam sensownego zdania, jak ten powinien wyglądać. A więc zapraszam do podróży po meczetach azerskich, do poznania dziejów pewnego świętego i świętej, którzy cudami ponoć słyną, i zetknięcia się ze śladami polskimi w meczecie. Bo też jakże inaczej, skoro: "Nasi i tu byli!".
Decydując się na odwiedziny w meczecie, należy mieć chustkę (szal, cokolwiek, co zakrywa włosy i ramiona) i długą spódnicę. Spodnie niekoniecznie rozwiązują sytuację, bo pani w wypożyczalni ubranek obok meczetu (bezpłatnie, do zwrotu) może uznać, że jednak są nieodpowiednie i wyda spódnicę. Do samego meczetu wchodzi się boso, ale buciki można spokojnie zostawić w przedsionku. Kwestia spodni również dotyczy mężczyzn – jeżeli nie chcecie panowie paradować w spódnicy, to zrezygnujcie z plażowych spodenek w palmy i szortów na rzecz bardziej stosownego przyodziewku. Szanujmy wymogi innych religii, by szanowano naszą.
Mir Movsum Agha (po azerbejdżańsku: Seyidəli Mir Abutalıb oğlu Mirmövsümzadə) przyszedł na świat w 1883 roku, a zmarł 17 listopada 1950 roku. Całe życie spędził na przedmieściach Baku pod opieką najpierw rodziców, a potem siostry Sekine (Gonczy) Chanym, gdyż od urodzenia był osobą niepełnosprawną. Często jest nazywany człowiekiem o kościach z gumy, jako że dopiero w wieku dojrzałym mógł w miarę samodzielnie poruszać się w bardzo ograniczonym zakresie.
Pomimo nieustającego bólu i cierpienia był osobą pogodną, do tego bardzo wierzącą, a zasłynął tym, że od wczesnej młodości potrafił dotknięciem ręki uzdrawiać chorych i cierpiących, przywracać zdrowie, ponadto – był człowiekiem niezwykle dobrym i rozsądnym, potrafił udzielić cennych wskazówek: jak życiowych, tak religijnych, więc ludzie masowo zwracali się doń o pomoc i dobrą radę.
Umiał pomóc innym, nie potrafiąc pomóc sobie. Za te niezwykłe usługi nie brał pieniędzy, ani nie przyjmował podarunków – całe życie spędził w skromnym drewnianym domku z niedużym sadem, a raczej ogródkiem. Zadziwiające, że działo się to w czasach sowieckich i władze tolerowały tłumy, przewalające się przez zapyziałe przedmieście Iczerishecher w Baku.
Po śmierci został pochowany na niewielkim cmentarzu w równie niewielkiej miejscowości Şüvəlan (pisanej również Şüvələn, Shuvelyan lub Shuvelyany). Władze nie wydały zgody na jego pogrzeb na którymś z bakijskich cmentarzy. Ludzie nie zapomnieli jednak o dobroczyńcy – nadal masowo pielgrzymowali na jego grób, potem zbudowali mały meczet, który z biegiem czasu i dzięki osobistej pracy wiernych przekształcił się w to, czym jest obecnie – w cały zespół świątynny z pięknym ogromnym meczetem, licznymi udogodnieniami dla wiernych, z hotelem i parkiem.
Meczet Mir Movsum Agha nazywany jest meczetem błękitnym (ze względu na śliczne błękitne mozaiki z fajansu na zewnątrz) lub lustrzanym, gdyż wnętrze jest misternie zdobione tysiącami mniejszych i większych odłamków lustra. W związku z tym, że meczet powstał na cmentarzu, wzniesiono go bez użycia jakichkolwiek maszyn budowlanych, jedynie pracą rąk ludzkich. Ponadto – żadne władze nie dołożyły do niego grosza – świątynia zaistniała jedynie ze składek wiernych. Podobno grobowiec świętego trzeba obejść trzy razy, w myślach wypowiadając prośbę, a pomoże. Wnioskując z ogromnej liczby ludzi w zwykły dzień tygodnia – kto wie? Może i pomaga.
Natomiast meczet Bibi Heybat znajduje się przy południowej wylotowej drodze z Baku i jest kolejnym miejscem świętym. Tym razem za patronkę służy kobieta. W drugiej połowie XIII wieku Szirwanszach Abu Al-Fath Farruzadom wystawił go w miejscu pochówku siódmej siostry imama Alego – Okumy Khanim, która pomagała biednym, wspomagała nieszczęśliwych i ponoć miała dar przywracania płodności kobietom. Nazwa Bibi oznacza "ciotka", a Heybat – "oddana służeniu". O meczecie Bibi Heybat w jednej z książek wspomniał Aleksander Dumas. Odwiedził on to miejsce na początku lat 50. XIX wieku i był zafascynowany stale otaczającym meczet tłumem pielgrzymów ze wszystkich stron świata.
Widocznie ci przybywający dla modlitwy byli tak liczni, że władze uznały istnienie dwóch miejsc pielgrzymek w Baku za przesadę. O ile zrobienie krzywdy żywemu człowiekowi Mir Movsum Agha wywołałoby zamieszki, no i w końcu wizytowanie chorego człowieka z wiarą w jego moce można było ostatecznie uznać za zabobony, to budowlę należało zetrzeć z powierzchni ziemi.
W 1936 roku na bezpośrednie polecenie Stalina meczet został zburzony. W tym samym roku w Moskwie rząd sowiecki zdecydował jednak o konserwacji zabytków architektury o znaczeniu historycznym i przewodniczący bakijskiego Azkomstarisa Salamov został skazany na 20 lat zsyłki na Syberię za zniszczenie świątyni. Nowoczesny odrestaurowany meczet jest klasycznym przykładem szkoły architektonicznej Shirvan. Odbudowano go wiernie w 2008 roku na mocy rozporządzenia ówczesnego prezydenta Hejdara Alijewa, a uroczyste otwarcie świątyni 12 lipca 2008 roku poprowadził obecny prezydent Ilham Alijew.
Najczęściej używanym elementem ozdobnym w meczecie jest Şəbəkə. To rodzaj kompozycji ornamentu, widoczny na zdjęciu. Nazwa ta pochodzi od arabskiego słowa szabaka – siatka, kratka. Przedstawia ona siatkę złożoną z rozet, częstokroć ozdobionych wewnątrz różnymi wzorami.
W rzemiośle artystycznym Azerbejdżanu ten rodzaj kompozycji ornamentu można spotkać na przykład na dywanach, w rzeźbie w kamieniu, w wyrobach jubilerskich. Powszechnie jednak jest on przede wszystkim kojarzony ze specjalnym rodzajem dekoracyjnych okien. Te mogą być wykonane z kamienia i mają wtedy postać ażurowej kraty lub z metalu, jednak największą sławę osiągnęły okna wykonane z drewna, gdzie w rozety wstawia się różnokolorowe kawałki szkła. Drewniane okno şəbəkə, choć przypomina witraż, jest bardziej skomplikowaną od niego konstrukcją. Wszystko się robi przecież bez użycia kleju i gwoździ. Małe, kolorowe szybki mocuje się przy pomocy łączonych ze sobą drobnych drewnianych elementów.
Praca ta wymaga iście jubilerskiej dokładności. Rzemieślnicy tworzący te okna nie mogą dopuścić żadnego błędu. Najlepszym drzewem dla şəbəkə służy platan, dobry jest też buk. Dąb nadaje się, gdy elementy w środku şəbəkə mają większe rozmiary, natomiast przy wycinaniu i rzeźbieniu bardziej drobnych elementów to drewno się kruszy.
Najbardziej znani rzemieślnicy tworzący şəbəkə pochodzą z miasta Şəki. W ostatnich latach zaczęli też oni tworzyć malutkie okna oraz inne przedmioty wykonane w technice şəbəkə, przeznaczone na souveniry dla turystów. W technice tej wyczarowywane są nawet ozdobne lampy w kształcie kuli, do wykonania jeszcze trudniejsze niż okna, ponieważ kulisty kształt sprawia, iż trudno połączyć wszystkie elementy w całość.
Dla architektury islamu typowymi są dekoracje za pomocą geometrycznych i powtarzalnych ornamentów (arabesek). Istotną cechą rozpoznawalną sztuki zdobniczej islamu jest właśnie niezwykły rozwój dekoracji, pokrywającej każdą powierzchnię przedmiotu niezależnie od materiału, z jakiego został wykonany. Wobec zakazu przedstawiania zwierząt i ludzi, najczęstszą formą dekoracji był ornament roślinny i geometryczny, zwany arabeską. Równie częste jest używanie dekoracyjnego kaligrafowanego pisma jako ornamentu i skierowanie uwagi raczej na przestrzeń wewnętrzną niż zewnętrzną budowli oraz niezwykle rzadkie przedstawienia figuralne (ludzi i zwierząt). Częstym motywem są – zazwyczaj stylizowane i uproszczone – liście roślin. Wystrój jest wykonywany w formie malowideł lub mozaiki z płytek fajansowych o jaskrawych, nasyconych barwach, spotykany zarówno na płaszczyznach ścian jak i wewnętrznej powierzchni kopuł.
Znajdujące się około 120 km na zachód od Baku miasteczko Şamaxı (wymawia się – Szemacha), znane od czasów rzymskich jako "Kamachia", szczyt znaczenia osiągnęło jako stolica Szyrwanu – państwa, istniejącego na terenie współczesnego północno-zachodniego Azerbejdżanu, a swój rozkwit odnotowuje w latach ok. 799-1539. Wzmiankowane państwo powstało w wyniku rozpadu kalifatu arabskiego. Jego władcy, zwani szyrwanszachami, podlegali niekiedy władcom krajów ościennych, niekiedy zaś zyskiwali spore lokalne i nie tylko znaczenie.
Jako że tędy prowadził Jedwabny Szlak, miasto kipiało życiem. Za panowania szyrwanszachów Szemachę nawiedziło potężne trzęsienie ziemi i... zmiotło w dosłownym sensie wszystko z jej oblicza. Przestraszeni szyrwanszachowie przenieśli się do Baku i odtąd właśnie to miasto zostało stolicą państwa Szyrwanidów. Jedyną starą budowlą, która przetrwała czasy sowieckie, jest Meczet Piątkowy, odbudowany w XIX w. po kolejnym trzęsieniu ziemi przez Polaka Józefa Płoszkę. Są zatem w Azerbejdżanie ślady polskie.
Józef Płoszko (1867-1931) był polskim architektem, którego większość dorobku można obejrzeć w Baku. Studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Petersburgu, a następnie w Petersburskim Instytucie Inżynierii Cywilnej. Po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w Kijowie. Z inicjatywy Józefa Gosławskiego (1865-1904), architekta miejskiego w Baku, przybył tam, by objąć stanowisko architekta jednej z dzielnic tego miasta. W Baku Józef Płoszko spotkał kolegów ze studiów w Petersburgu – m.in. Kazimierza Skórewicza. Oprócz pracy na stanowisku architekta dzielnicowego zajął się projektowaniem.
Zgodnie z życzeniami klientów, jego projekty reprezentowały różne style historyczne. Jedną z pierwszych realizacji była Ismalija, obecna siedziba Azerbejdżańskiej Akademii Nauk. Oprócz Baku działał również w Władykaukazie, gdzie zrealizował meczet, ufundowany przez przedsiębiorcę naftowego Murtuza Muchtarowa, ukończony w 1908 roku.
Józef Płoszko w roku 1909 wzniósł w Baku również kościół katolicki pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny, ufundowany głównie przez miejscową Polonię, m.in. przedsiębiorcę i filantropa Witolda Zglenickiego. Kościół został zburzony w latach trzydziestych XX wieku. Powyższe nie wyczerpuje listy architektonicznych projektów, zrealizowanych przez Józefa Płoszkę w Baku, gdyż dopiero w 1925 roku wyjechał on do Warszawy, a potem – do Paryża.
Krążąc po przestrzennych pustych pomieszczeniach meczetu, natknęłam się na ozdobne pudełko, wypełnione malutkimi krągłymi przedmiotami – niby pieniążkami z jakiejś gliny. Jest to pieczątka, zrobiona ze świętej ziemi, którą szyici używają podczas modlitwy, a konkretnie – mocują ją do czoła podczas oddawania pokłonów. Sunnici uważają, że szyici są poganami, gdyż Bóg jest wszędzie, dlatego oddawanie mu czci poprzez taką oto pieczątkę stanowi bałwochwalstwo. Dobrze że zapytałam, co to jest, a nie uznałam za jakiś upominek, który można zabrać ze sobą. Czułabym się głupio.
W Lahic na końcu świata
Niegdyś wiodły tu tylko górskie ścieżki, wydeptane kopytkami jucznych zwierząt w karawanach Jedwabnego Szlaku. Tu odpoczywali kupcy przed schodzeniem w doliny Azerbejdżanu w wiekach zamierzchłych, a w czasach późniejszych do Lahic udawano się po ponoć najlepszą z najlepszych broń białą. Miasteczko malowniczo przysiadło na zboczach gór Nachiczy w południowo-wschodnich górach Kaukazu, w górnym biegu rzeki Girdimanchay. Ponieważ ta swe początki bierze ze źródła na południowym stoku góry Babadag na wysokości 3100 m.n.p., woda w studniach jest bardzo smaczna.
Od czasów istnienia Albanii Kaukaskiej (to te tereny), czyli mniej więcej od II wieku chrześcijaństwa, miasteczko nabrało znaczenia i utrzymało je do praktycznie do czasów współczesnych. Ponieważ od II wieku na terenach tych istniało chrześcijaństwo, ponoć gdzieś tutaj właśnie miał wtedy nauczać św. Elisze (Eliasz), uczeń apostoła Tadeusza (który notabene miał ponieść męczeńską śmierć w armeńskim regionie Artaz), wyznaczony jako "Patriarcha Wschodu" na tę misję przez Jakuba Brata Pańskiego w Jerozolimie. Ponoć to właśnie ten św. Eliasz wybudował najstarszy kościół albański w wiosce Giszu (po azersku Kiş), położonej kilka kilometrów na północ od miasta Şəki, w rejonie Şəki w Azerbejdżanie, nazywany "matką wszystkich kościołów albańskich" na Kaukazie.
Ale wracamy do Lahic, szczycącego się ponad 2000-letnią historią. Kamienne ostrza, szczątki broni i skorupy glinianych naczyń, odkryte przez archeologów w okolicach Lahic wraz z pochówkami Ioshowrow i Bahadurshah (bogato wyposażali swoich zmarłych w grobach), odkrytymi tak przy okazji na cmentarzu w Lahic, potwierdzają to. Za panowania władcy Albanii Kaukaskiej – Javanshira, Lahic było twierdzą obronną jego letniej górskiej rezydencji.
W epoce Sasanidów (to już III wiek) Lahic jeszcze bardziej zyskało na obronnym znaczeniu. Według odnalezionych starożytnych manuskryptów, sasanidcy władcy Gubad I (488-531) i Khosrow Anushiravan I (531 do 579) budowali umocnienia, mające wzmocnić ochronę północnych granic kraju. Pod koniec VI wieku i na początku VII wieku Lahic uznawano także jako ośrodek obróbki miedzi i produkcji broni białej. Swoją pozycję lidera w tym zakresie Lahic utrzymało i za Szyrwanszachów, i za czasów Imperium Osmańskiego, i za Szyrwańskiego chanatu, i w czasach carskich, i w czasach Związku Radzieckiego.
Ze wszystkich stron Lahic jest otoczone górami i nawet współcześnie jest zimą praktycznie odcięte od świata, a też w porze letniej dojechać można tylko dwoma drogami, regularnie zresztą blokowanymi przez osuwiska. Dokładnie nie ustalono, skąd pochodzi nazwa Lahic. Próbuje się ją tłumaczyć jako "Miejsce z kamienia" lub "Wielka rzeka". Mieszkańcy miasteczka posługują się na co dzień językiem Tati, odlegle podobnym do języka perskiego i azerskiego. Praktycznie wszyscy są jednak trójjęzyczni, bo mówią też po azersku i rosyjsku.
Oprócz obróbki metali, miejscowi zajmują się produkcją wysokiej jakości skór i wełny, wyrobów z niej oraz tkactwem. Wyroby wełniane służą przykładowo wizytówką rzemieślników z dzielnicy Zavra w Lahic. Warto wspomnieć, że w głębokiej starożytności miasteczko zostało podzielone na siedem dzielnic: Aghali, Badoo, Pishta, Zavra, Eregit, Derrelilo i Bagmija. Każda z nich jest miastem w mieście, bo posiada swój meczet, swój plac, swoją łaźnię, inne budynki użyteczności publicznej i zajmuje się określonym rodzajem rzemiosła.
Miedź i wyroby miedziane z Lahic zostały w roku 2015 wpisane na Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO. Nic dziwnego, skoro od stuleci Lahic z tego słynie, zaopatrując w nie już w czasach odległych cały Kaukaz, Iran i Azję Mniejszą. Szczególną estymą cieszyła się tamtejsza broń biała, często wykonana ze srebra ze zdobieniami ze złota.
Sztylety skrytobójcze, używane na wielu dworach możnych tego świata, w tym – na dworach europejskich, najczęściej pochodziły ponoć z Lahic, bo były niezawodne. Ponoć – bo skrytobójcy nie ujawniali tajemnic fachu, a ofiary – cóż, nie mogły skrytykować właściwości broni, więc wierzę na słowo. Mistrzowie z Lahic znali sekret produkcji stali damasceńskiej i zapewne wiele innych sekretów rzemieślniczych, aczkolwiek nigdy nie zdradzali ich przybyszom nawet za oferowane bajońskie sumy.
Taka szabla z Lahic służyła postrachem dla wrogów. Składa się bowiem z dwóch równoległych ostrzy. Władać nią potrafił tylko biegły w walecznym fachu, gdyż laik mógłby z łatwością zrobić sobie krzywdę. Zasada działania szabli polegała na tym, że zręcznymi rękoma jednym ostrzem odcinano wrogowi kawałek ciała, ostrze drugie natomiast zaczepiało o ranę i pozbawiało ofiarę jeszcze większej jego części. Tym samym powstawał śmiertelny uraz, sprawiający, że o ile ofiara nie ginęła na miejscu, jej żywot był krótki. W tamtych czasach nie potrafiono leczyć tak dużych i głębokich obrażeń. Straszliwa w rażeniu była to więc broń.
Lahic trwa w swoim praktycznie nie zmienionym układzie urbanistycznym od wieków i słynie z najstarszego na świecie zachowanego i sprawnego do dziś systemu kanalizacji i wodociągów. Subterranean kurabandis ("system kanalizacyjny") sprzed ponad 1000 lat służy mieszkańcom do dzisiaj i jakoś nie psuje się. Częste i silne trzęsienia ziemi w tym regionie rozwinęły specyficzny metody budownicze, polegające na opracowaniu już w zamierzchłych czasach techniki poprzecznego cięcia kamienia i drewna przy budowie domów.
Te mieszkalne w Lahic są tak stare, że cierpią na sklerozę i nie wiedzą, kiedy je wybudowano. Na parterach od ulicy mieszczą się warsztaty i pomieszczenia handlowe, a ich właściciele-rzemieślnicy przesiadują w nich, prowadząc życie towarzyskie. Zabudowa Lahic została wniesiona do rejestru zabytków i tworzy Rezerwat Kultury Lahic. W szczegółach – to 5 meczetów, 3 łaźnie, ponad 60 budynków mieszkalnych, most oraz dziesiątki nagrobków na cmentarzu, młyn wodny, warsztaty i publiczne ujęcia źródeł wody pitnej i coś tam jeszcze (tabliczka informacyjna na dole była zatarta, więc nie dało się odczytać całości).
Gruzińskie powiedzonko: Dzrochamac ki icis sachlszi droze miswla (ძროხამაც კი იცის სახლში დროზე მისვლა) – nawet krowa wie, kiedy trzeba wrócić do domu – jest aktualne na całym Południowym Kaukazie. Krowy nie są nijak wypasane – wychodzą z rana i wracają same wieczorem, a cały dzień spędzają, wędrując po górach i uprawiając ekwilibrystykę górską, leniwie wylegując się na poboczach dróg, a najlepiej – na mostkach nad rzeczkami (bo tam fajnie wieje) i z filozoficzną refleksją spoglądając na świat. Porada praktyczna: jeśli ktoś zagubi się w górach Kaukazu, niech szuka krowy, a taka krasula wieczorem doprowadzi go do osady ludzkiej. No, a w tych dzikich górach – na pewno zaprowadzi do Lahic.
komentarze (brak komentarzy)
W ostatnim numerze
NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL
ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!
POLITYKA
2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ
LITERATURA
NA FALI WSPOMNIEŃ
XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"
WŚRÓD POLONII ŚWIATA
RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY
MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA
prześlij swojeStare fotografie
Wiadomości (wp.pl)
Problemy z wodą na Lubelszczyźnie. "śmierdzi szambem"
Woda z wodociągu w Kocku (woj. lubelskie), jak wskazują mieszkańcy, ma bardzo nieprzyjemny zapach. Władze gminy zaapelowały, aby wstrzymać się z jej spożywaniem. Obecnie trwa ustalanie, czy doszło do jej zanieczyszczenia.
"Dogoniłem faworyta". Sikorski reaguje po sondażu WP
Zgodnie z sondażem United Surveys dla Wirtualnej Polski, zarówno Radosław Sikorski, jak i Rafał Trzaskowski mają szansę na zwycięstwo w wyborach prezydenckich, choć lepsze wyniki notuje prezydent Warszawy. "Dogoniłem faworyta po dwóch tygodniach prekampanii" - napisał szef MSZ.
Ogromna zmiana wśród Ukraińców. Już nie chcą pełnego zwycięstwa
W Ukrainie coraz wyraźniej widać zmęczenie wojną. Z sondażu wykonanego przez amerykański Instytut Gallupa wynika, że dla ponad połowy Ukraińców pełne zwycięstwo nad Rosją nie jest już najważniejsze. Większość badanych chce szybkiego zawarcia pokoju. Nawet kosztem ustępstw wobec Rosji. To wyraźna zmiana w porównaniu z nastrojami w pierwszych miesiącach wojny.