Cudem mierzone zwycięstwo

drukuj
Opracował Jerzy Wojtkiewicz, 18.08.2020
Piechota polska w marszu na front

Na 100-lecie Bitwy Warszawskiej

Podpisanie rozejmu 11 listopada 1918 roku i zakończenie I wojny światowej przesądziły o powstaniu niepodległej Polski, ale nie wyznaczyły granic państwa. Walka o nie trwała jeszcze pięć lat, a najdłuższą i najtrudniejszą była ta o rubieże wschodnie z Rosją sowiecką.

Dla rządzących tam bolszewików Kresy i Polska stanowić miały "czerwony pomost", dzięki któremu rewolucja komunistyczna dotrze do krajów Europy Zachodniej. Zajęcie terenów na zachód od Bugu dawało możliwość realizacji eksperymentu politycznego – idei likwidacji państw narodowych i powstania wspólnoty komunistycznej.
Wojna przeciwko sowieckiej dyktaturze, która świadomie dążyła do likwidacji religii, własności prywatnej, klas społecznych i "burżuazyjnej suwerenności" była dla Polski walką w obronie niepodległości, demokracji parlamentarnej, w której fundamentem społeczeństwa jest wolność polityczna, własność prywatna i patriotyzm.
Historiografia komunistyczna przedstawiała wojnę z bolszewikami jako następstwo "awanturniczej polityki Piłsudskiego" wymierzonej w "pokojowo nastawione do Polski i świata młode państwo radzieckie". Taka była narracja wszechobecna w podręcznikach historii i opracowaniach naukowych. 
Tymczasem wybuch konfliktu zbrojnego między Rosją sowiecką a Polską był naturalną konsekwencją planów, jakie Sowieci prezentowali od przewrotu bolszewickiego z 1917 roku. Plan ten sprowadzał się do hasła ekspansji komunizmu na całą Europę i tym samym zniszczenia cywilizacji łacińskiej. Na kongresie III Międzynarodówki, który odbył się w Moskwie w marcu 1919 roku, Lew Trocki grzmiał: "Po rozgromieniu kontrrewolucji w Rosji nastąpi pochód na kraje kapitalistyczne Europy". A Włodzimierz Lenin dodawał: "Wszyscy zobaczą, jak powstaje Ogólnoświatowa Federacyjna Republika Rad".
Nie były to pozbawione realizmu marzenia. Bolszewickie hasła znajdowały niestety poparcie wśród środowisk robotniczych w Niemczech, we Francji, Wielkiej Brytanii, a także częściowo w Hiszpanii. Stwarzało to realne zagrożenie, iż "ogień rewolucji" wraz z maszerującą na Zachód Armią Czerwoną przeniesie się poza obszar Rosji. I że dotrze aż po Gibraltar. Na przeszkodzie tym planom stawała Polska, w której hasła bolszewickie nie trafiały szerzej na podatny grunt. Nawet ugrupowania polskiej lewicy (wyłączając komunistów, choć ci stanowili absolutny margines), miały oblicze niepodległościowe, a nie internacjonalistyczne. Dlatego – jak określał to marszałek Michaił Tuchaczewski – dopiero "ponad martwym ciałem Polski jaśnieje droga ku ogólnoświatowej pożodze".
Trzymiesięczne rozmowy pokojowe na przełomie1919 i 1920 roku stanowiły jedynie zasłonę dymną, gdyż bolszewicy ani na chwilę nie odrzucili swych inwazyjnych zamiarów, które miała wcielić w życie "niezwyciężona" Armia Czerwona, liczebnie znacznie przekraczająca moc oręża polskiego. Ledwie wojska niemieckie zaczęły się wycofywać z Ukrainy i Białorusi, w ślad za nimi ruszyła na zachód Armia Czerwona. Na Wileńszczyźnie doszło do starć polskich oddziałów samoobrony z formacjami Armii Czerwonej. Najdłużej trwały walki o Wilno, które Polacy opuścili 5 stycznia 1919 roku. Przy wsparciu Armii Czerwonej została proklamowana Litewsko-Białoruska Republika Sowiecka. 
Na zajętych terenach instalował się bezlitosny aparat represji. Gwałty, rabunki, płonące domostwa, kościoły, masowe mordy przypominały najazdy tatarskie z XIII wieku, o których ludzie ze zgrozą wspominali w opowiadaniach rodzinnych, przenoszonych z pokolenia na pokolenie. Dla mieszkańców polskich Kresów okrzyk: "Idą bolszewicy!" brzmiał jak dzwon na trwogę.
Opór stawiały początkowo ochotnicze formacje polskiej samoobrony. W lutym 1919 roku ruszyła polska ofensywa. Wielkanocne dzwony roku Pańskiego 1919 radośnie obwieściły wyzwolenie Wilna. Pod Ostrą Bramą przedefilowały oddziały polskiej kawalerii dowodzone przez legendarnego pułkownika Władysława Belinę-Prażmowskiego. A dumny syn wileńskiej ziemi – Józef Piłsudski stał przed obrazem Matki Bożej Ostrobramskiej i – jak zgodnie twierdzą uczestnicy wydarzeń – po policzkach i wąsach spływały mu łzy wzruszenia. Do dziś pozostało niezwykłe świadectwo tego radosnego dla Wilna kwietnia 1919 roku – wotum od Naczelnika Państwa złożone w kaplicy Cudownego Obrazu. A na nim krótki napis "Dzięki Ci, Matko, za Wilno"…
W geopolityce istnieje niepisana zasada: "Kto rządzi Kijowem, ten ma klucz do Rosji". Dlatego też wiosną 1920 roku Wojsko Polskie rozpoczęło kolejną ofensywę, wybierając za teatr działań wojennych Ukrainę, co stawało się ważnym elementem polityki federacyjnej Piłsudskiego. W maju 1920 roku wojska polskie wspierane przez oddziały ukraińskie atamana Symona Petlury zajęły Kijów. Pułkownik Adam Ludwik Korwin-Sokołowski zanotował we wspomnieniach: "Nigdy nie zapomnę ogromnego wrażenia, gdy zostaliśmy powitani przez ogromne wprost tłumy różnojęzycznej ludności".
Niestety, entuzjazm ludności ukraińskiej nie przełożył się na zaciąg do armii Petlury, a jej rozbudowa, będąca jednym z warunków powodzenia realizacji celów politycznych i militarnych, nie spełniała oczekiwanych rezultatów. Mimo to Piłsudski wracał z frontu do stolicy w glorii zwycięstwa. Po radosnym "Te Deum", zaintonowanym w kościele św. Aleksandra przez biskupa polowego Stanisława Galla, młodzież akademicka wyprzęgła konie z powozu Naczelnika Państwa i osobiście odwiozła go do Belwederu.
Na sukcesy polskiego oręża Lenin odpowiedział odezwą, w której wezwał cały naród rosyjski do walki z Polską – "naszym największym wrogiem". Propaganda bolszewicka zgrabnie rozbudzała ducha imperializmu rosyjskiego, który Piłsudski tak celnie diagnozował. Do Armii Czerwonej zaczęli masowo zgłaszać się nawet ci, którzy szczerze nie znosili bolszewizmu. Przykładowo, w Moskwie powołano Radę Rzeczoznawców Wojskowych, na której czele stanął generał Aleksiej Brusiłow, niedawny naczelny wódz armii rosyjskiej. Wydał on specjalną odezwę do oficerów byłej armii rosyjskiej, w której wzywał, aby "zapomnieli o doznanych krzywdach (…) i ze wszystkich sił bronili drogiej nam Rosji i nie dopuścili do jej uszczuplenia".
Na front południowy ściągnięto Armię Konną Siemiona Budionnego, którą nawet sami bolszewicy określali jako następczynię zagonów Czyngis-chana. Wraz z tą armią, liczącą ponad 20 tysięcy krasnoarmiejców, wspieranych przez trzy eskadry lotnicze, cztery pociągi pancerne i niezwykle silną artylerię, szła śmierć! Po sukcesach, na froncie ukraińskim przyszły niepowodzenia – 5 czerwca 1920 roku Armia Konna, pod dowództwem Siemiona Budionnego przerwała linię frontu, zmuszając Polaków do gwałtownego odwrotu z Ukrainy.
Wielka ofensywa sowiecka ruszyła natomiast 4 lipca. Armia Czerwona przełamywała kolejne polskie linie obrony: 7 lipca przekroczyła Berezynę, 14 lipca zdobyła Wilno, po przekroczeniu Niemna i Szczary 23 lipca zajęła Grodno. Po jego zdobyciu Michaił Tuchaczewski wydał rozkaz zajęcia Warszawy do 12 sierpnia. 
Pod koniec lipca, pokonując w krótkim czasie ponad 400 kilometrów, bolszewicka nawała dotarła do linii Bugu. Tuchaczewski wydał osławiony rozkaz, w którym pisał: "Armia spod Czerwonego Sztandaru i armia Białego Orła stają twarzą w twarz, w śmiertelnym pojedynku. Na naszych bagnetach poniesiemy szczęście i pokój ludzkości pełnej mozołu. (…) Nim minie lato, a przemkniemy ze stukotem kopyt ulicami Paryża".
30 lipca przybył do Białegostoku utworzony w Moskwie Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski (Polrewkom), którego zadaniem było przejmowanie władzy na terenach "wyzwolonych" przez Armię Czerwoną. W jego skład wchodzili m.in.: Julian Marchlewski, Feliks Dzierżyński, Feliks Kon.
Polska niepodległość była coraz bardziej zagrożona. A wraz z nią zagrożona była Europa, która jakby nie chciała tego niebezpieczeństwa dostrzegać. We Francji i Anglii już na początku maja 1920 roku nasiliły się fale strajków, których uczestnicy solidaryzowali się z Sowietami. Robotnicy zachodni wznosili hasło: "Ręce precz od Rosji". Dokerzy londyńscy zatrzymywali statki, załadowane wojskowym zaopatrzeniem, zakupionym w Anglii przez polski rząd. Z pomocą ruszyli Węgrzy, dając Polakom 100 milionów sztuk amunicji. Transport ten w większości do Polski jednak nie dotarł, gdyż na przeszkodzie stanęli Czesi, którzy nie dopuścili do tranzytu tej pomocy dla krwawiącej Polski!
Bolszewicy od początku prowadzenia działań wojennych mogli też liczyć na wsparcie wojskowych kół niemieckich z generałem Hansem von Seecktem na czele. Niemcy przerzucali na front oficerów do obsługi sprzętu wojskowego, udzielali pomocy technicznej, a także, jak ustalił polski wywiad, znaczącej pomocy finansowej. Wyrazili także zgodę na utworzenie biur werbunkowych Armii Czerwonej w Tylży i Królewcu.
Nie lepiej zachowywali się przywódcy zachodniego świata, a zwłaszcza – Wielkiej Brytanii. Premier Lloyd George w zamian za deklarację pomocy mediacyjnej między Polską a Sowietami starał się na konferencji w Spa 10 lipca 1920 roku wymusić na rządzie polskim przyjęcie tzw. linii Curzona (biegnącej mniej więcej na linii Bugu) jako wschodniej granicy. Co więcej, żądał od Polski natychmiastowego przerwania działań wojennych, demobilizacji w ciągu miesiąca Wojska Polskiego, a następnie zredukowania armii polskiej do 50 tysięcy, likwidacji polskiego przemysłu zbrojeniowego oraz przekazania zapasów broni przekraczających potrzeby zredukowanej armii polskiej na potrzeby… Armii Czerwonej.
Polacy raz jeszcze dowiedli, że w chwilach trudnych potrafią dokonać pełnej konsolidacji i solidarnie walczyć o wolność. 1 lipca 1920 roku Sejm powołał Radę Obrony Państwa, w której pod przewodnictwem Józefa Piłsudskiego zasiedli przedstawiciele wszystkich, często niezwykle zwaśnionych sił politycznych. Dwa dni później właśnie w jej imieniu Marszałek zwrócił się do obywateli Rzeczypospolitej z odezwą, zaczynającą się od słów "Ojczyzna w potrzebie", w której wezwał do przeciwstawienia się najazdowi bolszewickiemu: "Jako jednolity, niewzruszony mur musimy stanąć do oporu. O pierś całego narodu rozbić się ma nawała bolszewizmu", zachęcał do wstępowania w szeregi armii polskiej. W odezwie do wojskowych natomiast podkreślał: "Każdy żołnierz, oficer czy szeregowiec dać w chwili tej musi największe, na jakie go dla Ojczyzny stać poświęcenie i męstwo, jeśli chce, by nad imieniem jego miast sławy i błogosławieństwa – hańba i przekleństwo pokoleń całych zawisło".
Te apele bynajmniej nie stanowiły przysłowiowego wołania na puszczy. Społeczeństwo polskie dało w tym czasie jeden z najbardziej żywiołowych w historii przykładów patriotyzmu. Do armii zgłosiło się około 90 tysięcy ochotników, którzy uzupełnili oddziały frontowe i pełnili służbę pomocniczą. Armia Polska, licząca w kwietniu 600 tysięcy ludzi, pomimo strat podniosła liczebność do ponad 900 tysięcy. 
Wydawało się, że stolica jest nie do obrony. Jednak w czasie, kiedy Armia Czerwona zbierała siły do ostatecznej bitwy, Polacy przegrupowali wojska. Marszałek Józef Piłsudski już w pierwszej połowie lipca planował doprowadzenie do wielkiej bitwy. Początkowo zamierzał zatrzymać odwrót polskiej armii na linii Narwi i Bugu. Jednak szybszy i bardziej dramatyczny odwrót polskich wojsk wymuszał wybranie nowej lokalizacji.
Bitwa Warszawska rozegrana została zgodnie z planem operacyjnym, który na podstawie ogólnej koncepcji Józefa Piłsudskiego opracowali: szef sztabu generalnego, generał Tadeusz Rozwadowski, pułkownik Tadeusz Piskor i kapitan Bronisław Regulski. Główny jego cel zakładał odcięcie korpusu Gaj-Chana od armii Tuchaczewskiego i od zaplecza oraz wydanie skoncentrowanej bitwy na przedpolu Warszawy, czemu miały sprzyjać trzy skoordynowane, następujące po sobie fazy: obrona na linii Wieprza, Wkry i Narwi, rozstrzygająca ofensywa znad Wieprza (na północ, na skrzydło sił bolszewickich) oraz wyparcie Armii Czerwonej za Narew, pościg, osaczenie i rozbicie armii Tuchaczewskiego.
W czasie polskich przygotowań do ostatecznego rozstrzygnięcia bolszewicy zbliżali się do Warszawy. Sądzili, że podda się ona w ciągu kilku godzin. Stolicę miały bezpośrednio atakować trzy armie: 3., 15. i 16., natomiast 4. armia wraz z konnym korpusem Gaj-Chana maszerowała na Włocławek i Toruń z zamiarem przejścia Wisły na Kujawach, powrotu na południe i wzięcia stolicy w kleszcze od zachodu.
Bitwa Warszawska rozpoczęła się 13 sierpnia walką o przedpole stolicy, m.in. o Radzymin, który kilkanaście razy przechodził z rąk do rąk. Ostatecznie polscy żołnierze, za cenę wielkich strat, utrzymali Radzymin i inne miejscowości, odrzucając nieprzyjaciela daleko od swoich pozycji.
14 sierpnia działania zaczepne na linii Wkry podjęła 5. armia generała Władysława Sikorskiego, mająca przeciw sobie siły sowieckiej 4. i 15. armii. W zaciekłej walce pod modlińską twierdzą wyróżniała się m.in. 18. dywizja piechoty generała Franciszka Krajewskiego. Ciężkie boje, zakończone polskim sukcesem, miały miejsce również pod Pułtuskiem i Serockiem. 16 sierpnia generał Sikorski śmiałym atakiem zdobył Nasielsk. Symboliczną ofiarą, rozpalającą nadzieję na zwycięstwo i krzepiącą żołnierskie morale, była bohaterska śmierć pod Ossowem w dniu 14 sierpnia 27-letniego księdza Ignacego Jana Skorupki, który w komży i z krzyżem w ręku prowadził w tyralierze młodych ochotników do ataku na pozycje nieprzyjaciela.
Jednym z ważnych fragmentów Bitwy Warszawskiej było zdobycie 15 sierpnia przez kaliski 203. pułk ułanów sztabu 4. armii sowieckiej w Ciechanowie, a wraz z nim – kancelarii armii, magazynów i jednej z dwóch radiostacji, służących Sowietom do utrzymywania łączności z dowództwem w Mińsku. Szybko podjęto decyzję o przestrojeniu polskiego nadajnika na częstotliwość sowiecką i rozpoczęciu zagłuszania nadajników wroga, dzięki czemu druga z sowieckich radiostacji nie mogła odebrać rozkazów. Warszawa bowiem na tej samej częstotliwości nadawała przez dwie doby bez przerwy teksty Pisma Świętego – jedyne wystarczająco obszerne, które udało się szybko odnaleźć. Brak łączności praktycznie wyeliminował więc 4. armię z bitwy o Warszawę.
Faza obronna Bitwy Warszawskiej trwała do 16 sierpnia, kiedy to, dzięki działaniom marszałka Józefa Piłsudskiego, nastąpił przełom. Dowodzona przez niego tzw. grupa manewrowa, w której skład wchodziło pięć dywizji piechoty i brygada kawalerii, przełamała obronę bolszewicką w rejonie Kocka i Cycowa, a następnie zaatakowała tyły wojsk bolszewickich nacierających na Warszawę. Ostateczną klęskę bolszewicy ponieśli pod Osowcem, Białymstokiem i Kolnem.
Według nowej koncepcji (opracowanej wraz z gen. Rozwadowskim) polska grupa uderzeniowa miała zgromadzić się nad dolnym Wieprzem, między Dęblinem a Chełmem i wejść w skład gruntownie zreorganizowanych polskich oddziałów. Linię obrony (liczącą ok. 800 km) Piłsudski oparł o rzeki: Orzyc-Narew-Wisła-Wieprz-Seret. Podzielił ją na trzy fronty, przydzielając dowództwo generałom, do których miał największe zaufanie: Józefowi Hallerowi (Front Północny – obrona Warszawy), Edwardowi Rydzowi- Śmigłemu (Front Środkowy – uderzenie na armię Tuchaczewskiego) i Wacławowi Iwaszkiewiczowi (Front Południowy).
18 sierpnia, po starciach pod Stanisławowem, Łosicami i Sławatyczami, siły polskie znalazły się na linii Wyszków-Stanisławów-Drohiczyn-Siemiatycze-Janów Podlaski-Kodeń. W tym czasie 5. armia generała Sikorskiego, wiążąc przeważające siły sowieckie nacierające na nią z zachodu, przeszła do natarcia w kierunku wschodnim, zdobywając Pułtusk, a następnie Serock. 19 sierpnia jednostki polskie na rozkaz Piłsudskiego przeszły do działań pościgowych, starając się uniemożliwić odwrót głównych sił Tuchaczewskiego, znajdujących się na północ od Warszawy.
21 sierpnia rozpoczęła się decydująca faza działań pościgowych: 1. dywizja piechoty z 3. armii polskiej sforsowała Narew pod Rybakami, odcinając drogę odwrotu resztkom 16. armii sowieckiej w kierunku na Białystok, natomiast 15. dywizja piechoty z 4. armii polskiej, po opanowaniu Wysokiego Mazowieckiego, odcięła odwrót oddziałom 15. armii sowieckiej z rejonu Ostrołęki.
Podobnie 5. armia polska przesunęła się w kierunku Mławy. 4. armia bolszewicka, nie wiedząc o klęsce pod Warszawą, zgodnie z wytycznymi atakowała Włocławek, przez co zamknęła sobie drogę odwrotu. W tej sytuacji jedynym wyjściem dla oddziałów sowieckich było przekroczenie granicy Prus Wschodnich, co też zrobiły 24 sierpnia. Tam część z nich została rozbrojona. 25 sierpnia polskie oddziały doszły do granicy pruskiej, kończąc tym samym działania pościgowe.
Sowieckie dowództwo musiało przystać na fiasko. 12 października w stolicy Łotwy Rydze podpisano polsko-sowiecką umowę o preliminarnym pokoju i rozejmie, który miał wejść w życie o północy z 18 na 19 października, nakazując zawieszenie broni. 18 marca w tejże Rydze, w oparciu o powyższą umowę, został natomiast zawarty Traktat Pokojowy. Ważny o tyle, że ustalał granice II Rzeczypospolitej który ustalił ostateczny przebieg polskiej granicy wschodniej na linii Dzisna-Dokszyce-Słucz-Ostróg-Zbrucz, obowiązujący do wybuchu II wojny światowej.
Józef Piłsudski 12 października 1920 roku wydał "Rozkaz na zakończenie wojny", w którym znalazły się m.in. słowa: "Nieraz, żołnierze, łzy cisnęły mi się do oczu, gdym widział wśród szeregów wojsk, prowadzonych przeze mnie, wasze bose, pokaleczone stopy, które już przemierzyły nieznane przestrzenie, gdym widział brudne łachmany, pokrywające wasze ciało, gdym musiał obrywać wasze skromne racje żołnierskie i żądać często, byście o głodzie i chłodzie szli do krwawego boju. (…) Możecie być dumni i zadowoleni ze spełnienia swego obowiązku. Kraj, co w dwa lata potrafił wytworzyć takiego żołnierza, jakim wy jesteście, może spokojnie patrzeć w przyszłość".
Głównym architektem wiekopomnego zwycięstwa był bez wątpienia Józef Piłsudski: zarówno w wyborze taktyki i strategii bezpośrednich działań na froncie, jak też dzięki osobistej charyzmie w zagrzewaniu rodaków do walki. Miał więc stuprocentową rację generał Maxime Weygand kiedy zapisał, że w ciągu trzech dni poprzedzających polski szturm Marszałek "przelał z własnej duszy w duszę walczących ufność i wolę pokonania wielkich przeszkód". Wiedzieli, że muszą zwyciężyć! I zwyciężyli! Włodzimierzowi Leninowi jako niepysznemu wypadło natomiast stwierdzić z przekąsem, że "Polska wojna 1920 roku była najważniejszym punktem zwrotnym nie tylko w polityce Rosji sowieckiej, ale także w polityce światowej. Tam wszystko było do wzięcia. Lecz Piłsudski i jego Polacy spowodowali gigantyczną, niesłychaną klęskę sprawy światowej rewolucji".
Bitwa Warszawska, zwana też nie bez powodu "Cudem nad Wisłą", miała dla końcowego zwycięstwa w wojnie polsko-bolszewickiej znaczenie kluczowe. Została ona okupiona jakże bolesną ofiarą, gdyż straty strony polskiej wyniosły około 4,5 tys. zabitych, 22 tys. rannych i 10 tys. zaginionych. Szkody wyrządzone Sowietom nie są do końca znane. Przyjmuje się, że około 25 tys. bolszewików poległo lub było ciężko rannych, ponad 60 tys. trafiło do polskiej niewoli, a 35 tys. zostało internowanych przez Niemców, gdy w ucieczce przekroczyło granice Prus Wschodnich.
Wygrana wojna była pierwszym tak wielkim zwycięstwem oręża polskiego od triumfu pod Wiedniem króla Jana III Sobieskiego w roku 1683. Tym cenniejszym, że odniesionym w pojedynkę, bez pomocy obojętnej Europy, sympatyzującej ideologii komunistycznej, a nawet – jak Niemcy – otwarcie współdziałającej z bolszewikami przeciwko Polsce. Tymczasem prawda jest taka, że gdyby nie udało się obronić Warszawy, Polska Republika Rad stałaby się faktem. Upadek Polski pociągnąłby za sobą upadek państw bałtyckich, zachwianie systemu wersalskiego w Europie i próbę przeniesienia rewolucji na zachód. Obrona Warszawy zapobiegła więc bolszewizacji Europy.
Niestety, również dziś znaczenie bitwy, która ocaliła Zachód przed "czerwoną niewolą", postrzeganej jako jedna z trzech najważniejszych bitew XX wieku i 18 w kolejności, jeśli chodzi o przełom w historii świata, nie zyskuje należnego rezonansu i wdzięczności na mianującym się wspólnym domem Starym Kontynencie. A szkoda, wielka szkoda…
 

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Stanisław Moniuszko w Wilnie
Wilno po polsku

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie