CZARNE PSY (oraz jeden BIAŁY, wcale zresztą nie pies) i ADAM MICKIEWICZ

drukuj
Alicja Dzisiewicz, 11.05.2020
Kowieńskie lokum Wieszcza

 

Historyjka w kilku odsłonach
Mickiewicz twierdził, a raczej Odyniec wieścił o przekonaniu Wieszcza, że psy go lubiły. Przedstawiam Państwu kilka tego mniemania potwierdzeń, wyszperanych w różnych źródłach.

Pies czarny I
Dla osób o zamiłowaniach macierzyńsko-pedagogicznych:
Historia dotarła do nas dzięki przyjacielowi poety Antoniemu Odyńcowi. Opowiadał on, że rodzice poety mieli dużego czarnego psa, wabiącego się Krukiem. Raz na podwieczorek dostał Adaś kromkę chleba z masłem. Chciał z czworonogiem się podzielić, ale psisko porwało cały kawałek, więc skrzywdzony malec się rozpłakał. 
Kruka widać jednak ruszyło sumienie. Wrócił, położył Adasiowi chleb na kolanach. Wspomnienie wiernego przyjaciela późniejszy Wieszcz zachował na całe życie. Przetrwało ono nie tylko w pamięci poety, ale też w jego twórczości, o czym się wkrótce przekonamy.

Pies czarny II
Dla osób o zamiłowaniach militarnych:
Maria Gorecka z domu Mickiewicz – najstarsze dziecko poety – z opowiadań ojca zapamiętała inną historię, związaną z jego nowogródzkim dzieciństwem i z czarnym psem.
W 1812 roku zmarł Mikołaj – ojciec Adama. Matka i czterej synowie (najmłodszy, piąty – Antoni zmarł w 1810 r.) przenieśli się do oficyny. Musieli pozwolić zająć wzniesiony przez ojca murowany dom pod mieszkanie i aptekę aptekarzowi. Był to sposób na uregulowanie długu, zaciągniętego u niego przez Mickiewiczów właśnie na budowę rzeczonego domu. Adam na tym wygrał – aptekarz pozwolił mu bowiem korzystać z preparatów chemicznych. Chłopak mnożył doświadczenia, "zrobił się" dobry w chemii.
W 1812 przyszła wojna. Nierzadko gonieni głodem, mrozem i choróbskami napoleońscy żołnierze, wycofując się z Rosji, stawali się maruderami. Łączyli się nieszczęśnicy, często z miejscowymi rzezimieszkami w bandy, grabili kogo, gdzie i jak się dało. 
Mieszkającą w oficynie rodzinę Mickiewiczów bronił przed nimi... czarny pies. Nie wiadomo, skąd się wziął. Nie dawał się zwabić do domu. Obcych odstraszał. Minęła zima, wraz z wiosną przyszły spokojniejsze czasy i pies znikł – podobnie jak się pojawił – nie wiadomo gdzie. Taka to mistyka czasów wojennych...

Pies czarny III
Dla osób o zamiłowaniach literackich:
W filmach (a częstokroć też w życiu) można ujrzeć taką scenę: Bohater! Sam! W nocy! Lezie nie wiadomo po co i z jakiej przyczyny: do ciemnej piwnicy; do domu seryjnego mordercy; na cmentarz; ewentualnie do… Doliny Kowieńskiej. 
Do wspomnianej Doliny, jak opowiada o tym Odyniec, Mickiewicz polazł na nocny spacer oczywiście. Spotkał tam... już zapewne się domyślacie... czarnego psa! Traf chciał, by był (Adam nie pies) świeżutko po lekturze Fausta Goethego. W utworze tym Mefistofeles w postaci czarnego pudla przyplątał się podczas przechadzki do Fausta, a zabrany przezeń do domu... przemienił się w tego, kim naprawdę był. 
W Dolinie czarny pies nie tylko się pojawił. Łasił się i za Adasiem biegł truchtem z zamiarem niewątpliwym – trafić do domu nieostrożnego nocnego spacerowicza i być może (któż temu może zaprzeczyć) za pomocą Goethego? Fausta? Mefistofelesa? przemienić się w postać, niedawno przeczytaną przez młodego nauczyciela prawa, historii i literatury szkoły kowieńskiej...
Myślicie bohaterowie filmów czegoś się uczą? Nici! Znów lazą, gdzie ciemno i straszno... Nie mógł zatem być Adam gorszy?! Pociągnęło go znów do Doliny, tym razem w jeszcze bardziej strasznej scenerii, bo dokładnie o północy!
Czarnego nie spotkał.
Czarne się skończyły.
Białe na nań lazło! W świetle księżyca! I brzęczało łańcuchami!
Obok Doliny był młyn.
W młynie pracował młynarz.
Młynarz miele mąkę.
Ale to wcale nie z winy mąki koń młynarza… był biały!
Pasło się konisko w świetle księżyca, pobrzękując pętami żelaznymi, bo jak wiadomo "głód nie brat" i koń zdecydował, że nie gardzi doliny kwiatami, choć jeżeli wierzyć Mickiewiczowi, to musiał konik skubać w Dolinie Kowieńskiej daleko nie końskie zioła, a narcyzy i tulipany... Nawet jeżeli dostał niestrawności i czuł przykre rżnięcie w końskim żołądku, podążał malutkimi końskimi kroczkami (mogą toż być kroczki końskie kroczkami malutkimi?), po księżycowej ścieżce odbitej w wodach Wilii, która przez Mickiewicza została nazwana naszych strumieni rodzicą wciąż wprost do legendy kowieńskiej. 
Kiedyś skończy się powodowana koronawirusem jakże uciążliwa kwarantanna. Może dalej tam pasie się białe albo łasi się czarne... O północy... Kto gotów, by to sprawdzić?...

Pies czarny IV
Dla osób o zamiłowaniach mistycznych:
Jakby wcześniej nie dla Was było...
Lipiec 1821 roku. Adam o wizycie w Nowogródku tak oto pisze w liście do Janka Czeczota: ...pobiegłem na nasz niegdyś dziedziniec. Żal mnie nie pozwolił uważać spustoszenia, które było wkoło mnie; oficynkę, w której mieszkaliśmy, zastałem otwartą, ale ciemną. [...] Nikt mnie nie spotkał, nie słyszałem owego: "Adam, Adam!" Tak żal mnie ścisnął, że długo nie mogłem odetchnąć. Barbara – matka poety – zmarła przed rokiem, w 1820...
Smutne wrażenie Mickiewicz przełoży na język poezji (jak można o Mickiewiczu bez poezji):

Niedawno odwiedzałem dom nieboszczki matki,
Ledwie go poznać mogłem! już ledwie ostatki!
Kędy spojrzysz, rudera, pustka i zniszczenie!
S płotów koły, s posadzek wyjęto kamienie,
Dziedziniec mech zarasta, piołun, ostu zioła:
Jak na cmentarzu w północ, milczenie dokoła!
O inny dawniej bywał przyjazd mój w te bramy!

Uwaga! czytajcie dalej bardzo uważnie:

Ach! tyś to psie nasz wierny, nasz poczciwy Kruku!
Stróżu i niegdyś całej kochanku rodziny:
Z licznych sług i przyjaciół, tyś został jedyny!
Choć głodem przemorzony i skurczony laty,
Pilnujesz wrót bez zamku i bez panów chaty!
Kruku mój! pójdź tu Kruku! – Bieży – staje – słucha,
Skacze na piersi, wyje i pada bez ducha!...
Kruk skakał, wył i padał bez ducha w Dziadach cz IV. Realny Kruk w 1821 roku, gdy Mickiewicz będzie przeżywał to, co jeszcze później opisze w Dziadach – Kruk z dzieciństwa poety – dawno szczekał na koty w raju, o ile koty w raju są i jeżeli tam na nich psom szczekać można. Chociaż Najwyższy zapewne Krukowi by pozwolił. Przynajmniej za tę zwróconą kanapkę z historii o pierwszym czarnym psie...
 

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie
Stanisław Moniuszko w Wilnie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie