Gdy czarty rozdają karty…

drukuj
Henryk Mażul, 17.02.2018
Fot. Sławomir Subotowicz

By potwierdzić żywotność bajki jako gatunku literackiego, wypada się cofnąć hen ku zamierzchłej przeszłości, do czasów nawet sprzed naszej ery, kiedy to w antycznej Grecji tworzył uważany za ojca bajkopisania Ezop. Wywodząc się z oralnej tradycji, w przeciągu długich wieków była ona wspólna wszystkim kulturom, czego potwierdzeniem chociażby nazwiska tej miary, co: Hans Christian Andersen, bracia Grimm, Iwan Kryłow, Jean de La Fontaine bądź też szczególnie nam bliscy: Aleksander Fredro, Ignacy Krasicki albo nawet sam Wieszcz narodowy – Adam Mickiewicz.

Przywołując bajkę, pamiętać trzeba, że poza "czystą postacią" z koniecznym morałem pełniła ona takoż misję służebną, gdyż stanowiła nierzadko zaczyn zdecydowanie bardziej wyszukanej literatury pięknej z powieścią włącznie. Po stokroć miał zatem rację autor "Konrada Wallenroda", gdy włożył w usta wajdelocie Halbanowi jakże znamienne słowa, będące wymownym hołdem dla ustnego przekazywania z pokolenia na pokolenia tego, co żyje w podaniach, pieśni, bajce:
O wieści gminna! Ty arko przymierza.
Między dawnymi i młodszymi laty:
W tobie lud składa broń swego rycerza,
Swych myśli przędzę i swych uczuć kwiaty.
Nasza kochana Wileńszczyzna po swojemu obfituje w baśniowe wątki. Ma bowiem własne zjawy białych dam, niejeden przydrożny kamień prócz porastania mchem obrósł też różnymi strachami, w niejednym leśnym gąszczu zagnieździł się wcale niekoniecznie dobry duch, o czym najlepiej wiedzą najstarsi mieszkańcy poszczególnych miejscowości. A efekt zdecydowanie się potęguje, o ile potrafią o tym najbarwniej przekazać słuchaczom, w których gronie najchłonniej prezentują się dzieci.
Musiała zapewne ten talent posiadać urodzona w roku 1896, a zamieszkała we wsi Niemenczynek Józefa Siemaszko, skoro to, o czym bajała swemu wnukowi Józkowi, ten – dziś już tachający na karku ponad sześć krzyżyków, mający w dorobku tytuł doktora nauk humanistycznych, kilka tomików poetyckich i książek prozą napisanych, zachował głęboko w pamięci. Co więcej: zapragnął przed kilkoma laty tym będącym dotąd w rozsypce bajaniom z Wileńszczyzny rodem wystawić wspólny książkowy "pomnik".
Ponieważ Józef Szostakowski w swych penetracjach naukowych zdecydowanie preferuje głębie nad płycizny, zamysł ów znalazł konsekwentne wcielenie. W postaci liczącej 96 stron książki, której tytuł "Podwileńskie bajanie. Legendy, podania i bajki z okolic Wilna" mówi poniekąd sam za siebie. Cztery jej rozdziały, a w kolejności są to: "Podania z okolic Wilna", "Nowe podania", "O nowych dzielnicach miasta" oraz "Legendy literackie" zmieściły 117 dłuższych bądź krótszych obrazków. Tych tu i tam wyczytanych albo usłyszanych z ust Margarity Czekolis z Glinciszek, Władysława Mieczkowskiego z teraz już stołecznych Fabianiszek, Agaty Puncewicz z Glinciszek, Heleny Streły z Rudomina, Jadwigi Jankowskiej ze wsi Lutyka, kolegi po piórze Wojciecha Piotrowicza, który z jakże zasobnego skarbca pamięci przywołał to, co swego czasu padło z ust rodziców – Heleny i Franciszka, urodzonych w prologu XX wieku.
Te baśniowe wątki przypisane są Wileńszczyźnie jak ta długa i szeroka, gdyż dotyczą m.in.: Bujwidz, Korwia, Białun, Sorok Tatary, Sojdź, Szyłan, Dusieniat, Kieny, Mariampola, Niemenczyna, Miednik, Glinciszek, Mejszagoły, Świętnik czy Mazuryszek. W rozdziale osobnym autor literackiego opracowania zbioru zgrupował miejscowości, które wchłonęło w siebie coraz bardziej rozrastające się powierzchniowo Wilno, że wymienię tu: Fabianiszki, Ponary, Werki, Wilczą Łapę, Śnipiszki, Rybiszki.
14 stycznia br. w Muzeum Władysława Syrokomli w Borejkowszczyźnie, w ramach mających tam miejsce regularnych "Kawiarenek literackich", odbyła się prezentacja "dzieła" Józefa Szostakowskiego, który wraz z dyrektor rzeczonej placówki Heleną Bakuło pełnili rolę gościnnych gospodarzy, witających przybyłych wedle staropolskiego "czym bogaci, tym radzi". A dodać trzeba, że tych przybyłych było naprawdę liczne grono, zaszczycone obecnością Pawła Krupki, zastępcy dyrektora Instytutu Polskiego w Wilnie, radnego samorządu rejonu wileńskiego Michała Treszczyńskiego, kustosza Muzeum Adama Mickiewicza w Wilnie Alicji Dzisiewicz, przewodzącej Klubowi Przewodników Wileńskich Barbary Aganauskienė. W poczet szczególnie honorowanych zaliczeni zostaliśmy też my: niżej podpisany oraz redakcyjni koledzy z "Magazynu Wileńskiego" Krystyna Ruczyńska i Sławomir Subotowicz, jako trio służące pomocą w przygotowaniu książki do druku.
Lokalizacja prezentacji "Podwileńskich bajań" właśnie we dworku, który pamięta bytność tu "lirnika wioskowego", a dziś służy za muzeum, nie jest przypadkowa. To właśnie ono wystąpiło w roli wydawcy, pozyskawszy w tym celu uprzednio jak zaangażowanie miłośników literatury, tak też finansowe wsparcie w pokryciu usług poligraficznych przez Ambasadę RP w Wilnie. Nawiasem mówiąc, nie jest to pierwsza edycja, jaka staraniem muzeum w Borejkowszczyźnie ujrzała w ten sposób światło dzienne.
Podczas zabierania głosu znany ze swej skromności dr Józef Szostakowski tym razem również zdecydowanie pomniejszał własne zasługi. Był bowiem zdania,  że jego rola polegała jedynie na wyborze oraz opracowaniu literackim materiału, jaki złożył się na treść książki, przemilczając fakt mocowania się przez prawie trzy lata z tematem. Dobrze więc się stało, iż "co cesarskie" w takich sytuacjach oddali mu publicznie: dr Halina Turkiewicz, wykładowczyni polonistyki na Litewskim Uniwersytecie Edukologicznym jak też wymienieni powyżej – Helena Bakuło, Michał Treszczyński, Alicja Dzisiewicz, niżej podpisany oraz Wojciech Piotrowicz. Ten ostatni, w nawiązaniu do tematu, przywołał zgromadzonym postać urodzonego w Szczorsach, a spoczywającego snem wiecznym na wileńskiej Rossie Antoniego Józefa Glińskiego – autora opartego na baśniach, podaniach i gawędach ludowych czterotomowego "Bajarza polskiego", który w czasach, kiedy po rozbiorach Państwa Polskiego próżno było szukać na mapie Europy, służył dzieciom za podręcznik języka ojczystego.
W klimat spotkania na jakże swojską nutę bardzo udanie wpisał się występ przybyłego z nieodległych Borejkowszczyźnie Rukojń zespołu "Echo", który wykonał piosenki "Matysek" (notabene do słów Władysława Syrokomli), "Jest drożyna, jest" oraz "Na ganku stała Mania".
Organizatorzy prezentacji obdarowali każdego z obecnych pachnącymi jeszcze farbą drukarską egzemplarzami "Bajań wileńskich", a te chętni mogli opatrzyć dedykacją samego autora. Teraz wypada tylko życzyć, by w domowych bibliotekach zechcieli po nie też sięgać do reszty odurzani wirtualnymi nośnikami informacji czytelnicy nastoletni. Pomni jakże ponadczasowego przesłania Wieszcza Adama, że wieść gminna stanowi arkę przymierza "między dawnymi i młodszymi laty".

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Wilno po polsku
Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie