Ma jeszcze przed sobą jubileusze, możliwie – tytuły i prestiżowe nagrody. Jest młodą, bardzo kruchą – na pierwszy rzut oka – osobą. Drobniutka, najczęściej uśmiechnięta – sprawia wrażenie podlotka… Błędne wrażenie. Agnieszka Rawdo ma za sobą studia aktorskie i kilka ról (wśród dziesiątków innych), pozostających u jakże wielu przedstawicielek tego cechu marzeniem do końca scenicznej kariery. Miała szczęście – powie ktoś. I z pewnością będzie miał rację. Ale poza łutem szczęścia oraz kilkoma – jak sama uważa – szczęśliwymi zbiegami okoliczności, ma talent. Talent, który potrafiła jakże niełatwą pracą skłonić do owocowania.
Nasze spotkanie w przytulnej siedzibie Polskiego Studia Teatralnego w Wilnie mamy na krótko przed Międzynarodowym Dniem Teatru. Teatru, który dla niej – jeszcze bardzo młodej osoby – jest całym światem. By do tego świata odrobinę uchylić drzwi, proszę o odpowiedź na rutynowe pytanie: jak wyglądała jej droga z Bujwidz – szlacheckiej wsi w rejonie wileńskim – na scenę dziś modnego i wielce prestiżowego Teatru Oskarasa Koršunovasa, gdzie potrafiła zabłysnąć nie tylko w Wilnie, ale też w Barcelonie…
W odpowiedzi nie było żadnych rewelacji. Jako utalentowane dziecko – pierwszy talent, który w niej odkryto w dzieciństwie – to zdolności muzyczne i wokalne – miała ogromnie pracowite dzieciństwo: szkoła muzyczna w Niemenczynie, śpiewanie w słynnym chórze, z którym koncertując doznała pierwszej radości bycia na scenie, występowania przed publicznością. Świat muzyki miał być jej światem. Zajęcia w szkole muzycznej, dodatkowe prywatne lekcje gry na fortepianie, próby chóru łączyły się z wielokilometrowymi dojazdami, no, i zajęciami w szkole, gdzie takoż musiała być bardzo dobra. Musiała? Praktycznie tak, bo uczyła się w Bujwidzkiej Szkole Średniej, a tu przecież jej mama – Halina Rawdo jest dyrektorem.
Muzykę tudzież śpiew kochała i kocha. Żartuje, że jedynym przedmiotem, który potrafił ją od niej oddalić było… solfedżio (i tak się stało). Doszła też gra w szkolnym teatrzyku i konkurs recytatorski "Kresy". Jej deklamacja osiadła w pamięci jurorów i dziennikarzy. Tam też została "wypatrzona" przez kierownik PST w Wilnie Lilię Kiejzik i zaproszona do teatru. Na pierwsze swoje warsztaty teatralne przyjechała z mamą. No, i Polskie Studio Teatralne stało się miejscem, gdzie kierownik i reżyser Lilia Kiejzik potrafiła wykorzystać zarówno jej zdolności aktorskie jak też muzyczne i wokalne. Czuła się potrzebna, czuła się tu dobrze i… zasmakowała w teatrze. Planuje zresztą w przyszłości powrócić do wokalnych popisów w stylu retro, na wzór realizowanych w PST – odpowiadają jej naturze.
Bycia aktorką raczej nie brała jednak pod uwagę. Kiedy nastał czas wyboru studiów, szukając czegoś dla siebie, natrafiła wraz z mamą na wydział sztuki w Kłajpedzie, gdzie szykowano reżyserów imprez. Wtedy pomyślała, że właśnie to jej odpowiada.
Kłajpedzka uczelnia wydała się przy pierwszym spotkaniu szara i ponura; chciała nawet zrezygnować, jednak skoro przyjechała, postanowiła spróbować. No, i została. Pierwszy rok studiów raczej rozczarował. Na uczelni panował chaos, zmieniali się wykładowcy… Postanowiła, że w ramach Erasmusa uda się na studia do Polski, do Akademii Teatralnej im. Zelwerowicza, zajmie się śpiewem.
Traf jednak chciał, że do kłajpedzkiej uczelni przybyli aktorzy – wykładowcy Vytautas i Velta Anužiai. Zabrali się oni ostro do pracy ze studentami, stawiali młodzieży bardzo wysokie wymagania i oceniali bardzo surowo. Agnieszka nie mogła wprost uwierzyć, kiedy powiedzieli, że uważają, iż ma "ciekawy świat wewnętrzny i z nim można wiele zrobić". Powiedzieli też o przygotowaniach do przeprowadzki do Wilna, gdzie utworzą swój rok i chcieliby ją mieć wśród studentów – przyszłych aktorów. Miała tydzień do namysłu. Ale już w tej samej chwili wiedziała, że chce być z nimi. Z wyjazdu do Polski zrezygnowała. I tego kroku nie miała jeszcze okazji pożałować. Czekała ją niełatwa droga: dwa lata studiów praktycznie zostały przekreślone, musiała zdawać na Litewską Akademię Muzyki i Teatru bez żadnej pewności, że tam trafi – na jedno miejsce było 40 kandydatów! Została jednak przyjęta.
Kurs liczył 18 osób. Nie wszyscy dotrwali do dyplomu. W ciągu czterech lat studiów zajęcia pochłaniały czas od 7 rano do późnego wieczora. To nie była nauka – to było życie. Należało utożsamić się z pracą. Ciągła samoanaliza, zdobywanie życiowej informacji, uczenie się uczuć, bycie zarówno materiałem i twórcą – samego siebie. Należało stworzyć swój świat i wypełnić go odpowiednim bagażem: myśli, uczuć, doznań. Nie wiadomo, kiedy ci będą przydatne, ale musisz je mieć na pogotowiu i ciągle doskonalić, rozwijać. Są przecież swoistym skarbem aktora.
Cóż, wynika z tego, że aktor jest kolekcjonerem uczuć. Ale z tej ciągłej uczuciowej huśtawki trzeba jednak czas od czasu zejść. Bo przecież takie napięcie na okrągło, życie emocjami nie może non stop trwać. Więc gdzie Agnieszka ma swoją oazę?
Jak wyznaje, za doskonałą pauzę uczuciową służy jej zmiana otoczenia. Czasami jest to po prostu pójście na miasto, lektura. Doskonale temu służy powrót do domu. Niestety, do Bujwidz udaje się jej trafić najczęściej jedynie na święta. Wtedy ma okazję do bycia z mamą – osobą najbliższą, z którą łączy ją bardzo trwała emocjonalna więź. Nawet kiedy są od siebie daleko, kiedy się nawet nie kontaktują, sama świadomość tego, że może w każdej chwili do niej zadzwonić i zwyczajnie się wygadać i, co najważniejsze, będzie wysłuchana i zrozumiana, stwarza to poczucie duchowego bezpieczeństwa. Każdy człowiek tego potrzebuje. Aktor – może najbardziej.
Dziś jest przekonana, że ten wyjazd do Kłajpedy w jej życiorysie nie był przypadkiem: musiała pojechać nad Bałtyk, by tam spotkać właśnie małżeństwo Anužisów i powrócić do Wilna, by zostać aktorką.
Po ukończeniu studiów nie zdecydowała się wraz z całym rokiem pojechać do pracy w poniewieskim teatrze, chociaż dalsze bycie z ludźmi, którzy w ciągu czterech lat uczenia się życia i uczuć stali się bardzo bliscy, wydawało się być wielce atrakcyjne. Dostała pracę w kowieńskim teatrze, no i miała to szczęście, by zaistnieć w teatrze Oskarasa Koršunovasa.
Jakie role sobie ceni najbardziej? Dramatyczne. Jest uważana za charakterystyczną, niestandardową aktorkę. Na litewskim gruncie najbardziej jej imponuje Nelė Savičenko. Poznała ją bliżej (jako wykładowczynię) w Kłajpedzie. Według Agnieszki, to aktorka, która myśli na scenie, posiada głęboką osobowość. Bo chociaż gra w sztuce jest pracą zespołową, to jednak od indywidualności poszczególnego aktora, jego umiejętności aktorskich i bagażu wewnętrznego bardzo wiele zależy.
Jakie role sobie ceni najbardziej? Jeszcze jako studentka miała okazję zagrać w monodramacie "Lalki, moje ciche siostry" Ireneusza Bardijewskiego w reżyserii Lilii Kiejzik. Odtwarzała rolę dojrzałej kobiety, która demonstrowała huśtawkę uczuć i nastrojów. To była rola, która wymagała bardzo wielkiej pracy ducha i sił fizycznych. Kto widział ten monodram, musi przyznać, że Agnieszka Rawdo – dwudziestoparoletnia młoda dziewczyna potrafiła pokazać całą gamę uczuć, stanów bohaterki sztuki, bazując się na "kolekcji" uczuć, które zdołała zakumulować i wraz z reżyser odpowiednio wykorzystać na scenie.
Kolejny bagaż aktorskich doświadczeń miała okazję wykorzystać w dyplomowym spektaklu "Skrzywdzeni i poniżeni" wg Dostojewskiego. Zagrała tam 13-letnią Neli. Wejście w jej postać wymagało odnalezienia w świadomości zachowań i uczuć, które jej, osobie niemal dwukrotnie starszej od bohaterki, życie, na szczęście, zaoszczędziło. Musiała więc bazować się na "nabytych" i potrafiła stworzyć prawdziwy obraz Neli Dostojewskiego.
Role – marzenie wielu aktorek – udało się jej zagrać dzięki współpracy z Oskarasem Koršunovasem. Tu też zadecydował zbieg okoliczności. Teatr Koršunovasa miał jechać na międzynarodowy festiwal teatralny do Barcelony. Grająca w sztuce "Mewa" postać Niny – głównej bohaterki – aktorka ze względu na stan zdrowia nie mogła jechać na występy. Nie mieli zastępstwa. Kiedy do Agnieszki zadzwonił osobiście Koršunovas i zaproponował zagranie roli Niny (nie spotykali się dotąd i nie widział jak gra, polegał jedynie na opinii państwa Anužisów), była oszołomiona.
Propozycja, prawda, była trochę dziwna, w rodzaju: na wszelki wypadek przygotuj się do tej roli. Dostała nagranie spektaklu, nie była na żadnej próbie i dosłownie w ciągu nocy musiała stworzyć swoją Ninę. Dopiero w Barcelonie spotkała się z reżyserem oraz zespołem. I... odniosła sukces. Po nim nastąpiło kolejne spotkanie z reżyserem i jego teatrem. Tym razem zagrała Julię w "Romeo i Julia". Została doskonale oceniona, stąd jest szczęśliwa, że dostała od losu taki prezent.
Tak wysoko ustawiona poprzeczka na początku kariery aktorskiej wcale jej życia twórczego nie ułatwi, bo wie, że nie może sobie pozwolić rozmienić się na drobne. Chce być aktorką, która ze sceny będzie prowadziła dialog z widzem i zrobi wszystko, by mieć mu wiele do powiedzenia.
Z okazji Międzynarodowego Dnia Teatru na ręce Agnieszki Rawdo życzenia twórczego spełnienia oraz satysfakcji z wykonywania zawodu składamy wszystkim tym, komu przybytek Melpomeny jest świątynią.
komentarze (brak komentarzy)
W ostatnim numerze
NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL
ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!
POLITYKA
2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ
LITERATURA
NA FALI WSPOMNIEŃ
XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"
WŚRÓD POLONII ŚWIATA
RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY
MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA
prześlij swojeStare fotografie
Wiadomości (wp.pl)
Szokujące pytanie prokurator do dziennikarza. "Pan już przygotowany?"
Podczas konferencji prasowej rzeczniczki prokuratora generalnego prok. Anny Adamiak, doszło do głośnej dyskusji. Dziennikarz Telewizji Republika dopytywał, czy prokuratura w dalszym ciągu nie będzie uznawała decyzji Trybunału Konstytucyjnego, czy Izby Karnej Sądu Najwyższego. - Ja widzę, że pan tu z taką dużą torbą. Czyżby był Pan już przygotowany? - zapytała Adamiak.
Walka o prezydenturę. Polacy wskazali w sondażu
Według sondażu CBOS potencjalni kandydaci KO, czyli Rafał Trzaskowski i Radosław Sikorski, a także Szymon Hołownia pokonują Przemysława Czarnka i Karola Nawrockiego z PiS w II turze wyborów prezydenckich.
Hołownia ogłosił datę rozpoczęcia kampanii wyborczej
Szymon Hołownia na spotkaniu z wyborcami w Rypinie podał datę rozpoczęcia kampanii wyborczej. - Najwcześniej jak to tylko możliwe, 8 stycznia - zadeklarował.