Krawczuny przyzwały pamięć

drukuj
Henryk Mażul, 18.07.2021
Fot. Marlena Paszkowska

77 lat temu przełom I i II dekady lipca w Wilnie i na Wileńszczyźnie naznaczony był decydującymi walkami o wyzwolenie spod okupacji hitlerowskiej. Wtedy to wolą władz polskich na uchodźstwie 7 lipca rozpoczęła się operacja "Ostra Brama", w zamyśle inicjatorów polegająca na tym, by żołnierze Wileńskiego i Nowogródzkiego Okręgów Armii Krajowej wyprzedzili w zajęciu grodu Giedymina prące na Zachód wojska sowieckie, co miało dowieść, kto tak naprawdę jest gospodarzem tych terenów.

Ambitnego zamiaru z powodu stawianego przez Niemców zaciętego oporu i pewnych uchybień taktycznych nie udało się jednak w pełni samodzielnie zrealizować. Wilno zostało wyzwolone 13 lipca dopiero po tym, gdy z pomocą nadciągnęli żołnierze Armii Czerwonej na czele z generałem Iwanem Czerniachowskim. 

Kierując się tzw. żelazną logiką, walka, jaką 13 lipca 1944 roku w okolicach położonych tuż za wileńskimi rogatkami Krawczun, Nowosiołek i Płocienniszek podjął oddział I Wileńskiej Brygady AK, dowodzony przez porucznika Czesława Grombczewskiego "Juranda" ze zgrupowania majora Mieczysława Potockiego "Węgielnego", nosiła znamię zbytecznej. Losy wyzwolenia Wilna były już przesądzone i Niemcy w popłochu je opuszczali. Stało się jednak tak, że to właśnie w okolicach Krawczun doszło do spotkania łeb w łeb tej formacji akowskiej z wycofującymi się elitarnymi oddziałami Wehrmachtu pod dowództwem generała Reinera Stahela. Mimo zdecydowanie nierównych sił, gdyż te wraże liczyły aż około 3 tys. osób, polscy żołnierze zamiast ustąpić im z drogi podjęli bój na śmierć i życie.
Tu, na tak charakterystycznej dla Wileńszczyzny pagórkowatej rzeźbie terenu, ku chwale Ojczyzny oddało życie 79 akowców, poległ też dowódca Czesław Grombczewski "Jurand". Niemcy ponieśli znaczne straty w żywej sile, a około 1 tys. ich dostało się do niewoli. Żołnierz polski więc, biorąc odwet za wszystkie doznane przez rodaków krzywdy z rąk najeźdźców, godnie spełnił swą powinność.
Nie mógł wtedy jeszcze przypuszczać, że Sowieci, z którymi wspólnie wyzwalali gród Ostrobramskiej Pani, okażą się jakże podstępnym sojusznikiem. Nie minie kilka dni, a w niecny sposób zostanie aresztowany główny strateg akowskiej operacji związanej z wyzwoleniem Wilna, podpułkownik Aleksander Krzyżanowski "Wilk", w Boguszach wzięta w "kocioł" zostanie rozbrojona i aresztowana dowódcza kadra AK, tysiące akowców internowano w Miednikach, skąd trafili do licznych sowieckich łagrów i więzień.
Za czasów Litwy sowieckiej kolejne rocznice tej bitwy zbywano milczeniem, a taki stan rzeczy odmienił jej rozbrat z Kremlem wiosną 1990 roku. Przywracania pamięci o bohaterskim czynie żołnierza polskiego podjął się Wileński Rejonowy Oddział Związku Polaków na Litwie, ustalając dobry zwyczaj, by co roku 13 lipca o godzinie 15 gromadzić się przy ustawionym we wrześniu 1989 roku pomniku w miejscu, gdzie wraża kula śmiertelnie dosięgła "Juranda". 
W roku bieżącym już po raz 26. tej wzniosłej tradycji o wyznaczonej porze takoż stało się zadość. Uroczystość  rozpoczęło składanie wieńców i kwiatów oraz zapalenie zniczy. Po czym w intencji poległych sprawowana była Msza święta pod otwartym niebem, której tym razem przewodzili w duecie: ksiądz proboszcz parafii św. Anny w Duksztach Pijarskich Henryk Naumowicz oraz ksiądz proboszcz w Podborzu i Butrymańcach Józef Aszkiełowicz. Całości dopełniły okazyjne przemówienia, apel pamięci, koncert na patriotyczną nutę oraz piknik z grochówką i kaszą żołnierską.
Uroczystość w Krawczunach stała się też okazją do wręczenia dziewięciu mieszkańcom Wilna i Wileńszczyzny medali "Pro Patria", nadanych przez szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych za szczególne zasługi w kultywowaniu pamięci o walce o niepodległość Rzeczypospolitej.
Dzieje Polski, a jej Kresów wschodnich – w szczególności, obfitują w niejeden bohaterski epizod, jakże niezbicie dowodzący, że "wolność krzyżami się mierzy". Owe krzyże znaczą też bitewny szlak tych, kto podczas II wojny światowej na zew patriotycznego ducha poderwał się z bronią w ręku do obrony rodzinnych progów, kto w jakże bezinteresowny sposób rzucił swój los na stos, choć ten został jakże brutalnie przygaszony przez historię, co to "niejeden zna błąd". Oto dlaczego ta złożona na ołtarzu Ojczyzny żołnierska ofiara winna w sposób szczególny prostować "na baczność" naszą pamięć.
Fot. Marlena Paszkowska

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Stanisław Moniuszko w Wilnie
Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie