Krótkie szczęście małżeństwa Sierakowskich

drukuj
Alwida Antonina Bajor, 15.03.2020

Ciąg dalszy. Początek w nr., nr. 11,12 2019 r., nr. 1-2 2020 r.

Budynki klasztorne ks. misjonarzy (paulinów) przy kościele Wniebowstąpienia Pańskiego, gdzie obecnie przebywała Tekla Dalewska, wielokrotnie zmieniały swoje przeznaczenie, było tu więzienie, potem szkoła dla dziewcząt, potem szpital psychiatryczny… teraz – osadzono tu tych, których miano wywieźć na Sybir…
Biedna Tekla, czy wchodząc w te mury stanęły przed oczami jej wyobraźni i chwile wesołe tam tak niedawno spędzone, kiedy nasz kochany stary Szemesz urządzał tam dla nas rozrywki, przy pomocy Elwiro Andriolliego żywe obrazy z utworów Syrokomli i zabawy taneczne z "Wesela w Ojcowie", gdzie jako organista Syrokomla występował w pierwszej parze z naszą Julią Berkmanową, Karłowicz, Tyszko stanowili naszą orkiestrę. Stroje krakowskie, przyśpiewki, młodzież szczęśliwa, rozbawiona (w tej liczbie nasi drodzy bracia Konstanty i Tytus i Aleksander z dobrocią i pobłażliwością przyglądali się naszej zabawie), dowcipne okolicznościowe improwizacje Syrokomli i pełne dowcipu Michała Berkmana. Tu powstały zwrotki do piosenki "Wlazł kotek na płotek i mruga. Piękna to piosenka niedługa. My temu chytremu kotkowi i sami odmrugnąć gotowi" itd. I ten ostatni świetny mazur, gdzie Elwiro Andriolli w pierwszej parze z Ksawercią (młodszą siostrą Apolonii – uw. A. A. B.). Jakże oni oboje ślicznie wyglądali! Andriolli ten typ włoski, z oczyma płomiennymi w krakowskim stroju i ta nasza jasna, różowa blondyneczka w wianeczku z róż polnych, wpół szczęśliwa, wpół zawstydzona, że wszyscy zaprzestali tańca, ażeby im się przyjrzeć i uwieńczyć oklaskami.
Teklę Dalewską wywiozą stąd "na etapy" (przez Moskwę) na Sybir około Świąt Wielkanocnych 1865. W tej partii odprawionej z Wilna znajdzie się także jej starszy brat Franciszek Dalewski… "Recydywista" – bo po "przerwie" skazany po raz drugi.
Tymczasowy Audytoriat Polowy skazał Franciszka na 12 lat katorgi, ale Murawiow podwyższył mu, jako "recydywiście", karę do 20 lat. (Tak kak słuchi goworiat, czto on był czlenom Rządu Narodowego, tak kak jego szurin był Sierakowskij i tak kak on uż był prieżdie sużdion na 15 let…).
Tekla, gdy później znajdzie się w Moskwie, zostanie wraz z całą partią zesłańców z Wilna i Żmudzi osadzona w słynnych Titowskich Kazarmach, przerobionych na areszt, będzie tam przebywała w okropnych warunkach około czterech miesięcy, zanim ich wszystkich nie powiozą na Sybir. Śmiertelnie chora, załamana po niedawnej śmierci brata Tytusa, skończyłaby tam marnie, gdyby nie pomoc nieocenionego generała-gubernatora Petersburga księcia Aleksandra Suworowa.
Suworow zawiadomił w Moskwie Oboleńskich, Kuczkowów, z prośbą, by się wstawili u gubernatora za znajdującą się na etapie Teklą Dalewską, siostrą żony Sierakowskiego i żeby sami także udzielili jej wszelkiej pomocy.
Tuczkowscy, a mianowicie Oboleńscy zawiadomieni przez poczciwego księcia Suworowa, że w etapie znajduje się Dalewska, której siostrę miał Sierakowski za żonę, odwiedzali ją często, przysyłali przez swoją strojną służbę przysmaki na wspaniałych tacach, których chora, biedna Tekla spożywać nie chciała, ale rada była, że jej towarzysze podróży spożyć mogli. Księciu Oboleńskiemu zawdzięcza ulgę, że dalszą drogę mogła odbywać końmi. Z tej ulgi korzystało szesnaście kobiet, a było to dla nich wielkim szczęściem, bo jeśli dla mężczyzn etap był męczarnią, to czymże on był dla kobiet? Przechodziły one piekło dantejskie w najohydniejszej formie i obrazach.
Zawieziono Teklę do Insaru, gdzie się spotkała z wcześniej zesłanymi tam znajomymi – Napoleonem Jeleńskim i Janem Wiszniewskim z rodziną. Insar – to miasto "obłastnoje" w guberni penzeńskiej nad rzeką Insarą i Issą.
…Issa… magiczna nazwa rzeki. Ale biednej Tekli nie kojarzyła się ona z Dubisą na Litwie… Szczęściem Tekla trafiła tam pod opiekę Polaków rodaków. Urządzili dla niej nawet skromny pokoik, co w jej przypadku było cudownym mieszkaniem. Miała z kim rozmawiać po polsku, wymieniać myśli, dzielić się doznaniami. Nie zapomniała ojczystego języka.
Zresztą z tym językiem nie było lepiej i w Wilnie. Siostry Dalewskie ukończyły w Wilnie pensję pani Głowackiej. Była to państwowa pensja dla panien pochodzenia szlacheckiego. Nadzorował ją Wileński Instytut Szlachecki, czyli istniejąca od roku 1834 elitarna szkoła dla chłopców. Pensję żeńską otwartą w 1848 roku, którą prowadziła Karolina Głowacka, zwano także główną szkołą średnią żeńską. Matka sióstr Dalewskich Dominika zadbała ponadto, by jej córki po ukończeniu pensji odbyły także tajne wyższe kursy nauk, na których wykładano matematykę, przyrodę, historię, literaturę, estetykę i pedagogikę. Gorzej było z językiem, literaturą polską, brakowało dobrych podręczników gramatyki.
Tekla, starsza siostra… Wyrwana z czystego rodzinnego gniazda, skazana na okrutne doświadczenia z potworną rzeczywistością, bez życzliwej ludzkiej pomocy nie dałaby sobie rady, straciłaby życie.
Rosłyśmy w przeświadczeniu, że świat jest pięknym i dobrym tworem Bożym. Nie tylko żeśmy nie znały brudnych ujemnych stron życia, aleśmy nawet pojęcia nie miały, że człowiek takim być może. Pierwszymi i najbliższymi przyjaciółmi dla nas byli matka, bracia i siostry. Obcych powiernic nie miałyśmy, nie czułyśmy potrzeby ich szukać. W rodzinie nie było tajemnic. Dzieliliśmy się wszystkimi wrażeniami. Nie szczędziliśmy sobie krytyk i ośmieszeń wykrywszy jaką ujemną stronę w kimkolwiek z naszej rodziny – w siostrach, czy w braciach, ale nie wolno nam było ani słuchać, ani zabawiać się obcych obmową. Matka upominała, a starsza siostra Tekla mocno gromiła wszelki objaw w tym kierunku.
Chwała Bogu, że Tekla tam, nad tą syberyjską Issą ma troskliwych opiekunów rodaków. Wyzdrowieje, okrzepnie fizycznie. Ale czy czyta tam coś po polsku? Z pewnością żadnych polskich gazet przesyłać tam nie wolno. Tak było, gdy na swym pierwszym wygnaniu przebywali w Rosji bracia Franciszek i Aleksander. Polskich gazet wygnańcy tam nie otrzymywali, chyba że mógł je mieć ktoś z wolnych mieszkańców. Inne, zagraniczne, nie były objęte zakazem. Po francusku, niemiecku – proszę bardzo… Ludzie byli spragnieni wieści ze świata, z kraju, z Królestwa Polskiego… I wtedy Aleksander wpadł na genialny pomysł. Brał do rąk gazety francuskie, niemieckie i dla zgromadzonych, nie znających tych języków czytał je "po polsku" – to znaczy a’vista tłumaczył je na polski. A robił to w tak czystym stylu i stosownym doborem wyrazów, synonimów, iż wszyscy byli przekonani, że czyta "po polsku".
Aleksander na zesłaniu zaczął z ogromnym zapałem studiować inżynierię. Jako samouk oczywiście. Przyda mu się to bardzo, gdy na mocy manifestu koronacyjnego Aleksandra II w 1858 wróci do Wilna. 15 maja 1858 w Wilnie rozpoczęto pierwsze roboty związane z budową kolei żelaznej z Petersburga do Warszawy i za granicę na Kowno. Odcinek Wilno – Warszawa prowadziła spółka francuska. Praca przy tej budowie spadła Aleksandrowi jak z nieba. Jako że nie miał dyplomu, skierowano go na paromiesięczną praktykę, by mógł opanować najprostsze roboty w zakresie inżynierii. Tą "najprostszą robotą" okazał się jeden z największych mostów kolejowych na Wilii w Santoce, który Aleksander zbudował (przy ujściu do Wilii rzeki Żejmiany, na odcinku Niemenczyn – Podbrodzie). Spółka francuska wysoko oceniła zdolności Aleksandra Dalewskiego, a przekonawszy się o jego nieposzlakowanej uczciwości, powierzyła mu kontrolę finansową.
Ale tu spotkał ją zawód. Liczono na tę wielką uczciwość dopokąd – pisze Apolonia – ona była potrzebna w widokach osobistych przy rozchodach, ale przy zdawaniu robót rządowi chciano bez niej się obyć, obliczając księgi (rachunkowe) tak, ażeby móc napełnić swe kieszenie pieniędzmi rosyjskimi. Ale temu stanęła na przeszkodzie wielka uczciwość Aleksandra. Odrzucił z oburzeniem proponowane mu sto tysięcy. Próbowano wciągnąć w tę sprawę Antoniego Zielińskiego, naczelnika ruchu, przyjaciela serdecznego Aleksandra, jak i całej naszej rodziny. Na próżno, bo był to najszlachetniejszy człowiek w świecie (ojciec doktora Edwarda Zielińskiego).
Klnąc więc głupich Polaków, wróciła Kompania francuska nad Sekwanę bez spodziewanych zysków (przynajmniej na tej linii). Był czas, że Aleksander, wyjeżdżając z Santoków do Wilna na święta, musiał zabierać z sobą księgi rachunkowe z obawy, aby w jego obecności nie popełniono nadużycia.
Po śmierci Aleksandra, Franciszek objął po nim posadę na kolei.
Franciszek pracował jako nadzorca prac budowlanych przy Kolei Warszawsko-Petersburskiej na odcinku kolejowym Wilno – Rokanciszki (Nowa Wilejka) w 1861 i do połowy 1862. (Franciszek wrócił z zesłania do Wilna w lipcu 1860).
Pierwszy pociąg z Dyneburga do Wilna przybył 4 września 1860.
Tunel Ponarski ukończono we wrześniu i ostatni kamień włożony został przez cara Aleksandra II 3 października 1860 roku.
Ostatecznie kolej otwarta została z Wilna do Petersburga i Kowna 15 marca 1862, zaś z Wilna do Warszawy 6 września 1862.
Aleksander Dalewski zmarł 14 kwietnia 1862 w wieku 35 lat.
Pamiątką po nim pozostanie most kolejowy na rzece Wilii w Santoce.
Aleksander został pochowany na Rossie. Płytę nagrobną ufundowali wileńscy malarze Bolesław Rusiecki, Edward Pawłowicz i Alfred Romer.

Szlachcianka z Kunkułki, pierwsza dama warszawskich salonów
Swoi i obcy, zdrajcy i niezłomni, przyjaciele i wrogowie… Do tej pory nie znała zła. Teraz, w krótkim terminie musiała uczyć się gramatyki życia. Nie udało się Zygmunta uratować przed stryczkiem… Gdyby nie to, że był ciężko ranny, gdyby był sprawny… Młodzież wileńska chciała go odbić, wykraść ze szpitala… Nie zgodził się. Okropne konsekwencje poniosłoby całe miasto, straconoby wielu. Gdyby nie Murawiow... Nazimow zachowałby się raczej inaczej… Przynajmniej by czekał, odwlekał wyrok…
Ujęto Sierakowskiego jeszcze za Nazimowa – był generałem-gubernatorem Wilna jeszcze do 15 maja…
Głupkawy, ale poczciwy Nazimow sympatyzował Sierakowskiemu. Wiatkin, komendant Wilna, był wpatrzony w Zygmunta jak w tęczę.
Komendantem w Wilnie był jenerał Wiatkin, pod którego rozkazami i dozorem znajdowały się więzienia wojskowe.
Zygmunt w czasie swych przejazdów (służbowych) przez Wilno nigdy nie pomijał Wiatkina. Człowiek ten prosty, grubiański, ale nie znający fałszu i dwulicowości cywilizowanych Rosjan, z prostego mużyka, potwornie szpetny (dlatego był w Wilnie zwany "Pięknym") jakimś dla nas niewiadomym trafem wyniósł się do rangi jenerała, ożenił się z kuzynką Suworowa. Natura dobra, ale ordynarna. Wiatkin szczerze przywiązał się do Zygmunta, prócz tego imponowały mu podróże, bliskie stosunki z ministrem (Dymitrem Milutinem, ministrem wojny, przełożonym Sierakowskiego – uw. A. A. B.) i innymi wysoko stojącymi osobistościami. W Rosji i na Litwie Zygmunt miał już wielki rozgłos.
To było wtedy, gdy Zygmunt Sierakowski po powrocie z Algieru parę dni przebywał w Wilnie i tu, u gubernatora Nazimowa odebrał rozkaz cara Aleksandra II, żeby on, Sierakowski, dokonał oglądu wileńskich fortec, więzień i żeby przysłuchał się sądom wojennym – jak wygląda ich przebieg.
Cdn.

 

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Wilno po polsku
Stanisław Moniuszko w Wilnie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie