Ks. Wincenty Kluczyński – rocznica 100-lecia śmierci

drukuj
S. Anna Mroczek, 18.06.2017

Co by Wilno znało, jakich synów miało… (Parafraza znanej piosenki)

Urodzony na terenach dzisiejszej Białorusi, wychowany na Łotwie, szczyty drabiny hierarchicznej Kościoła zdobył w Rosji, z szyderczym przekąsem nazywano go "Wszechpolakiem", całym sercem zaś był Wilnianinem! Tu najwięcej napracował się, jego prochy oczekują zmartwychwstania nie gdzie indziej, jak właśnie w wileńskiej katedrze. Cóż więc szczególnego zawdzięcza mu Wilno?
W najtrudniejszym dla Wilna okresie restrykcji po Powstaniu Styczniowym był jedynym klerykiem Seminarium Duchownego, niczym symboliczne "ziele na kraterze" popowstaniowym. Biblioteka Wróblewskich do dziś przechowuje jego pracę magisterską w języku łacińskim. W ostrobramskim kościele św. Teresy odprawił swą prymicyjną Mszę świętą. 
27-letnią "pracą u podstaw" w Seminarium Duchowym w Wilnie na stanowisku wykładowcy, a potem inspektora, przyczynił się do wyświęcenia wielu kapłanów, dzięki którym Kościół katolicki na Litwie odradzał się na nowo. Biskup Paweł Kubicki zaliczył go do grona bojowników kapłanów za sprawę Kościoła i Ojczyzny. Historyk Jonas Stakauskas wspominał go z wielkim pietyzmem: "On jeden nie poddał się wpływowi czynników demoralizujących. Swoim zachowaniem nie dał powodu doczepić się do siebie rusofilsko nastawionej władzy. W społeczeństwie wileńskim miał duży autorytet i był uważany za świętego człowieka. Skupiony całym sobą we wszystkim, pełen ducha kapłańskiego, niemały asceta. Miał niesamowity takt. Imponował erudycją".
Antoni Miller, reprezentujący alumnów seminarium, w książce "Powołanie", również bardzo pochlebnie o nim pisał: "Jako inspektor seminarium starał się tak uzgadniać swe słowa z czynem, że nikt z młodych nie mógł się dopatrzeć rozdźwięku, sprzeczności czy fałszu. Bano się go jak ognia, szanowano i niemal wszyscy alumni uważali go za światło nieba". 
W aktach donosicieli do carskiego rządu czytamy, że "zyskał zaufanie i szacunek miejscowej, polskiej inteligencji". To zaufanie zaowocowało założeniem nowej kongregacji zakonnej – anielskich sióstr, którym wyznaczył cel – wspieranie kapłanów w apostolstwie. Inspiracja ta dawała kobietom niespotykaną dotąd misję do spełnienia. Zachęcał siostry, by były ciche, dobre i skuteczne, jak ich patroni – Aniołowie! Mawiał do sióstr: "Bądź tą pszczołą, która z każdego kwiatka coś wydobędzie. Pszczoła kwiatu nie niszczy i nie szkodzi mu w niczym, to samo czyń wobec dusz ci powierzonych, uszlachetniaj, pomagaj do ich wzrostu i duchowego piękna". 
Owoce jego wychowawczego wpływu na społeczeństwo, czynione w ukryciu i nieuchwytne w faktach, dla rosyjskiej policji były jednak znane. On sam był świadomy tego, że każdy jego krok w Wilnie śledziła policja. To patriotyczne zaangażowanie posłużyło powodem, że nie zgodzono się na jego kandydaturę na stanowisko rektora wileńskiego seminarium w 1897 roku. 
Wtedy też opuścił Wilno dla Petersburga, gdzie najpierw przez 12 lat reprezentował diecezję wileńską w Kolegium Duchownym, potem zaś sprawował urząd metropolity. Wiele wówczas cierpiał, jako ofiara czynionych "podjazdów" carskiego rządu wobec Kościoła katolickiego. Jego wyjazd na Krym praktycznie można nazywać wygnaniem. Tam też rychło zmarł w roku 1917, a życzenie pochówku w Wilnie spełniło się dopiero 12 lat po śmierci. 
Z honorami kościelnymi i państwowymi nastąpiło to 16 kwietnia 1929 roku, stanowiąc przysłowiowe 5 minut splendoru ludzkiego, szacunku i chwały. Był na ustach wszystkich ludzi w mieście. 
Dziś, na okoliczność jubileuszu 100-lecia śmierci, należy wspomnieć, że kryją go mury wileńskiej katedry. Warto więc tam go odwiedzić tudzież prosić o orędownictwo Nieba w trudnej sprawie. 
A jeżeli jeszcze dodam, że duchowe córki arcybiskupa, pośród których znalazły się takoż dziś bardzo znane siostry: Wanda Boniszewska i Helena Majewska, były w trudnych czasach Kościoła jego wielkimi świadkami, życiowy dorobek tego kapłana staje się coraz bardziej intrygujący i godny zgłębienia. Na tę okoliczność w Edycji Paulistowskiej ukazała się nowa książka o nim pt. "Nasz Ojciec. Abp Wincenty Kluczyński 1847-1917". 
W recenzji księdza profesora Tadeusza Krahela czytamy: "W niniejszej publikacji autorka w każdym rozdziale udziela odpowiedzi na pytanie: "Kim on właściwie był?". Jest to jak najbardziej uzasadnione, gdyż postać tego hierarchy jest za mało znana, jak też różnie oceniana. Wypadło mu bowiem żyć w trudnych czasach pod zaborem rosyjskim i kierować Kościołem, walcząc z wrogą administracją carską i nie mając należytego zrozumienia u swoich". 
Jako autorce, nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić drogich Czytelników "Magazynu Wileńskiego" do dłuższego zatrzymania się nad biografią życia arcybiskupa Wincentego Kluczyńskiego. 
 

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie
Wilno po polsku

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie