Na 100-lecie urodzin Tadeusza Różewicza
"Mawiało się w dawnych czasach, że poeta jest kapłanem i błaznem. Zacząłem 87. rok życia, piszę wiersze od 70 lat i nie wiem, kim jest poeta, ale wiem, że nie jestem kapłanem ani błaznem. Jestem człowiekiem, człowiekiem, który pisze wiersze" – tak mówił Tadeusz Różewicz w Strasburgu, kiedy w 2008 roku odbierał Europejską Nagrodę Literatury.
Przyszły literacki siewca moralnego niepokoju przyszedł na świat 9 października 1921 roku w Radomsku, miasteczku położonym w połowie drogi między Częstochową a Piotrkowem Trybunalskim, w rodzinie niższego urzędnika sądowego, zamieszkałej wówczas przy ulicy Reymonta. Wracając wspomnieniami do owego ważnego dnia, matka poety, Stefania z Gelbardów Różewicz, która zajmowała się domem i wychowaniem trzech synów, odnotowała: "Troszeczkę byłam rozczarowana, bo bardzo pragnęłam córki (…) Syn nowo narodzony taki był spokojny, spał świetnie; nieraz wstawałam w nocy i zaglądałam do kołyski, czy aby się nie udusił, że nic go nie słychać. Synowi daliśmy na imię na chrzcie Tadeusz, bo starszy braciszek miał na to imię wielką ochotę. Pytałam się: Niutek (od Januszek – J. W. ), jakie dać imię braciszkowi, odpowiedział mi – Tadeusz Kościuszko. A poszło stąd upodobanie, bo u nas wisiał duży portret Kościuszki".
Już w latach gimnazjalnych, a uczęszczał Różewicz do szkół w Radomsku, zaczął poetycko mocować się z polszczyzną i kto wie, jakby wyglądały dalsze płaskorzeźby słowne, gdyby we wrześniu 1939 roku nie wybuchła wojna, przez co przyszło mu dzielić los wojennego pokolenia Kolumbów. Po wymuszonym przerwaniu matury wypadło nagle wydorośleć i, by wspierać rodzinę, podejmować się różnych prac: a to gońca, magazyniera, a to urzędnika kwaterunku, a to ucznia stolarskiego w Fabryce Mebli Giętych "Thonaet".
Za sprawą starszego brata Janusza trafił do walczącej z wrogiem konspiracji. Po półrocznym szkoleniu a tajnej podchorążówce został zaprzysiężony jako żołnierz Armii Krajowej pod pseudonimem "Satyr". Od 26 czerwca 1943 roku do 3 listopada 1944 roku walczył z bronią w ręku w oddziałach leśnych, a jednocześnie pisał wiersze, redagował pismo "Czyn Zbrojny". W roku 1944 wraz z bratem Januszem wydał na powielaczu tomik "Echa leśne", zawierający wiersze, fraszki, humoreski, wywiady i utrzymaną w duchu patriotycznym prozę poetycką, którego tytułu trudno nie skojarzyć ze zbiorem opowiadań Stefana Żeromskiego, notabene ulubionego pisarza Różewicza. Treści są nasycone duchowym rozdarciem, typowym dla poetów owych czasów (Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, Tadeusza Gajcego), na ile wojenne okoliczności rozgrzeszają z zabijania w imię wyższej sprawy.
Dramatyzm charakterystycznej dla pokolenia wojennego biografii dodatkowo potęguje tragedia rodzinna. W lipcu 1944 roku został przez Niemców aresztowany i 3 sierpnia rozstrzelany zaangażowany w pracę konspiracyjną brat Janusz, co przez jakiś czas było ukrywane przed matką dla zaoszczędzenia jej cierpienia. Nim jednak zginął, miał proroczo stwierdzić wobec Tadeusza: "Ty będziesz lepiej pisał ode mnie, będziesz lepszym poetą".
Po zakończeniu wojny Tadeusz Różewicz w przyśpieszonym trybie zdaje maturę na kursach dla pracujących w Częstochowie. Poznany w redakcji "Odrodzenia" Julian Przyboś ściągnął go do Krakowa, gdzie w latach 1945-1949 podejmuje studia na kierunku historii sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego, których jednak nie kończy. Mieszka wówczas w Domu Literatów przy ulicy Krupniczej, wiążąc się na dobre z neoawangardową Drugą Grupą Krakowską z Tadeuszem Kantorem, Jerzym Nowosielskim, Kazimierzem Mikulskim, Andrzejem Wróblewskim i Andrzejem Wajdą w składzie.
Na pierwsze powojenne lata (1947) przypada właściwy debiut poety w postaci tomiku "Niepokój", rok później ukazuje się natomiast drugi, opatrzony tytułem "Czerwona rękawiczka". W szczególności ten pierwszy odbił się szerokim echem i od razu został odnotowany przez krytyków jako przełomowe zjawisko w dotychczasowym rozwoju poezji polskiej, jako swego rodzaju rewolucja artystyczna. Komplementów młodemu autorowi nie szczędzili m.in. sam Julian Przyboś, Leopold Staff i Czesław Miłosz. Ten ostatni dedykował mu w roku 1948 wiersz, zatytułowany "Do Tadeusza Różewicza, poety", gdzie znalazły się m.in. takie oto strofy: "Szczęśliwy naród, który ma poetę / I w trudach swoich nie kroczy w milczeniu".
Odbiorców nie mógł zaskoczyć sam temat obu zbiorków, zdominowany przez przeżycia, związane z minioną niedawno wojną. Wszystkie zresztą publikowane wówczas tomiki poetyckie, z oczywistych względów zawierały reminiscencje wojenne. Niepokój moralny i artystyczny Różewicza był jednak o tyle większy, że tym razem głos zabierał bezpośredni aktywny uczestnik wydarzeń, który, jako "ocalony", mógł powiedzieć o sobie "widziałem"; więcej, który, jak bohater "Lamentu", czynił niejako zapowiedź publiczną, wyznając, że mimo wieku 20 lat, jest… mordercą.
Podmiot wierszy Różewicza wyrażał uczucia i doznania człowieka, który miał świadomość, że jest "ocalony" połowicznie, że z wojny wyniósł jedynie ciało. Dany temat na długie lata stanie się zresztą motywem-obsesją jego twórczości.
Straszliwy w skutkach kataklizm wojenny spowodował, że załamał się dotychczasowy system wartości. Człowiek został poniekąd zmuszony, by, jak dziecko, uczyć się od nowa słów, próbując je od nowa napełnić poznanymi w dzieciństwie treściami, co przychodzi mu z nie lada trudem. Przecież niedawna pożoga wojenna utrwaliła wręcz przeciwstawną tezę, którą świetnie zapamiętał "ocalony": "Człowieka tak się zabija jak zwierzę".
Doznania, wyniesione z "głodu ognia i wojny" okazały się tak niecodzienne, tak były do niczego niepodobne, że poeta nie był w stanie przekazać ich za pomocą tradycyjnych środków wyrazu. Liryczny, sentymentalny język, oprawiony w metafory, symbole, epitety oraz inne ozdobniki stylu poetyckiego, wydawał się zupełnie nieprzydatny, nie przystawał do wyartykułowania doświadczeń, o których się mówiło zazwyczaj "ze ściśniętym gardłem".
Dlatego też Różewicz już po opublikowaniu pierwszego zbiorku stał się prawodawcą nowego stylu poetyckiego. Cechuje go oszczędność słowa, maksymalne odarcie wypowiedzi z upiększeń stylistyczno-literackich, co nie oznacza wprawdzie zupełnego ich braku, realistyczne mówienie wprost. Podział na wersy uzależniony jest od rytmu języka potocznego. Pauza (koniec wersu) powstaje tam, gdzie pod wpływem nadzwyczajnych emocji załamuje się język relacjonującego.
Poezja Różewicza w maksymalnym stopniu zbliżona jest więc do prozy; mamy tutaj do czynienia z procesem tzw. prozaizacji poezji. Takie postępowanie wynika z autentycznej potrzeby wewnętrznej. Stało się ono udziałem tego, kto doszedł do wniosku, że "taniec" poezji zakończył swój żywot w okresie drugiej wojny światowej w obozach koncentracyjnych, stworzonych przez systemy totalitarne, a jednocześnie postawił przed sobą zadanie stworzenia poezji po Oświęcimiu.
Sięgając wstecz, do okresu tużpowojennego, zwierzał się poeta ze swoich ówczesnych odczuć i zapatrywań na sztukę: "Czułem, że coś skończyło się na zawsze dla mnie i dla ludzkości. Coś, czego nie uchroniła ani religia, ani nauka, ani sztuka… Dla mnie, młodego poety, który czcił wielkich poetów zmarłych i żywych jak bogów, za wcześnie stały się zrozumiałe słowa Mickiewicza o tym, że "trudniej dzień dobrze przeżyć niż napisać księgę", za wcześnie zrozumiałem zdanie Tołstoja, że ułożenie elementarza ma dla niego większe znaczenie niż wszystkie genialne powieści. (…)
Próbowałem więc odbudować to, co mi się wydawało dla życia i dla życia poezji najważniejsze. Etykę".
Zadanie to okazało się wprawdzie bardzo niełatwe, tym bardziej, że zaistniały po wojnie porządek nie napawał optymizmem. Po znalezieniu się Polski Ludowej w sferze wpływów Kremla, człowiekowi odebrano tożsamość, zunifikowano słowa i gesty, zaczęto zmuszać jeżeli nie do całkowitego przekształcania się w budowniczego nowego ustroju, w czym prym wiodła komunistyczna ideologia, to przynajmniej do potulnego odgrywania wyznaczonych odgórnie ról.
Nie godząc się na taki stan rzeczy, sceptycznie nastawiony do "czerwonej ideologii" Różewicz wspólnie z przyjacielem Tadeuszem Borowskim podjęli próbę wyjazdu za granicę: Borowski starał się o trafienie do Stanów Zjednoczonych Ameryki, a Różewicz przy wstawiennictwie Juliana Przybosia zabiegał o stypendium w Paryżu. Z próby znalezienia się w kapitalistycznym świecie nic nie wyszło, choć obaj "liznęli" cokolwiek zagranicy, jako że autor "Kamiennego świata" znalazł się w Berlinie, a "Niepokoju" – rok 1950 spędził w Budapeszcie, gdzie nastąpiła jego fascynacja człowiekiem szarym, którego synonimem – robotnik, budowniczy nowego ustroju.
Po powrocie do Polski Tadeusz Różewicz wraz z żoną Wiesławą, z którą stanął na ślubnym kobiercu w roku 1949, zamieszkał w Gliwicach, gdzie urodzili się im synowie: Kamil w roku 1950 i Jan, trzy lata później. Poeta żył w biedzie, z dala od literackiego zgiełku. W wydanym w roku 1951 tomiku "Czas, który idzie" ironizował na temat odgórnie narzuconego porządku: "komunizm ludzi podniesie / obmyje z czasów pogardy". Wkrótce poznał smak środowiskowej nagonki. Jego ekspresjonistycznym i katastroficznym strofom zarzucano nihilizm oraz oddawanie się wpływom poetów z Zachodu (Eliota, Ponda i Russela).
Odwilż po śmierci Stalina, robotnicze protesty 1956 roku otworzyły Polskę na Zachód. Zafascynowany awangardą paryską Różewicz pisze w roku 1960 pierwszy ze swych dramatów – "Kartotekę", która z mety została odebrana jako zaiste rewolucyjne wydarzenie w dziejach powojennego dramatu i teatru polskiego. Zrywała ona bowiem z konwencją dramatu realistycznego i klasycznego, przeciwstawiała się metodzie wartkiej akcji, tzw. "dziania się".
Bohater "Kartoteki" dla odmiany szokował swoim "nicnierobieniem", miał wiele wspólnego z postaciami awangardy paryskiej Samuela Becketta oraz Eugene Ionesco – przedstawicielami światowego teatru absurdu. Za pozornie absurdalnymi słowami kryła się jednak głęboka prawda o rzeczywistości, zniechęcającej człowieka do działania, skoro zaprzecza ono przejawianiu się autentyczności, szczerości uczuć albo prowadzi do wręcz przeciwstawnych skutków.
Śledząc didaskalia, nie jesteśmy w stanie określić ani wieku Bohatera (7, 38, 40 lat), ani wyglądu, ani zawodu (dyrektor przedsiębiorstwa, kierownik operetki) czy też imienia; jego funkcję przejmują w sztuce często inne postacie. Jest nikim, pozostając każdym. Najchętniej przyjmuje on pozycję horyzontalną: ziewa, śpi, spędza czas na leżeniu w łóżku, wyraźnie dystansując się do otaczającej rzeczywistości.
Gdy z konieczności pojawiają się jakiekolwiek działania Bohatera, wymuszone poniekąd przez żądania innych postaci dramatu (Chór Starców), pozostają jedynie szczątkowymi i pospolitymi czynnościami: przysłuchiwanie się rozmowom, uczestniczenie w nich, picie kawy, egzaminy, praca. Niedziałanie Bohatera – to jego sposób bycia, a zarazem metafora możliwego ludzkiego losu.
Konsekwencją powyższego pojmowania roli postaci jest nieokreślona konwencja wypowiedzi – nie możemy sprecyzować, czy obserwujemy na scenie jawę, czy sen. Na podstawie wzmianek, dotyczących losu Bohatera, możemy spróbować określić jego biografię (zbieżną zresztą z losami autora) – to jeden z "ocalonych" (były partyzant), z tych, którzy przeżyli czas "spełnionej apokalipsy", a po czasie zagłady i chaosu uczestniczyli w powszechnym "klaskaniu".
Jedyny prawdziwy świat pojawia się w reminiscencjach, dotyczących czasów przedwojennych (postać Wujka), teraz natomiast świadomość absurdu otaczającej Bohatera rzeczywistości skazuje go na bierność; nie będąc dzieckiem, po utracie ideałów, odrzuceniu tradycji, nienawidzi swej egzystencji, trwa w poczuciu bezsilności. Wszystko, co zdarzyło się w jego życiu (także w aspekcie całego pokolenia), nie jest w stanie nadać sensu jego istnieniu.
Trudno nie odnotować charakterystycznego języka "Kartoteki", czerpanego z zasobów języka potocznego, operującego często banałami, frazesami czy stereotypami. Dezintegracji świata towarzyszy więc bezsilność języka wobec rzeczywistości. Przestaje on służyć komunikacji, pozostaje jedynie sposobem wyrazu pokawałkowanego i pozbawionego logiki wnętrza człowieka. Nadrealistyczno-groteskowy efekt uzyskuje Różewicz, wprowadzając parafrazy znanych dzieł literackich, np. Adama Mickiewicza, Stanisława Wyspiańskiego, Jana Kochanowskiego. Podobną rolę ma sprzeczny z tradycyjnie przypisywaną mu w dramacie antycznym Chór Starców, nie podejmujący komentarza ani oceny, a w zamian operujący wyliczankami, przysłowiami czy bezładnymi potokami słów.
Wpisanie w "Kartotekę" fragmentów dzieł literackich podkreśla nieprzydatność tradycyjnych form teatralnych do wymogów XX-wiecznej rzeczywistości. Jednoczesne wykorzystanie form realistycznych i poetyckich, poetyka snu, elementy nadrealizmu, groteski i parodii czynią z "Kartoteki" przykład dramatu absurdu.
Od momentu wydania "Kartoteki" również następne dramaty Różewicza, jak też tworzone równolegle wiersze i opowiadania, przybliżają mentalność człowieka "naszej małej stabilizacji", zgodnie z podtytułem dramatu "Świadkowie" (1962), czyli stabilizacji złudnej, pozornej, opartej na kurczowym trzymaniu się z trudem wywalczonego fotela i kulcie rzeczy, odartej z wyższych aspiracji, marzeń.
W wyobraźni bohaterów nazwanego dramatu – właśnie "świadków" nie uczestników wydarzeń, nawet chmura przekształca się w lodówkę. Ta na pozór niewinna postawa prowadzi jednak w wyniku do całkowitego zobojętnienia, utraty wrażliwości na otaczającą rzeczywistość, na losy innych i może nawet wyrządzić komuś szkodę.
Chociaż z każdym rokiem Tadeusz Różewicz, jako przedstawiciel Kolumbów, coraz bardziej się oddalał od wojny, ta otaczająca rzeczywistość wciąż i nadal pozostawiała wiele do życzenia. W tej sytuacji coraz większego znaczenia zaczęła w jego twórczości nabierać metafora śmietnika.
W dramacie "Stara kobieta wysiaduje" (1968) cała akcja rozgrywa się właśnie na śmietniku, który się rozszerza, gdyż powodowanych przez człowieka odpadów wciąż przybywa. Śmietnik symbolizuje tutaj nie tylko powojenną rzeczywistość polską, ale też całą naszą cywilizację. Rzucane przez bohaterów repliki nie tylko nie blekną, a wręcz odwrotnie – obecnie coraz bardziej nabierają aktualności: "Sytuacja znów bardzo napięta", "Znów ludzkość na krawędzi", "Jesteśmy dzisiaj świadkami wstępnego stadium trzeciej wojny światowej", itp.
Pokaźny nurt twórczości pisarza trafia pod miano tzw. autotematyzmu, czyli oparty jest na zgłębianiu problemu sztuki i artysty, literatury i kondycji pisarza we współczesnym świecie. Przewija się on niemal przez wszystkie tomiki poetyckie, jest tematem wielu sztuk, że wymienię tu: "Grupę Laokona", "Na czworakach", "Białe małżeństwo", "Odejście Głodomora" czy "Pułapkę". Inspiracją do powstania dwóch ostatnich była fascynacja pisarza życiem i twórczością Franza Kafki. W ogóle w dorobku Różewicza, z wykształcenia przecież historyka sztuki, znajdziemy sporo reminiscencji, wynikających ze znajomości i obcowania z dziełami innych autorów.
Nie był obojętny wobec osoby i twórczości tak odmiennego od niego Leopolda Staffa, odwoływał się do Wiliama Szekspira, Adama Mickiewicza, Kazimierza Przerwy-Tetmajera, Lwa Tołstoja, Arthura Rimbauda, Josepha Conrada, Witkacego. Inspirowało go niejednokrotnie malarstwo Hieronima Boscha, Petera Paula Rubensa, Vincenta van Gogha, Fransa Halsa, Tadeusza Makowskiego i in., podróże, dające możliwość czerpania natchnienia ze skarbnicy kultury światowej ("Grób Dantego w Rawennie", "Za przewodnikiem", "*** Asyż gniazdo". Nieobce są artyście też motywy biblijne ("Hiob 1957", "Nieznany list", "Walka z aniołem", "Biel" i in.).
Problem sztuki i artysty naświetlany jest przez pryzmat kryzysu kultury we współczesnym świecie. Sztuka już dawno utraciła swoją wyższość, poeta przestał być wieszczem, nie od dzisiaj przeżywamy totalny kryzys artysty, gdyż "byle jaki Gustaw / przemienia się / w byle jakiego Konrada".
Motyw "bylejakości", nie omijającej też sztuki, kondycji poety jest mocno obecny w tomiku "Płaskorzeźba". W końcu wieku XX Różewicz ma jeszcze więcej podstaw, by potwierdzić proroctwa Witkacego:
(…) marnieje religia filozofia sztuka
maleją naturalne zasoby
języka (…)
wymierają pewne gatunki
motyli ptaków
poetów
o imionach dziwnych i pięknych
Miriam Staff Leśmian
Tuwim Lechoń Jastrun
Norwid
Nasze sieci są puste
wiersze wydobyte z dna
milczą
rozsypują się (…)
Człowiek współczesny potrafi, niestety, obchodzić się często bez wyższych wartości, bez metafizyki, bez ducha, bez sacrum. Nazwany tomik otwiera wiersz "bez", oparty na biblijnym motywie syna marnotrawnego. Tekst ze zmiennym refrenem "życie bez boga jest możliwie, życie bez boga jest niemożliwe", niezwykle trafnie charakteryzuje nasze czasy, dzisiejszy relatywizm, sygnalizuje o braku nici przewodniej.
U schyłku już nawet nie wieku, a całego tysiąclecia Tadeusz wydaje tomik, opatrzony tytułem "Matka odchodzi", będący pięknym hołdem złożonym swej rodzicielce, Stefanii Różewicz, przy której, choć odeszła do lepszego świata w roku 1957, synowska pamięć ciągle waruje:
Teraz, kiedy piszę te słowa, oczy Matki spoczywają na mnie. Te oczy, uważnie i czule pytają milcząc "co cię martwi synku?". Odpowiadam z uśmiechem "nic… wszystko w porządku, naprawdę, Mamo", "no, powiedz – mówi Matka – co cię trapi?". Odwracam głowę, patrzę przez okno…
Oczy matki wszystko widzące patrzą na urodziny patrzą przez całe życie i patrzą po śmierci z "tamtego świata". Nawet jeśli syn zamieniony został w maszynę do zabijania albo zwierzę mordercze oczy matki patrzą na niego z miłością… patrzą.
Kiedy matka odwróci oczy od swojego dziecka dziecko zaczyna błądzić i ginie w świecie pozbawionym miłości i ciepła.
Książka jest też ciekawa jako dzieło wielogłosowe. Zawiera bowiem eseistyczne wynurzenia pisarza, "Dziennik gliwicki" (poeta mieszkał w Gliwicach w latach 1951-1968, a po czym na resztę życia przeniósł się do Wrocławia), z okresu choroby i śmierci matki (maj – lipiec 1957), wiersze z różnych lat, zgrupowane wszak tematycznie według słów-kluczy: "matka", "ojciec", "dom rodzinny", itp. Zebrane w jednym tomiku uświadamiają dziś bardziej wyraźnie, że jednym z ważnych motywów twórczości Różewicza jest też motyw rodziny i domu.
Z tej niedużej, ale ważkiej książeczki znikł całkowicie nihilizm, o który dość często i najczęściej niesłusznie posądzano poetę. Okazuje się bowiem, że na tak trafnie scharakteryzowanym przez pisarza świecie-śmietniku jest coś, do czego się tęskni, coś minionego, ale pięknego, czego się nie da odrzeć z wartości.
Mimo coraz cięższego brzemienia lat na karku Różewicz pozostawał literacko płodny. Wiek XXI, a zarazem trzecie tysiąclecie od narodzin Chrystusa, powitał wydawanymi z roku na rok tomikami: "nożyk profesora" (2001), zawierający poemat i wiersze, oraz "Szara strefa" (2002).
"Szara strefa" – to wierszowana opowieść o wzroku poetyckim Różewicza, stawiająca poniekąd kropkę nad "i" w jego twórczości. Wybór tytułu, prócz ewidentnego związku z frazeologizmem, oznaczającym działalność nielegalną, otwiera cały szereg konotacji, związanych z szarością – najbardziej bezbarwnym z kolorów.
Autor podejmuje swoistą grę w szare, rozgrywającą się wokół starości, siwizny, bezpłodności, zmartwychwstania, wspomnienia, żałoby, zła, cierpienia, wyrzeczenia, pokuty, ascetyzmu, pokory, smutku, utrapienia, nieczułości, mądrości, czułości, obojętności, jednostajności, nudy, bezbarwności, połączenia przeciwieństw (bieli i czerni), przeciętności, względności, ziemi, mgły, mglistości. Ta przestrzeń monochromatyczna jest również sygnałem popadnięcia podmiotu w melancholię, rozumianą jednak specyficznie, jako smutek związany z mądrością, z dotarciem do pewnej samowiedzy.
Różewicz, nietypowy melancholik, rozpoznający przedmiot swojej straty w rozpływającym się w jego oczach całym świecie, wyrzeka się dobrowolnie kontaktu z kolorami, by w szarej przestrzeni zyskać pewność widzenia pokracznych realiów współczesnego świata. Okiem oswojonego ze śmiercią śmiesznego staruszka i wiecznego kpiarza, które pozwala mu krytycznie oceniać otaczającą rzeczywistość, ale także ironicznie traktować samego siebie.
Cokolwiek by powiedzieć, a poezja Tadeusza Różewicza, zawsze ściśle związana z rytmem przemian współczesności, była i jest swego rodzaju "barometrem", określającym ciśnienie atmosfery życia społecznego. Jego literacki bohater, ów "szary człowiek z wyobraźnią / małą kamienną i nieubłaganą" raz jeszcze próbuje rozpoznać kontury zmieniającego się wokół niego świata. A "niepokój" wypełnia przestrzeń ludzkiej egzystencji, jest wyrazem zagubienia i lęku w chaosie współczesności. Powtórzenie debiutanckiego tytułu – to wyrazista diagnoza tego czasu, tyle że rozciągnięta na cały okres powojenny. A zarazem jest to przecież poezja uparcie poszukująca, jak chociażby w wierszu "czego byłoby żal":
bo to co boskie
między ludzkimi istotami
ciągle poszukuje
swojego wyrazu
Nieprzemijającą wartość awangardowych w formie i niepokornych w treści utworów wybitnego poety i dramaturga potwierdzają częste inscenizacje jego sztuk. Mimo kilkudziesięcioletniej metryki wciąż wyjątkowo trafnie oddają bowiem stan ducha nas, współczesnych. Z cierpką ironią przygląda się autor codziennemu życiu przeciętnego inteligenta znad Wisły. Ukazuje go w swoich utworach, stając się jednym z najprzenikliwszych kronikarzy polskiej rzeczywistości minionego, jak też obecnego wieku.
Wiersze i dramaty Różewicza odwołują się do wyobraźni widzów ogołoconym z niepotrzebnych ozdobników, ostrym jak skalpel, przewrotnie inteligentnym, zmetaforyzowanym językiem. Ich kariera poza granicami Polski, a warto w tym miejscu nadmienić, iż utwory tego siewcy moralnego niepokoju zostały przetłumaczone aż na 49 języków, dowodzi, że autor posługuje się aluzjami czy podtekstami czytelnymi nie tylko w ojczyźnie.
Wymieniany wielekroć do literackiej Nagrody Nobla Tadeusz Różewicz o sprawach jak najbardziej serio mówił często w sposób przewrotnie filuterny. Jest jednym z tych prześmiewców, którzy jak ongiś Stańczyk wybrali maskę błazna, żeby władnym tego świata móc bezkarnie rąbać prawdę prosto w oczy. Będąc twórcą okaleczonym i porażonym okrucieństwem wojny, wykreował bohatera zagubionego w powojennym świecie, zdominowanym przez widmo masowej śmierci, okrucieństwa, obojętności i cywilizacyjnego uniformizmu, zagrożonego dezintegracją i powszechnym chaosem.
Był paradoksalnym mistrzem ujmowania w najprostsze słowa i przetwarzania w poezję jej bezradności. Z doświadczenia wojny, z rozczarowania nowym ustrojem, w który na krótko uwierzył, wynikła przenikliwa prorocza diagnoza: nadchodzi Nic. "Nic z ulic i ust / z ambon i wież / nic z głośników / mówi do niczego / o niczym".
W przywołanym powyżej tomiku "Matka odchodzi", stwierdziwszy, że "zostało Nic", dodał: "I jeśli my, ludzie, nie pójdziemy po rozum do głowy i nie zagospodarujemy tego rosnącego Nic, to zgotujemy sobie takie piekło na ziemi, że Lucyfer wyda się nam aniołem, wprawdzie aniołem upadłym, ale niepozbawionym duszy, zdolnym do pychy, ale pełnym tęsknoty za utraconym niebem, pełnym melancholii i smutku. Polityka zamieni się w kicz, miłość w pornografię, muzyka w hałas, sport w prostytucję, religia w naukę, nauka w wiarę".
Cóż, gdy się patrzy na kompletny mętlik współczesnego świata, trudno z tymi proroczymi wywodami się nie zgodzić.
Tadeusz Różewicz
Wiersze
Warkoczyk
Kiedy już wszystkie kobiety
z transportu ogolono
czterech robotników miotłami
zrobionymi z lipy zamiatało
i gromadziło włosy
Pod czystymi szybami
leżą sztywne włosy uduszonych
w komorach gazowych
w tych włosach są szpilki
i kościane grzebienie
Nie prześwietla ich światło
nie rozdziela wiatr
nie dotyka ich dłoń
ani deszcz ani usta
W wielkich skrzyniach
kłębią się suche włosy
uduszonych
i szary warkoczyk
mysi ogonek ze wstążeczką
za który pociągają w szkole
niegrzeczni chłopcy
Drzewo
Byli szczęśliwi
dawniejsi poeci
Świat był jak drzewo
a oni jak dzieci
Cóż ci powieszę
na gałęzi drzewa
na które spadła
żelazna ulewa
Byli szczęśliwi
dawniejsi poeci
dokoła drzewa
tańczyli jak dzieci
Cóż ci powieszę
na gałęzi drzewa
które spłonęło
które nie zaśpiewa
Byli szczęśliwi
dawniejsi poeci
pod liściem dębu
śpiewali jak dzieci
A nasze drzewo
w nocy zaskrzypiało
I zawisło na nim
pogardzone ciało
List do ludożerców
Kochani ludożercy
nie patrzcie wilkiem
na człowieka
który pyta o wolne miejsce
w przedziale kolejowym
zrozumcie
inni ludzie też mają
dwie nogi i siedzenie
kochani ludożercy
poczekajcie chwilę
nie depczcie słabszych
nie zgrzytajcie zębami
zrozumcie
ludzi jest dużo będzie jeszcze
więcej więc posuńcie się trochę
ustąpcie
kochani ludożercy
nie wykupujcie wszystkich
świec sznurowadeł i makaronu
nie mówcie odwróceni tyłem:
ja mnie mój moje
mój żołądek mój włos
mój odcisk moje spodnie
moja żona moje dzieci
moje zdanie
Kochani ludożercy
Nie zjadajmy się Dobrze
bo nie zmartwychwstaniemy
naprawdę
Lament
Zwracam się do was kapłani
nauczyciele sędziowie artyści
szewcy lekarze referenci
i do ciebie mój ojcze
wysłuchajcie mnie
nie jestem młody
niech was smukłość mego ciała
nie zwodzi
ani tkliwa biel szyi
ani jasność otwartego czoła
ani puch nad słodką wargą
ni śmiech cherubiński
ni krok elastyczny
nie jestem młody
niech was moja niewinność
nie wzrusza
ani moja czystość
ani moja słabość
kruchość i prostota
mam lat dwadzieścia
jestem mordercą
jestem narzędziem
tak ślepym jak miecz
w dłoni kata
zamordowałem człowieka
i czerwonymi palcami
gładziłem białe piersi kobiet
okaleczony nie widziałem
ani nieba ani róży
ptaka gniazda drzewa
świętego Franciszka
Achillesa i Hektora
przez sześć lat
buchał z nozdrza opar krwi
nie wierzę w przemianę wody w wino
nie wierzę w grzechów odpuszczenie
nie wierzę w ciała zmartwychwstanie
Ocalony
Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź.
To są nazwy puste i jednoznaczne:
człowiek i zwierzę
miłość i nienawiść
wróg i przyjaciel
ciemność i światło.
Człowieka tak się zabija jak zwierzę
widziałem:
furgony porąbanych ludzi
którzy nie zostaną zbawieni.
Pojęcia są tylko wyrazami:
cnota i występek
prawda i kłamstwo
piękno i brzydota
męstwo i tchórzostwo.
Jednako waży cnota i występek
widziałem:
człowieka który był jeden
występny i cnotliwy.
Szukam nauczyciela i mistrza
niech przywróci mi wzrok słuch i mowę
niech jeszcze raz nazwie rzeczy i pojęcia
niech oddzieli światło od ciemności.
Mam dwadzieścia cztery lata
ocalałem
prowadzony na rzeź.
Bez
największym wydarzeniem
w życiu człowieka
są narodziny i śmierć
Boga
ojcze Ojcze nasz
czemu
jak zły ojciec
nocą
bez znaku bez śladu
bez słowa
czemuś mnie opuścił
czemu ja opuściłem
Ciebie
życie bez boga jest możliwe
życie bez boga jest niemożliwe
przecież jako dziecko karmiłem się
Tobą
jadłem ciało
piłem krew
może opuściłeś mnie
kiedy próbowałem otworzyć
ramiona
objąć życie
lekkomyślny
rozwarłem ramiona
i wypuściłem Ciebie
a może uciekłeś
nie mogąc słuchać
mojego śmiechu
Ty się nie śmiejesz
a może pokarałeś mnie
małego ciemnego za upór
za pychę
za to
że próbowałem stworzyć
nowego człowieka
nowy język
opuściłeś mnie bez szumu
skrzydeł bez błyskawic
jak polna myszka
jak woda co wsiąkła w piach
zajęty roztargniony
nie zauważyłem twojej ucieczki
twojej nieobecności
w moim życiu
życie bez boga jest możliwe
życie bez boga jest niemożliwe
Jak dobrze
Jak dobrze Mogę zbierać
Jagody w lesie
Myślałem
Nie ma lasu i jagód.
Jak dobrze Mogę leżeć
W cieniu drzewa
Myślałem drzewa
Już nie dają cienia.
Jak dobrze Jestem z tobą
Tak mi serce bije
Myślałem człowiek
nie ma serca.
Kto jest poetą
poetą jest ten który pisze wiersze
i ten który wierszy nie pisze
poetą jest ten który zrzuca więzy
i ten który więzy sobie nakłada
poetą jest ten który wierzy
i ten który uwierzyć nie może
poetą jest ten który kłamał
i ten którego okłamano
poetą jest ten co ma usta
i ten który połyka prawdę
ten który upadał
i ten który się podnosi
poetą jest ten który odchodzi
i ten który odejść nie może
Koniec
to początek
twarz
zaciśnięta
gruzłowata
zawiązana
skręcona w jeden
supeł
węzeł ze sznura
z postronka
powoli
zaczęła się rozwiązywać
rozluźniać
opadać
w ciszy
zwisła
zapadła się
wklęsła
w strach poniżenie
w ostateczną klęskę
w nic
Zostawcie nas
Zapomnijcie o nas
o naszym pokoleniu
żyjcie jak ludzie
zapomnijcie o nas
my zazdrościliśmy
roślinom i kamieniom
zazdrościliśmy psom
chciałbym być szczurem
mówiłem wtedy do niej
chciałabym nie być
chciałabym zasnąć
i zbudzić się po wojnie
mówiła z zamkniętymi oczami
zapomnijcie o nas
nie pytajcie o naszą młodość
zostawcie nas
Oblicze ojczyzny
ojczyzna to kraj dzieciństwa
miejsce urodzenia
to jest ta mała najbliższa
ojczyzna
miasto miasteczko wieś
ulica dom podwórko
pierwsza miłość
las na horyzoncie
groby
w dzieciństwie poznaje się
kwiaty zioła zboża
zwierzęta
pola łąki
słowa owoce
ojczyzna się śmieje
na początku ojczyzna
jest blisko
na wyciągnięcie ręki
dopiero później rośnie
krwawi
boli
Róża
Róża to kwiat
albo imię umarłej dziewczyny.
Różę w ciepłej dłoni można złożyć
albo w czarnej ziemi.
Czerwona róża krzyczy
złotowłosa odeszła w milczeniu.
Krew odeszła z bladego płatka
kształt opuścił suknie dziewczyny.
Ogrodnik troskliwie krzew pielęgnuje
ocalony ojciec szaleje.
Pięć lat mija od Twej śmierci
kwiat miłości, który jest bez cierni.
Dzisiaj róża rozkwitła w ogrodzie
pamięć żywych umarła i wiara
Świadek
Ty wiesz że jestem
ale nie wchodź nagle
do mego pokoju
mogłabyś zobaczyć
jak milczę
nad białą kartą
Czy można pisać
o miłości
słysząc krzyki
zamordowanych i pohańbionych
czy można pisać
o śmierci
patrząc na twarzyczki
dzieci
Nie wchodź nagle
do mego pokoju
Zobaczysz niemego
i skrępowanego
świadka miłości
który zwycięża śmierć
CIĘŻAR
Upadam pod pustym ciężarem
brzemię niebieskie mnie gniecie
obłoki światła i cienie
w ciszy i fiolecie
nie ma nikogo w tym domu
kto cierpi ze mną pospołu
są freski mozaiki witraże
umarłe kwiaty kościołów
ołtarz jak krzak ognisty
Bóg z wnętrza nie wychodzi
ktoś rany
wszystkie policzył
ciemny i chytry złodziej
na ścianie cień Judasza
to brzęczą szyby srebrniki
świst wiatru słyszę w świątyni
razy bożego powroza
w ciężkiej gipsowej słodyczy
obłoków stężała groza
i niemi ludzie
tłumaczą
milczącą mowę aniołów
idę
człowiek samotny
wymijam pomniki
kościołów
Nie śmiem
Spustoszony
przez śmiech i słowa
pobity przez
małe uczucia i rzeczy
przez pół miłości
i pół nienawiści
tam gdzie trzeba krzyczeć
mówię szeptem
stare wiersze opadają ze mnie
o nowych nie śmiem jeszcze marzyć
o nowej poezji
którą
można przeczuć
w chwili szczęśliwej
komentarze (brak komentarzy)
W ostatnim numerze
NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL
ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!
POLITYKA
2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ
LITERATURA
NA FALI WSPOMNIEŃ
XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"
WŚRÓD POLONII ŚWIATA
RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY
MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA
prześlij swojeStare fotografie
Wiadomości (wp.pl)
Terlikowski: papież dowartościowuje przyjemność w życiu seksualnym
Nagromadzenie epitetów oraz ogrom emocji, jaki wywołuje wśród wierzących projekt edukacji zdrowotnej, uświadamia, że pewna - jak się zdaje, wcale niemała - część duchownych i świeckich katolików wciąż uważa kwestie seksualne za kluczowe dla religijności. Tyle że to nie jest prawda. Tak jak nie powinno być prawdą, że jedyną emocją katolików jest oburzenie - pisze w opinii dla WP Tomasz P. Terlikowski.
Postrzelony policjant zginął z rąk stażysty. Znamy kulisy tragedii
W sobotę na warszawskiej Pradze-Północ doszło do tragicznego incydentu. Policjant zginął postrzelony przez stażystę. WP ustaliła nieoficjalnie, jak doszło do dramatu.
Warszawska policja poszukuje 9-letniej Zosi i jej mamy
Warszawska policja poszukuje 9-letniej Zosi i jej 31-letniej mamy, które zaginęły 10 listopada. Służby apelują o pomoc w ich odnalezieniu.