8 października członkowie Towarzystwa Absolwentów "Zawsze wierni "Piątce" wraz z przedstawicielami Gimnazjum Inżynieryjnego im. Joachima Lelewela, które jest spadkobiercą "Piątki", wzięli udział we wspólnej akcji odnalezienia i odwiedzenia miejsc spoczynku dawnych nauczycieli "Piątki" oraz absolwentów, którzy pozostawili niezapomniany ślad w kilkudziesięcioletniej powojennej historii Wileńszczyzny.
Idea ta zrodziła się na jednym z tradycyjnych czerwcowych spotkań członków Towarzystwa Absolwentów "Zawsze wierni "Piątce". Po poczynieniu odpowiednich poszukiwań i odtworzeniu wspomnień, postanowiono udać się w niecodzienny rajd po wileńskich cmentarzach, by oddać hołd nauczycielom i przekazać, w wypadku, gdy nie ma już rodziny, opiekę nad ich grobami młodemu pokoleniu – wychowankom Gimnazjum Inżynieryjnego im. Joachima Lelewela. Dopełniając sztafetę wspomnień, postanowiono odwiedzić też groby absolwentów szkoły, którzy zostawili trwały ślad w powojennej historii polskiej społeczności. Tak doszła do skutku nietypowa i chyba najdłuższa w życiorysie każdego z kilkudziesięciu uczestników, przetkana pamięcią lekcja historii.
Najdłuższa lekcja historii
Była to lekcja o ludziach, tworzących historię polskiego Wilna po 1945 roku, kiedy, jak to się często mówi, "Polska stąd odeszła", a Polacy zostali. Kolejne lata, oznakowane represjami, wywózkami, dwiema falami tzw. repatriacji, sowietyzacją, ateizacją i lituanizacją mocno, zbyt mocno, przerzedziły ich szeregi, narzucały nowe realia, zmuszały do niełatwych wyborów i określenia się (nie dla statystyk, ale dla samych siebie), kim są i jak chcą żyć. W tych samookreśleniach wielką rolę odgrywały, oczywiście, rodziny, panujące w nich tradycje, przekonania.
Bardzo ważną misję pełnili też aczkolwiek nauczyciele. Nie szkoły, które w założeniu miały kształtować nowego sowieckiego człowieka, ale właśnie nauczyciele. Przyznać trzeba, że to powojenne pokolenie uczniów, w całym koszmarze zawalenia się jednego świata i rodzenia się innego, miało jednak łut szczęścia – ich dziecięce, młodzieńcze umysły i serca kształtowali ludzie, posiadający nie tylko doskonałe wykształcenie i odpowiednio wysoki poziom wiedzy, ale też tzw. twardy kręgosłup, trwałe przekonania, świadomi tego, że są tu po to, by uczyć polskie dzieci, formować – mówiąc górnolotnie – osobowość Polaka w nowych realiach. I najważniejsze: to im w dużym stopniu się udało.
Oczywiście, nie należy wpadać w zbytnią euforię, przyznając, że zarówno wśród nauczycieli ówczesnej "Piątki", jak też ich uczniów byli różni ludzie: nowa rzeczywistość, instynkt samozachowawczy robiły swoje. Większość jednak dokonała "słusznych wyborów". Świadectwem tego – świetlana pamięć o tych pierwszych i losy tych drugich. Niejeden z nich w czasach sowieckiego internacjonalizmu potrafił zachować polski pierwiastek w różnych dziedzinach życia i po prawie 80 latach stanął do odrodzenia polskości w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Kolejnym dowodem prawdy o powojennych nauczycielach "Piątki" (i nie tylko jej) było to, że potrafili zmotywować swoich uczniów do dalszej nauki i zdobywania wyższego wykształcenia oraz zauroczyć swoim przykładem, dzięki czemu wychowankowie wybierali nierzadko studia pedagogiczne, by zastąpić swoich profesorów w rodzinnej szkole.
Podążając śladami pamięci o nich, pod przewodnictwem prezes Towarzystwa Absolwentów "Zawsze wierni "Piątce", dziennikarki, autorki dwóch tomów historii tej szkoły – Krystyny Adamowicz wyruszyliśmy w niecodzienny rajd po wileńskich nekropoliach. Wśród członków Towarzystwa, którzy to uczynili, byli przedstawiciele absolwentów różnych roczników – od lat 50. do 70. ubiegłego wieku, przez co ich wspomnienia dopełniały się nawzajem i tworzyły obraz szkoły na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Może trochę idealistyczny, bo patrzyli na nią oczyma ludzi, którzy już doskonale wiedzą, że "tak, jak w szkole, nigdy potem Ci nie będzie".
Wśród byłych absolwentów wymienię: Zofię Kuncewicz, Alinę Laurinavičienė, Władysława Podmostko, Fryderyka Szturmowicza, Jana Kaszkiewicza, Ryszarda Rotkiewicza, Danutę Lipską, Pawła Giedrojcia, Janinę Biesiekierską, Irenę Matoszko… Wraz z członkami Towarzystwa w rajdzie ze swoimi uczniami z klasy IXa, harcerzami Justyną Szwajkowską (IV WDH "Trop" im. A. Małkowskiego), Rafałem Gasperowiczem, Edwardem Nowoszyńskim i Damianem Hajdukiewiczem (XII WDH "Orsza") wzięła udział nauczycielka Jolanta Borys oraz wicedyrektor Gimnazjum Inżynieryjnego im. Joachima Lelewela – Regina Sawlewicz, a także poeta, znawca Wilna – Wojciech Piotrowicz.
Cmentarz prawosławny
na Lipówce św. Eufrozyny
Jako pierwszy odwiedziliśmy cmentarz na Lipówce, należący do parafii św. Eufrozyny. Chociaż jest określany jako prawosławny, spoczywa tu również wielu katolików z mieszanych małżeństw. Na niejednym pomniku widnieją zatem napisy po rosyjsku i po polsku, będące świadectwem kultury i wzajemnego szacunku do narodowości poszczególnych członków rodziny, uszanowania prawa do oryginalnej wersji nazwiska w miejscu wiecznego spoczynku. Dotyczy to m.in. również nauczycieli "Piątki".
Na cmentarzu tym pogrzebano Zbigniewa Rymarczyka. Jednego z absolwentów szkoły 1950 roku, który został nauczycielem i powrócił już w tej roli do "swojej" szkoły. Fizyk, wieloletni wicedyrektor, ceniony przez kolegów, niezwykle lubiany przez uczniów i wychowanków.
Jak wspominają, umiał "zapalić" każdego, kto chociaż trochę interesował się fizyką, zachęcał też do sportowania, popierał każdą inicjatywę. Oddał szkole pół wieku lat swego życia. We wspomnieniach kolegów i byłych uczniów jest wyjątkowo pozytywną osobowością, całkowicie pochłoniętą sprawami szkoły, jednym z tych, którzy zostali nowym pokoleniem inteligencji wileńskiej, idąc w ślady swoich nauczycieli.
Członkom towarzystwa udało się odnaleźć miejsce spoczynku profesora matematyki Bolesława Święcickiego. Skromny krzyż i tabliczka obwieszczająca, że tu spoczywa nauczyciel szkół wileńskich. Obok pochowana jest też żona – Maria. Pan Święcicki przed wojną wykładał na USB w Wilnie. Starsze roczniki "Piątki" miały szczęście być jego uczniami, no i wielu z nich wybrało właśnie zawód nauczyciela matematyki.
Jak wspominali przy grobie swego nauczyciela byli uczniowie, profesor był bardzo skromny, choć wymagający i odznaczał się nadzwyczajną dokładnością, zwracał szczególną uwagę na zapisywanie wykładów, dzieląc materiał na stopnie ważności, sprawdzał, czy uczniowie robili odpowiednio notatki. Jednocześnie szanował uczniów, bardzo cenił inicjatywę, pomysłowość, zauważał i odnotowywał każde oryginalne rozwiązanie zadania, twórczy stosunek.
Jak przypomniał Fryderyk Szturmowicz, kiedy na lekcji należało narysować koło, a on nie miał cyrkla, wykorzystał do tego ołówek z nitką. No, i został pochwalony przez nauczyciela za "racjonalizację". Wojciech Piotrowicz przypomniał z kolei, że Bolesław Święcicki wykładał matematykę elementarną w Instytucie Nauczycielskim. Pan profesor kochał też muzykę, dlatego wraz z Jerzym Ordą oraz Heleną Tyszkówną urządzali sobie takie prywatne muzyczne wieczorki w mieszkaniu na Zarzeczu.
Miejscem spoczynku państwa Święcickich trzeba pilnie się zaopiekować i jest to zadanie dla dzisiejszych uczniów Gimnazjum Inżynieryjnego im. Joachima Lelewela.
Kolejne miejsce odwiedzone na Lipówce – to grób polonisty Bazylego Kowalewicza, autora podręczników do języka polskiego w latach 60. ubiegłego wieku, oraz Heleny Tomaszewskiej. Pani Jelena Gieorgijewna, jak wieści napis na pomniku, pochodziła ze słynnego bułgarskiego rodu, miała ukończone studia w Anglii, uczyła w "Piątce" łaciny i angielskiego, wyróżniając się niezwykłą elegancją i taktem. Spoczywa obok męża – Emanuela Bończy-Tomaszewskiego.
Nekropolia ta przytuliła również matematyka Kiriłła Surkowa wraz z żoną Ludmiłą. Oboje oddali pracy nauczycielskiej całe życie i są wciąż obecni we wdzięcznej pamięci swoich wychowanków.
Zapaleniem zniczy i modlitwą byli uczniowie uczcili pamięć swoich dostojnych nauczycieli.
Na Starej Rossie
Przed wkroczeniem na Starą Rossę, w kwaterze wojskowej oddaliśmy hołd legioniście Józefowi Tuliszewskiemu – wujkowi Zdzisława Tuliszewskiego, absolwenta "Piątki" 1950 roku. Prawnik Zdzisław Tuliszewski był jednym z założycieli "Wilii" (tancerz i chórzysta), aktywnie uczestniczył w życiu społeczności polskiej w latach odrodzenia, służąc fachową pomocą. Jego młodsze rodzeństwo też ukończyło "Piątkę".
O historii cmentarza, słynnych i zasłużonych pochowanych tu osobach opowiadali Paweł Giedrojć i Wojciech Piotrowicz, m.in. o dr. Jerzym Ordzie. Człowieku rozkochanym w Wilnie i doskonale go znającym, który dla polskiej młodzieży w powojennym grodzie nad Wilią stanowił nieocenione źródło wiedzy o grodzie Giedymina.
Jerzy Orda – absolwent USB, historyk sztuki, archiwista był wśród założycieli "Wilii", uczestniczył w innych inicjatywach polskich, służąc wszystkim ogromną wiedzą. Przy nowej władzy sowieckiej miał trudności z zatrudnieniem i musiał podjąć się pracy portiera. Dopiero w końcu lat 50. mógł pracować w zawodzie w państwowym archiwum.
Pochowany jest na Starej Rossie. Pomnik na jego grobie został ustawiony ze składek polskiej społeczności z inicjatywy m.in. Władysława Korkucia, a zaprojektował go Wojciech Piotrowicz. Ta niezwykle światła postać pozostaje w pamięci tych, co mieli szczęście z nim się spotkać. Jakże wiele o tym człowieku mówi fakt, że kiedy otrzymał propozycję podjęcia zgodnej z wykształceniem pracy w Warszawie, odmówił. Uważał bowiem, że jego miejsce jest w Wilnie.
Uczestnicy rajdu pamięci oddali hołd patronowi gimnazjum – Joachimowi Lelewelowi, wysłuchali krótkiego streszczenia życiorysu tego wielkiego Polaka.
Miłe zaskoczenie stanowiło spotkanie na cmentarzu grupki młodszych dzieci, sprzątających liście. Jak się okazało, byli to uczniowie 3 i 4 klasy z Gimnazjum im. Juliusza Słowackiego w podwileńskich Bezdanach wraz ze swoimi nauczycielkami.
Na Starej Rossie, w miejscu pochówku innych przedstawicieli tego rodu, wśród których jest filomata Onufry Pietraszkiewicz, spoczywa jego praprawnuczka Stanisława Pietraszkiewiczówna – polonistka "Piątki", spadkobierczyni spuścizny filomatów.
Jak mówili jej uczniowie, Stanisława Pietraszkiewiczówna na podstawie "Pana Tadeusza" potrafiła ich uczyć nie tylko literatury, ale też przyrody, historii Polski, sposobu życia, etyki i przede wszystkim – miłości do ziemi ojczystej. Bardzo wnikliwie czytała uczniowskie wypracowania i potrafiła rozwinąć temat w zeszycie ucznia, a ten musiał to "uzupełnione" wypracowanie przepisać od nowa. Swoją postawą, stosunkiem do ojczystego języka budziła powszechny szacunek.
Na tej wileńskiej nekropolii uczczono również pamięć absolwentów. Jeden z nich – to Olgierd Korzeniecki – absolwent- medalista szkoły z 1950 roku, znany na Litwie oftalmolog. Był jednym z inicjatorów prowadzenia kroniki szkoły, współzałożycielem i aktywnym członkiem Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą, zaangażowanym w działalność powstających polskich organizacji na przełomie lat 80.-90. ubiegłego stulecia. Wspaniały kolega i człowiek odszedł nagle w dniu kolejnego zjazdu Związku Polaków na Litwie, podążając na jego obrady. Niestety, koleżankom nie udało się go uratować…
Na Starej Rossie oddano również hołd pamięci Władysława Korkucia, absolwenta "Piątki", harcerza, który wprost z ławy szkolnej za "wrogą działalność" trafił na zesłanie. Po latach ciężkiej pracy w sowieckiej kopalni, kiedy powrócił do Wilna, ukończył studia, był wśród pierwszych "wiliowców". Dziełem jego życia stała się praca z młodzieżą. Założył i prowadził cały szereg dziecięcych zespołów ludowych, takich jak: "Wilenka", "Świtezianka", "Prząśniczka", "Solczanka" i wiele innych.
Uczył dzieci nie tylko polskich pieśni, ale też wychowywał je w miłości do ojczystego języka, kultury, religii, oferując młodocianym artystom jakże wówczas atrakcyjne wyjazdy do Polski, realizowane dzięki osobistym kontaktom m.in. z byłymi szkolnymi kolegami. Prowadził też chóry dorosłe, m.in. "Lirę". Człowiek odważny i niezwykle pracowity, fanatycznie wprost oddany temu, co robił. Zawsze wierzył, że sowiecka rzeczywistość przeminie i tego doczekał.
Cmentarz Bernardyński
Stara stołeczna nekropolia, położona na malowniczym wzgórzu nad Wilenką, tonęła w opadłych liściach, co jeszcze bardziej potęgowało smutny obraz tego miejsca spoczynku ludzi jakże wielce zasłużonych dla kultury, nauki, wojskowości, polityki dla grodu nad Wilią, który rzeczony cmentarz w 2005 roku z wielką pompą oddał pod honorowy patronat prezydentów – Polski i Litwy. Ten, niestety, przetrwał jedynie dwa lata, odnowiono 46 nagrobków i po hucznej pieczy pozostała jedynie tablica. Dziś może liczyć jedynie na społeczników. Miasto nie potrafi wydzielić środków, by chociaż w minimalnym stopniu wygląd nekropolii nie urągał godności tych, kto tu spoczywa, i nie świadczył tak niechlubnie o potomnych…
Mijając kolejne groby, podążamy ku "naszym". Duży głaz upamiętnia miejsce spoczynku przedstawicieli rodziny Pytlewiczów. Rodzeństwo Antoni i Krystyna – to absolwenci "Piątki" z początku lat 50. Pochodzący z patriotycznej rodziny, wielce oddani swojej szkole wychowankowie aktywnie uczestniczyli w zachowaniu pamięci o nauczycielach i kolegach. Spadkobierczynią ich sentymentu do "Piątki" jest dziś córka pani Krystyny – Jurata Kiliulienė, aktywnie pomagająca w odnajdywaniu lokalizacji miejsc spoczynku wykładowców i kolegów mamy i wujka, w czym zdradza wielką dokładność.
Na Bernardyńskim spoczywa też Bronisława Kowalczyk wraz z ojcem – legionistą, uczestnikiem Wileńskiej Samoobrony, kawalerem Orderu "Virtuti Militari", dwukrotnie odznaczonym Krzyżem Walecznych. Jak wspominają koledzy Bronisławy, pan Antoni był niezwykle skromnym człowiekiem, wileńskim listonoszem, ale umiłowanie ojczyzny, patriotyzm, poczucie obowiązku żołnierza (rannego towarzysza przeniósł od Zielonego Mostu w Wilnie aż do Białej Waki) było w nim niezłomne, co nie mogło nie mieć wpływu na postawy jego pięciorga dzieci.
Na jednym z pagórków odnajdujemy grób Jana Pakalnisa – absolwenta "Piątki" z 1950 roku, kronikarza klasy i szkoły, który raz podjęty obowiązek dokumentowania dziejów tej wielce zasłużonej placówki oświatowej pełnił do końca swoich dni. W ciągu kolejnych lat odrodzenia (zmarł w 2018 roku) nie było imprezy, spotkania, koncertu, pikiety, na których nie byłby obecny. Spoczywa wraz ze swym braciszkiem, który zmarł jako małe dziecko.
Napis głosi, że są tu pochowani Ričardas i Jonas Pakalniai. Czy ktoś po latach skojarzy, że jest to miejsce wiecznego spoczynku kronikarza "Piątki" Jana Pakalnisa? Cóż, taka smutna wileńska historia…
Grób pani Marii Czekotowskiej – niezapomnianej polonistki i nauczycielki francuskiego. Pamięć o lekcjach (z francuskim nikt nie miał problemu na studiach, a lekcje polskiego oraz wystawiane sztuki uczyły miłości do języka i tego, co polskie), o postawie człowieka, szanującego siebie i innych, potrafiącego w trudnych czasach podtrzymywać ducha polskości (za co notabene została pozbawiona prawa do pracy) jej uczniowie zachowali przez całe życie.
Wspólny grób dzielą z mamą i bratem, w którego pochówku swojej nauczycielce pomagali byli uczniowie. Pani Maria zmarła, odwiedzając właśnie groby samotnych, nie mających rodziny bliskich. Dziś miejsce ich spoczynku wymaga opieki. Pozostaje nadzieja, że zapalone tu tego roku znicze takoż w kolejnych latach, dzięki trosce uczniów Wileńskiego Gimnazjum im. Joachima Lelewela, będą niosły światło i ciepło, jakim promieniowała dla swoich wychowanków.
Podobnie jak miejsce spoczynku Andrzeja Biegi – wykładowcy niemieckiego i łaciny. Człowieka nieco tajemniczego, samotnika, darzonego wszak przez uczniów sympatią. Stan krzyża i tabliczki na nim wymagają, by o nie się zatroszczyć.
Na Bernardyńskim zatrzymujemy się przy symbolicznym grobie Heńka Pilścia, który został rozstrzelany w Ponarach 12 maja 1942 roku wraz z grupą patriotycznej młodzieży z dwóch wileńskich gimnazjów. Jego młodszy brat – Janek, absolwent "Piątki", jest natomiast lekarzem, mieszkającym obecnie w Warszawie.
Wojciech Piotrowicz opowiadał o historii cmentarza, pochowanych tu wybitnych osobach. Przypomniano historię o tym, że cmentarz ten, który w pewnym okresie sowieckiej władzy miał być zlikwidowany, uratował się dzięki temu, że właśnie tu jest pochowana matka Feliksa Dzierżyńskiego – "krwawego Feliksa", szefa sławetnego Czeka. Jak mówiły jego ciotki, które po wojnie mieszkały w Wilnie, z całej rodziny tylko on był taką kanalią…
Cmentarz śś. Piotra i Pawła
Cmentarz śś. Piotra i Pawła od Bernardyńskiego dzieli ulica Holenderska. Te dwie nekropolie łączy natomiast postać Jadwigi Pietkiewicz (z domu Zykówna), absolwentki "Piątki". W ciągu wielu lat była nieustanną strażniczką Cmentarza Bernardyńskiego, czuwała nad każdym grobem i alarmowała, gdy działo się coś niedobrego. Tę samą rolę pełniła ostatnio ponadto na cmentarzu na Antokolu, gdzie dziś spoczywa. Jej pamięć, jako osoby aktywnej i zaangażowanej w sprawę zachowania polskich śladów, wieloletniej członkini kościelnych chórów o pięknym głosie, wychowance prof. Żebrowskiego, uczciliśmy zapaleniem zniczy i modlitwą.
Nieopodal znajdują się groby rodziny Szpilewskich. Byli uczniowie oddali hołd swojej nauczycielce matematyki – Annie Szpilewskiej i jej synom – kolegom lat szkolnych, wśród których był profesor Edward Szpilewski, matematyk, w latach 90. ubiegłego wieku zaangażowany w proces tworzenia polskiej uczelni w Wilnie. Co ciekawe, czterej synowie pani Anny mieli ukończone studia matematyczne.
Na tej nekropolii odszukaliśmy również miejsce spoczynku Jadwigi Ambrożewicz- Kudirko – absolwentki "Piątki" 1948 roku, nauczycielki, wieloletniej kierownik działu literatury w dzienniku "Czerwony Sztandar", przewodnika, pisarki – autorki kilku książek, w tym "Królowie też w Wilnie kochali", która napisana w języku polskim została też przetłumaczona na litewski. Światłe wspomnienia o tej pogodnej, tryskającej energią i humorem osobie, towarzyszyły nam przy jej grobie.
Oddaliśmy również hołd pamięci Haliny Jotkiałło – absolwentki "Piątki", również wieloletniej dziennikarki "Czerwonego Sztandaru", pasjonującej się tematami, związanymi zarówno z historią, jak też dziejami współczesnego Wilna, aktywnej członkini Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą.
Wspomnienia uczestników rajdu przywołały postać spoczywającej na tym cmentarzu niezwykłej kobiety, z zawodu lekarza, która była założycielką jednego z pierwszych w powojennym Wilnie polskiego teatru, skupiała w swoim domu młodzież. Ta dzielna kobieta w czasie wojny niosła pomoc zarówno żołnierzom AK, jak i Żydom. Koledzy dzielili się wspomnieniami o absolwentach z 1949 i 1951 roku – Jerzym i Halinie Choroszewskich. Halina przewodziła nielegalnej grupie konspiracyjnej w gimnazjum, aktywnie wyrażała sprzeciw przeciwko tzw. repatriacji do Polski. Jerzy natomiast – to założyciel Polskiego Klubu Dyskusyjnego w latach naszego odrodzenia.
Hołdu pamięci doczekała się także wileńska poetka Jadwiga Bębnowska oraz znany malarz Czesław Znamierowski, których miejsca spoczynku znajdują się na tym cmentarzu.
Cmentarz na Sołtaniszkach
Tu zapaliliśmy znicze i snuliśmy wspomnienia przy grobie Franciszka Kowalewskiego, absolwenta "Piątki" 1949 roku, którego rodzice zostali wywiezieni, przez co musiał dawać sobie radę sam, ucząc się w klasach starszych. W tym radzeniu pomógł mu profesor chemii Ludwik Kuczewski. To on przekonał kierownictwo szkoły, że w gabinecie chemii potrzebny jest laborant, którego też dokarmiał kanapkami. (Tak szlachetne w treści jawiły się relacje pomiędzy uczniami i nauczycielami oraz odwrotnie). Franciszek Kowalewski należał do grona założycieli "Wilii", był tancerzem, wieloletnim prezesem zespołu.
Wiele wzruszających słów i jakże ciepłych wspomnień płynęło z ust absolwentów "Piątki" przy miejscu spoczynku rodziny Stecewiczów. Starsze roczniki chowają wdzięczną pamięć o nauczycielce fizyki – Felicji Stecewicz, która w czasie wojny związana była z AK. Jej synowie – Zbigniew i Renard – uczyli się w "Piątce" i też zostali fizykami. Renard był doktorem habilitowanym od fizyki molekularnej, zaś Zbigniew wrócił do rodzinnej szkoły już w charakterze nauczyciela.
O nauczycielu, wychowawcy, który uczył w wolnym czasie patrzeć na gwiazdy, zapraszał do domu na tematycznie absorbujące młodych rozmowy, wspominała m.in. jego wychowanka, polonistka Irena Matoszko. Odszedł do Wieczności w tym roku, a ci, którzy go znali, odczuwają wielką pustkę i żal.
Na cmentarzu na Sołtaniszkach również tego roku pochowano absolwentkę 1957 roku Janinę Subocz-Lewczuk. Janina wraz z siostrą Zofią znalazły się wśród pierwszych członków "Wilii". Janina prócz śpiewania w chórze przez wiele lat była konferansjerką zespołu, a po latach – pierwszym prezesem Klubu Weteranów "Wilii". Z zawodu nauczycielka, podejmowała się różnych inicjatyw: jeździła do Kowna, by tam nauczać polskiego w niedzielnej szkółce, uczyła też polskie dzieci, które musiały przez dłuższy okres czasu przebywać w szpitalu. Aktywna, zaangażowana w polskie sprawy potrafiła być konsekwentną i pryncypialną w działaniu. Jej pamięć przywołano modlitwą. Podobnie jak pamięć kolegów – Piotra i Haliny (z domu Kostecka) Szulskich. Halina powróciła do swojej szkoły w roli nauczyciela matematyki, była tancerką "Wilii" od początków istnienia zespołu.
Modlitwą i zapaleniem zniczy uczciliśmy pamięć wyjątkowego człowieka – Mariana Wojtkiewicza. Absolwent 1951 roku, jeden z pierwszych członków "Wilii", który w sprawach założenia zespołu wraz z kolegami udał się do Moskwy, by uzyskać przyzwolenie na jego działalność. Po latach stał się ulubieńcem publiczności jako Wujek Maniek – solista "Kapeli Wileńskiej".
Pomnik Mariana Wojtkiewicza zdobi jakże wymowny napis: "Ty śpiewałeś ludziom, niech Ci śpiewają sosny".
Na Sołtaniszkach spoczywa też była uczennica "Piątki" – Helena Noreikienė (Mickiewiczówna), która pracy pedagogicznej, jako nauczycielka botaniki, biologii, geografii, oddała prawie pół wieku (w Wileńskiej Szkole Średniej nr 19 – dziś Gimnazjum im. Wł. Syrokomli). Pasjonatka podróży wspaniale prowadziła lekcje geografii i była nieubłagalna, jeżeli uczeń nie znał się na mapie.
Na Sołtaniszkach, po 8 godzinach trwania, skończyła się nasza niezwykła lekcja historii o wilnianach, uczniach i nauczycielach "Piątki". Nie będzie zapewne ostatnią w podążaniu śladami pamięci o tej szkole, gdyż członkowie Towarzystwa Absolwentów "Zawsze wierni "Piątce" kontynuują poszukiwania, polegające na ustaleniu miejsc wiecznego spoczynku chociażby profesora chemii Ludwika Kuczewskiego, nauczycielki muzyki Heleny Tyszkówny, jakże nierozłącznej ze swoimi skrzypcami, które po latach podarowała zespołowi "Wilenka", nauczycielki Heleny Untenówny. Każda wiadomość na tym ambitnym tropie jest więc nie do przecenienia…
Fot. Marian Dźwinel
komentarze (brak komentarzy)
W ostatnim numerze
NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL
ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!
POLITYKA
2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ
LITERATURA
NA FALI WSPOMNIEŃ
XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"
WŚRÓD POLONII ŚWIATA
RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY
MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA
prześlij swojeStare fotografie
Wiadomości (wp.pl)
Zagraniczne media piszą o prawyborach w KO. "Tusk szuka sojusznika"
W prawyborach Koalicji Obywatelskiej zwyciężył Rafał Trzaskowski. Okazuje się, że nie tylko polskie media przypatrywały się temu wydarzeniu. O wygranej prezydenta Warszawy piszą także zagraniczne media.
Wyniki Lotto 23.11.2024 – losowania Lotto, Lotto Plus, Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 23.11.2024. Sprawdź, czy najnowsze wyniki Lotto okazały się dla ciebie szczęśliwe. W sobotnim głównym losowaniu Lotto pula nagród wynosiła 6 mln zł.
Tragiczny wypadek w Kujawsko-Pomorskim. Dwie osoby nie żyją
Na drodze krajowej nr 10 w Przyłubiu zderzyły się trzy samochody. Dwie osoby nie żyją.