W krainie Bojków i wilków

drukuj
Helena Rajch, 16.12.2020
Fot. Helena Rajch

Poznajemy Polskę

Kiedyś śpiewano "rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady". Cóż, to było w przeszłości, a obecnie owo miejsce nie jest oazą dla wędrowców, spodziewających się samotności, dziczy, głuszy oraz odosobnienia cywilizacyjnego. Ale i tak ten polski region nie przestaje zachwycać, a raz odwiedzony, przyciąga jak magnes, szczególnie jesienią, bo wtedy Bieszczady stanowią istną feerię kolorów. Niesamowite zestawienia barw i odcieni, płynne kształty, skryte zamglone dale i wyże – to wszystko tylko w Bieszczadach. 

Widoki z Tarnicy, Szerokiego Wierchu, Połoniny Wetlińskiej, Przełęczy Mieczysława Orłowicza (polskiego doktora prawa, urzędnika ministerialnego II Rzeczypospolitej i Polski Ludowej, z zamiłowania krajoznawcy i popularyzatora turystyki oraz autora licznych przewodników) stanowią raj dla oczu i duszy, magia kultowych schronisk tudzież położonych w dolinach miejscowości turystycznych – to tylko i aż Bieszczady. 
Pod warunkiem wszak, że trafi się o porze suchej i przed opadnięciem liści, bo w innym przypadku przyjemna trasa górska zamienia się w wyzwanie ślizgania się po mokrym błocie, kamieniach, ukrytych pod zwałami kolorowych liści bądź stawianie czoła wiejącemu wiatrowi, a wiać potrafi porządnie, szczególnie na połoninach. Niech to jednak nie zniechęca, gdyż wyzwanie to pięknie wpisuje się w górską ciekawą przygodę, o czym miło się wspomina przy kufelku grzańca lub szklance aromatycznej herbatki z "wkładką" procentową w schronisku lub jednej z wielu knajpek w bieszczadzkich miejscowościach.

Niespokojne dzieje Bieszczad

Nazwy Bieszczady używa się zwykle w Polsce jako synonimu polskich Bieszczadów (które są jedynie częścią Bieszczadów Zachodnich). "Bieszczad" i "Beskid" były od wieków określeniem gór, oddzielających Polskę i Ruś od Węgier. Etymologia wyrazów "Bieszczad" i "Beskid" jest niejasna, czasem wywodzi się te słowa od trackiego ludu Bessów, których obecność na północ od Karpat odnotował sam Ptolemeusz. W średniowieczu tym mianem obejmowano również pasmo, będące częścią Gór Sanockich lub Góry Sarmackie, będące dla Stanisława Staszica pasmem, położonym między Pokuciem a Beskidami. 
Zgodnie z historią Korneliusza Tacyta, tereny te określano mianem "Bastarnice Alpes, qui alias Carpathii montes" na krańcach "Hercynia Silva". W dokumentach węgierskich od 1269 roku oznaczały nazwę pasma górskiego – "Beschad alpes Poloniae" ("ultra indagines regni Poloniae, ad alpes Beschad, ulterius tenet metas cum terra Polonie"). W formie ruskiej zaś przyjęło się nazewnictwo Beskid lub Beśkid. 
Jan Michał Rozwadowski w 1914 roku opowiadał się za etymologią germańską nazwy, wywodząc wyraz "Bieszczad" z gwar środkowo-dolno-niemieckich od beshêt, beskēt, od – geograficznego "przedziału lub rozdziału wód". Natomiast etnograf Kazimierz Dobrowolski w 1938 roku objaśnił toponimię "Beskidu" i "Bieszczadu", bazując na tle nazewnictwa bałkańskiego, łącząc ją z albańską nazwą terenową bjeska, bjeske oznaczającą halę górską, łąkę lub pastwisko. O Bieszczadach Samuel Bogumił Linde pisał "część gór Karpackich, dawniej rozbójnictwem sławna, przytułek łotrów" albo "Góry Bieszczadzkie... stykają się z Karpackimi i ciągną się ku Rusi Czerwoney". Tak więc już samo pochodzenie nazwy jest tajemnicze, wzbudzając ciekawość.
Pierwsze ślady osadnictwa w Bieszczadach pochodzą z epoki neolitu (2500-1700 l.p.n.e.) i związane są z wpływami kulturowymi z Kotliny Panońskiej. Z epoki brązu (1700-700 l. p.n.e.) pochodzą znalezione w okolicach Leska, Stefkowej i Olszanicy różne przedmioty, np. groty strzał i bransolety, nawiązujące do tradycji kulturowych ludności, zamieszkującej wówczas południowe stoki Karpat (kultura Otomani). Kulturę łużycką reprezentują np. stanowiska archeologiczne w Rajskiem oraz pojedyncze zabytki, odnajdywane w miejscowościach w dolinie Sanu. Osadnictwo celtyckie rozwinęło się głównie w dorzeczu środkowego Sanu (kultura puchowska). Początek osadnictwa we wczesnym średniowieczu widoczny jest w materiale archeologicznym z miejscowości Monasterzec, Hoczew, Myczkowce i Zwierzyń.
Zasadnicza ekspansja osadnicza przypada tu na schyłek panowania króla Kazimierza Wielkiego oraz królowej Jadwigi. W roku 1361 ten władca nadał rozległe dobra rycerskiemu klanowi rycerzy przybyłych z Węgier – Piotrowi i Pawłowi Balom, którzy założyli kilkadziesiąt miejscowości wzdłuż żyznej doliny Hoczewki. W środkowym dorzeczu Sanu ziemię bieszczadzką kolonizowali natomiast śląscy Kmitowie i morawscy Herburtowie. 
W XIV wieku pojawiają się w Bieszczadach wołoscy pasterze. W XVII i XVIII wieku Bieszczady przeżywają stopniowy upadek gospodarczy, gdyż pastwiska oraz trudna do uprawy ziemia nie wystarczają na utrzymanie licznych mieszkańców. Wtedy w górskim trudno dostępnym terenie znajdują schronienie ludzie wyjęci spod prawa, tzw. "beskidnicy" – tołhaje, trudniący się napadami na dwory, kupców i wsie. Towarzyszy im protekcja szlachty węgierskiej m.in.: Drugethów, Aspermontów, Nagytuczych, Peteylich, Rakoczych, Wesselenych, Rekelych, mających swoje dobra w Użgorodzie, Munkaczu, Trenczynie i Chyrowie. 
W okresie międzywojennym Bieszczady zaliczały się do najgęściej zaludnionych obszarów Karpat. W dolinach rozpościerały się ludne wsie bojkowskie i łemkowskie. Budowane były również linie kolejowe, łączące Węgry z Galicją, a tereny zaczynały szybko cywilizować się.
Niestety II wojna światowa ponownie cofnęła rozwój tego regionu. Polskie Bieszczady stały się areną walk między wojskami niemieckimi, oddziałami słowackimi, Armią Czerwoną oraz UPA a polskim podziemiem niepodległościowym (AK – NSZ), a po wojnie – pomiędzy UPA a Wojskami Ochrony Pogranicza, funkcjonariuszami Urzędu Bezpieczeństwa i innymi polskimi i radzieckimi organami władzy państwowej. Działały tu m.in. oddziały partyzanckie Adama Winogrodzkiego, Józefa Pawłusiewicza, Mikołaja Kunickiego i Antoniego Żubryda.
Od wiosny 1943 roku nasiliły się pierwsze walki polskiego podziemia (AK oraz partyzantki polsko-radzieckiej) ze zbrojnym ramieniem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów – UPA, która dopuszczała się wówczas krwawych mordów na ludności cywilnej, niezależnie od jej pochodzenia, grabienia i palenia wsi, porywania mieszkańców. 
Lata 1945-1946 były szczególnie krwawe rdzennym mieszkańcom Bieszczad, a potem przyszły wysiedlenia bez względu na narodowość, chociaż kto mógł – uciekał już wcześniej. W okresie do roku 1947, w konsekwencji powojennych repatriacji do ZSRR, ucieczek, wysiedleń oraz akcji "Wisła", Bieszczady opuściło ponad 50 tysięcy dawnych mieszkańców tych ziem, to jest: Łemków, Bojków, Niemców, Polaków i Rusinów karpackich. 
W ramach akcji "Wisła" nie tylko wysiedlano mieszkańców – palono zabudowania całych wsi, by odciąć bojowców UPA od schronień. Właśnie wtedy Bieszczady zaczęły ponownie dziczeć, gdyż poza wojskiem nikogo tam nie było. Obecni mieszkańcy Bieszczad są w większości potomkami osadników z Pogórza Strzyżowskiego, Sokalszczyzny, Pogórza Dynowskiego, Pogórza Bukowskiego oraz Beskidu Sądeckiego bądź Cieszyńskiego, którzy napłynęli w latach 60. XX wieku i pozostali, zauroczeni pięknem i przytulnością tych miejsc.
W 2. połowie XIX wieku w okolicach Bieszczadów powstały pierwsze na świecie kopalnie ropy naftowej. Tak, tak – ropa naftowa jest tu obecna, aczkolwiek w ilościach niewystarczających na jej przemysłowe wydobycie w czasach współczesnych, można powiedzieć – na szczęście. 
Teraz praktycznie nic nie świadczy o przedwojennej historii regionu, chociaż nowi mieszkańcy starają się kultywować pamięć o swoich poprzednikach na tych ziemiach, dbając o stare cmentarze, gdzie można znaleźć mogiły ludności z XVIII-XIX wieku, udostępniając turystom rzadkie zachowane drewniane zabytki sprzed wojny, jak chociażby chata bojkowska w Zatwarnicy czy urokliwe drewniane cerkiewki w Równi, Smolniku i Turzańsku, rozsiane na turystycznym szlaku zabytków. 
Przykładem takiego szlaku jest bardzo interesująca ścieżka przyrodniczo-historyczna wokół Komańczy, wiodąca przez najciekawsze fragmenty wsi po grzbietach pobliskich wzgórz. Trasa rozpoczyna się obok kościoła w centrum Komańczy, ma 17 przystanków przy zabytkach i 9 kilometrów długości, a sama wnikliwa wędrówka z przewodnikiem (do nabycia w Komańczy) w ręku zajmuje 5 godzin.
Bardzo ciekawym zabytkiem, wartym zobaczenia, jest cerkiew św. Mikołaja w Chmielu (obecnie kościół rzymskokatolicki pod tymże wezwaniem) – pierwotnie greckokatolicka drewniana cerkiew, wzniesiona w roku 1906 we wsi Chmiel, w miejscu wcześniejszej cerkwi. Jej budowę rozpoczęto w roku 1904, a zakończono w 1906. Konsekracji doczekała się w roku 1907. Po roku 1951 została opuszczona i służyła za magazyn Ochotniczej Straży Pożarnej.
W roku 1968, podczas realizacji filmu "Pan Wołodyjowski", Chmiel został wybrany na miejsce kręcenia scen pożaru Raszkowa. Uzyskano zgodę wojewódzkiego konserwatora zabytków w Rzeszowie na to, aby na potrzeby filmu spalić cerkiew. Doprowadziło to do silnych protestów środowisk konserwatorskich na czele z Jerzym Szablowskim, dyrektorem Państwowych Zbiorów Sztuki na Wawelu, zakończonych rezygnacją z pomysłu.
W roku 1969 cerkiew przejął Kościół rzymskokatolicki i służy jako kościół filialny parafii św. Michała Archanioła w Dwerniku. Wyremontowana została w latach 1970-1977. Na cmentarzu cerkiewnym znajduje się kilka nagrobków z przełomu XIX i XX wieku oraz płyta nagrobna, zawierająca inskrypcję w języku cerkiewnosłowiańskim z roku 1644.
Miłośnicy literatury wśród mnogości wszelakich szlaków turystycznych mogą wybrać się na międzynarodowy Szlak Dobrego Wujaszka Szwejka, wiodący przez Bieszczady – od Przełęczy Łupkowskiej przez Sanok do przejścia granicznego Krościenko-Chyrów, a dalej – do Lwowa i Przemyśla. Ten, oznaczony żółto-czarnymi tabliczkami szlak, łączy związane z przygodami Józefa Szwejka miasta w Polsce, na Ukrainie i na Słowacji, między innymi Humenne, Sanok, Przemyśl i Lwów, gdzie stoją pomniki bohatera książki Jaroslava Haśka.
Na turystów czekają liczne atrakcje regionu, jak na przykład przejazd bieszczadzką ciuchcią, czyli dawną kolejką leśną do przewozu drewna, kursującą każdego lata na trasie Majdan (okolice Cisnej) – Przysłup oraz Majdan – Balnica. Malownicze trasy przejazdu pozwalają komfortowo podziwiać okoliczne widoki i przyrodę bieszczadzką.

Istna feeria barw!

"To nie może być prawda – powiedziałam, będąc po raz pierwszy w Bieszczadach jesienią. – To miejscowi ustawili dookoła kolorowe makiety z pluszu, by wabić turystów". Magia barw bieszczadzkich robi bowiem niesamowite wrażenie, którego nie da się opisać, bo trzeba to zobaczyć. Bieszczady są całkowicie odmienne od pozostałych polskich gór. Bajecznie piękne wysokogórskie łąki, nazywane połoninami, oraz kamienne gołoborza w postaci "grechot", rozciągają się na wysokościach, na których w Tatrach, Beskidach i Karkonoszach rosną lasy, a do widoków jeszcze iść i iść. A przecież bieszczadzkie szczyty nie mają zbyt stromych zboczy, stanowiących gdzie indziej wyzwanie, a na domiar klimat nie jest szczególnie surowy.
Jeśli uważnie przyjrzeć się jesiennej panoramie Tarnicy, można dostrzec, że liściasty las dolnoreglowy przechodzi bezpośrednio w połoninę. Ognistorudy kolor nadają lasom buki. Naturalne lasy bukowo-jaworowe na wysokości około 1150 m n.p.m. przechodzą w kształty krzywulcowe i stanowią górną granicę lasu. W Bieszczadach nie uświadczy się świerkowych borów regla górnego ani kosodrzewiny. 
Połoniny są natomiast mozaiką bogatej roślinności: krzewinek borówki brusznicy i czarnej, jarzębiny, olch zielonych i bujnych traw. Jesienne zachwycające rudo-płowe zabarwienie połoniny zyskują dzięki traworoślom trzcinnika lekarskiego, przenikającym się z borówczyskami. Paletę barw urozmaicają czerwieniejące się z daleka zarośla jarzębiny. Późną wiosną i latem połoniny mają kolor intensywnie błękitny za sprawą "dywanów" z kostrzewy niskiej. Osobliwością bieszczadzkich szczytów są malownicze skały piaskowcowe, otoczone rozległymi połaciami kamienistego rumoszu, tworzącymi zespoły kamienne podobne do długich grzebieni, powstałych na skutek erozji. 
Nazwy najbardziej znanych turystom połonin – Caryńskiej i Wetlińskiej – pochodzą od nieistniejącej już wsi Caryńskie, położonej u stóp połoniny i Wetliny, miejscowości, która została odbudowana  pod koniec lat 60. XX wieku. Pastwiska na połoninach należały także do wsi: Berehy Górne, Bereżki, Ustrzyki Górne. Jeszcze w okresie międzywojennym prowadzono tu intensywny wypas. Połoniny Caryńska i Wetlińska są obecnie objęte ochroną w ramach Bieszczadzkiego Parku Narodowego.
Przez dziesięciolecia naukowcy spierali się o pochodzenie od dawna wykorzystywanych jako pastwiska połonin: czy powstały w sposób naturalny, czy na skutek działalności człowieka. Teraz już wiadomo, że istnieją one od epoki lodowej, choć intensywny wypas, szczególnie od XVII do początku XX wieku, powiększył ich powierzchnię. Do powstania połonin przyczyniły się natomiast suche wiatry halne znad Niziny Węgierskiej. Co ciekawe, górna granica lasu na południowych stokach znajduje się niżej niż na stokach północnych – odwrotnie więc, jak to ma miejsce w innych polskich górach.
W Bieszczadach występują rośliny i zwierzęta, niespotykane w innych częściach Polski, a zwłaszcza ciepłolubne, na przykład największy europejski wąż eskulapa. Dobrze zachowane pierwotne lasy bukowe stanowią prawdziwy raj dla zwierząt. Żyją w nich m.in. żubry, jelenie karpackie, niedźwiedzie (około 40 sztuk), wilki – odnotowuje się kilkanaście watah, rysie, żbiki, bocian czarny, orzeł przedni, a od 2007 roku – również koniki polskie. Niestety albo "stety", ale rzesze turystów skutecznie trzymają się z dala od szlaków zwierzęta. I słusznie – po co im się pchać w oczy. 
Wśród flory stwierdzono ponad 900 gatunków roślin naczyniowych, 250 gatunków mchów i 300 porostów, w tym – 30 gatunków endemicznych roślin wschodnio-karpackich i alpejskich. Wśród zwierząt doliczono się 230 gatunków kręgowców (43 ssaków, 7 gadów, 10 płazów, 150 ptaków i 20 ryb).
W celu ochrony unikatowej na skalę światową bieszczadzkiej przyrody w 1973 roku powołano Bieszczadzki Park Narodowy o powierzchni 292 km. kw. Dla zachowania naturalnych procesów przyrodniczych ponad 63 proc. parku objęto strefą ochrony ścisłej, czyli wyłączono z jakiejkolwiek ingerencji człowieka, choć i tego, co pozostało do dyspozycji włóczykijów, w zupełności wystarcza.
Bieszczady, jako jedyne góry w Polsce, nie są wyzwaniem dla piechurów. Wręcz odwrotnie – wędruje się nimi łatwo, łagodnie wchodząc na szczyty i schodząc na przełęcze. Jedyne, co może zmęczyć, to przebyte odległości, o ile nierozsądnie ułoży się plan wędrówki. Swoją łatwość to pasmo górskie zawdzięcza niepowtarzalnej budowie – z fliszu karpackiego, czyli warstw bardziej odpornych na wietrzenie piaskowców i miękkich łupków, układających się w naturalne schodki. 
W Bieszczadach, a także na pograniczu Gór Sanocko-Turczańskich znajduje się kilka wyróżniających się ostańców skalnych – najwyższy z nich – 20-metrowy Kamień Leski. Spotykane są gołoborza i rumosze skalne, a w potoku Rebe na szczęśliwców czekają kryształy górskie, tak zwane diamenty marmaroskie, niespotykane gdzie indziej.
No i oczywiście głównym, jak też chyba obowiązkowym punktem Bieszczad dla odwiedzających jest Tarnica. Tarnica (1346,2 m n.p.m.) – to najwyższy szczyt polskich Bieszczadów i województwa podkarpackiego, wznoszący się na krańcu pasma połonin, w grupie tak zwanego gniazda Tarnicy i Halicza. Należy do Korony Gór Polski. Szczyt Tarnicy wznosi się ponad 500 m nad dolinę Wołosatki i wyróżnia się osobliwą sylwetką. 
Od sąsiedniego masywu Krzemienia grzbiet oddzielony jest głęboką Przełęczą Goprowską, natomiast z pobliskim Szerokim Wierchem łączy się charakterystyczną, ostro wciętą w grzbiet przełęczą o wysokości 1275 m n.p.m., od której pochodzi nazwa góry (w języku rumuńskim słowo "tarniţa" oznacza siodło, przełęcz). Wąski, ostry, nieco wydłużony grzbiet góry, z dwoma wyraźnymi wierzchołkami (1346 i 1339 m n.p.m.), wyścielają złomiska skał i zdobią bruzdy naturalnych zagłębień, a także resztki wojennych okopów. Z południowej strony opada w dół wysoka skalna ściana, a niżej rozścielają się wielkie pola kamiennego rumoszu.
W 1987 na szczycie Tarnicy ustawiono 7-metrowy krzyż, upamiętniający – wraz z wmurowaną tablicą – pobyt tu ks. Karola Wojtyły 5 sierpnia 1953. Po złamaniu się krzyża wiosną 2000 roku, w dniu 2 września tegoż roku postawiono nowy stalowy, liczący około 8,5 metra wysokości, ważący około 500 kg, który został wniesiony przez pielgrzymów na Tarnicę w częściach i dopiero tam zmontowany. 16 września 2000 roku poświęcił go biskup Adam Dyczkowski i jest widoczny z wielu miejsc w Bieszczadach.
W wędrówce na Tarnicę zapewne każdego zachwycą tak zwane cyranki, czyli polany – łąki kośne, powstałe na czerteżach. Czerteże polegały na tym, że drzewa obdzierano z kory, a ścinano dopiero, gdy uschły, tym samym zyskując obszar, gdzie mogły rosnąć trawy.
Równie ciekawe jest Hnatowe Berdo (1187 m n.p.m.), będące kulminacją Połoniny Wetlińskiej. Znajduje się na zachód od Osadzkiego Wierchu, stanowiąc zakończenie krótkiego, bocznego grzbietu. Wierzchołek, który nie jest dostępny dla turystów, pokrywa połonina i rzadko występujący w Polsce tojad bukowiński. 
Sam szczyt jest znakomicie widoczny ze szlaku na połoninie i ma bardzo ciekawą historię. To właśnie tam – na Hnatowym, według legend, miał kiedyś stać… zamek! Zgodnie z opowieściami, został on doszczętnie zniszczony i spalony przez Tatarów. Stało się tak dlatego, że był zbudowany z grubych drewnianych bali, a całość okalała drewniana palisada. To jednak tylko legenda, której do tej pory nikt tak na dobrą sprawę nie potwierdził, ani… też jej zaprzeczył. 
O tym jednak, że w tym miejscu mógł stać zamek, świadczy nazwa wzgórza. Jego właścicielem był bowiem rycerz-szlachcic Ignacy, zwany Hnatem. Podczas najazdu Tatarów, nie chcąc wpaść w ich niewolę, zdecydował się na ucieczkę. Jednak poślizgnął się na skale i spadł w przepaść. To właśnie na jego cześć wzgórze miało zostać nazwane Hnatowym Berdem.
Schodząc z Tarnicy i Szerokiego Wierchu oraz wędrując wierzchem połonin, warto zboczyć i odwiedzić urokliwie położoną byłą bacówkę PTTK "Jaworzec", a może też zatrzymać się w niej. Jest to obecnie schronisko turystyczne PTTK, znajdujące się na terenie nieistniejącej wsi Jaworzec, w dolinie Wetliny na terenie gminy Cisna. Schronisko zostało zbudowane w latach 1974-1976 jako pierwsza bacówka w Bieszczadach. Jako że leży na uboczu szlaków turystycznych, jest niezwykle klimatyczne i magiczne, no i mają tam pyszne "fuczki" – takie placki podobne do ziemniaczanych, ale przygotowane z kapusty i kminku, a podawane ze śmietaną wprost ze skwierczącej patelni, oraz pyszne lokalne piwo butelkowe "Jaworzec".
Nie warto obawiać się powszechnego mniemania o dzikości i nieprzystępności Bieszczad. Są one całkiem dobrze zagospodarowane pod względem turystycznym. W górach można liczyć na nocleg w jednym z czterech schronisk PTTK, a we wszystkich wsiach czekają na przyjezdnych liczne pensjonaty, kwatery prywatne i domy wczasowe. Jednak uprzedzam od razu – jeżeli odważycie się odwiedzić Bieszczady, to zauroczą was na tyle, że wypadnie tam wracać. A może oczaruje was któryś z Aniołów Bieszczadzkich, których sławi piosenka anonimowego autorstwa: 

…Anioły są takie ciche. 
Zwłaszcza te w Bieszczadach
Gdy spotkasz takiego w Górach
Wiele z nim nie pogadasz.
Anioły Bieszczadzkie,
Bieszczadzkie Anioły,
Dużo w was radości i dobrej pogody
Bieszczadzkie Anioły,
Anioły Bieszczadzkie
Gdy skrzydłem Cię trącą
Już jesteś ich Bratem…

I dlatego powrócicie w Bieszczady…
 

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie
Stanisław Moniuszko w Wilnie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie