W rozterce

drukuj
Janina Lisiewicz, 25.03.2017

Reforma oświaty: pięć kluczowych zagadnień

Kolejny, już siedemnasty rząd niepodległej Republiki Litewskiej, za jeden z najważniejszych priorytetów swojej pracy uznał przeprowadzenie reformy oświaty. Której z kolei? Nawet trudno się połapać. Może i przesadą byłoby twierdzenie, że każdy gabinet realizował własną wizję reformy – obecna zorientowana jest na dwa kryteria: jakość kształcenia i zmniejszenie różnic – to jednak trudno negować, że w tej sferze mniej lub więcej eksperymentował. Eksperci natomiast jednogłośnie twierdzą, że dobrze się dzieje w państwach, gdzie kolejne ekipy rządzące potrafią zapewnić ciągłość reform uznanych za priorytetowe dla kraju na podstawie ogólnonarodowej koncepcji.
Ale cóż, mamy to, co mamy. Litwa od 27 lat próbuje wyrwać się z sideł sowieckiego modelu oświaty (wiadomo, co sowieckie – to totalnie złe) i stworzyć swój własny. Od koncepcji opracowanej przez profesor Meilė Lukšienė szkoły narodowej, poprzez zapatrzenie w Skandynawię, dziś coraz bardziej gloryfikując osiągnięcia Finlandii, za której przykładem konsekwentnie podąża Estonia, przechodzimy do kolejnego etapu zmian. 
Litwa wyraźnie nie ma szczęścia do reform w dziedzinie oświaty. Może z uwagi na ich liczbę czy osoby apologetów poszczególnych koncepcji (np. sławetnego ministra Gintarasa Steponavičiusa), a może z powodu pośpiechu, z jakim się zabierano do realizacji poszczególnych "odkryć", nie poddając ich merytorycznym dyskusjom i krytycznym ocenom, zakładającym przewidzenie przysłowiowych dwóch kroków do przodu. 
Nie spełniło swej cudownej misji ścisłe profilowanie, tzw. koszyczek ucznia i studenta, mnożenie szkół wyższych, matura oparta na testach… Najwidoczniej absolutyzacja jednej idei nie daje oczekiwanych wyników. Może dlatego obecny rząd w swoim programie, jak i planie realizacji jego założeń, akcentuje harmonijne łączenie celów, mających służyć przekształcaniu poszczególnych sfer życia i działalności.
Mówiąc mniej poważnie, siedemnasty gabinet najwidoczniej nie jest przesądny, bowiem zaprzysiężony 13 grudnia, też 13 marca przedstawił plan przedsięwzięć realizacji programu rządowego. Może dla "równowagi" darzy także sympatią liczbę "5", gdyż zarówno w planie realizacji programu, jak i przekształceń w dziedzinie oświaty wymienia się pięć kluczowych zagadnień: reformowanie treści nauczania, sieci placówek oświatowych i zasad ich finansowania, kształcenia pedagogów oraz zwiększenie dostępności oświaty.

Zacznijmy od początku…
– takie postawienie sprawy jest bez wątpienia słuszne. Jednak pod warunkiem, że dotyczy nie tzw. formalnych zmian, lecz treści. Tu gabinet raczej zadowolił się – jak na razie – formą. Otóż zakłada się, że do pierwszej klasy mają przyjść sześciolatki. Argumentów, dlaczego tak ma być, jak twierdzą specjaliści od wychowania wczesnoszkolnego, raczej brak. (Przyznajmy, ten "że pełnoletni młodzi ludzie są jeszcze uczniami" w dobie nauki w ciągu całego życia nie jest zbyt przekonywający). 
Chociaż w Europie taki wiek obowiązuje w większości krajów, nie ma całkowitej zgody co do tego, że jest to najbardziej optymalny wariant. Powstaje też pytanie: jak placówki oświatowe poradzą sobie w pierwszym roku reformy, kiedy będą musiały przyjąć zarówno sześciolatków jak i siedmiolatków. Przy obecnym niżu demograficznym może da się to ostatecznie załatwić, o ile będzie należyte finansowanie.
Zmiana programów nauczania i podręczników lub adaptacja dopiero co odnowionych, też jest w planach obecnego Ministerstwa Oświaty i Nauki, bowiem, zdaniem minister Jurgity Petrauskienė, szkoła ma nadążyć za zmianami, jakie niesie współczesne życie. Tu przypomnieć musimy, że dzieci ze szkół mniejszości narodowych mają się uporać z ujednoliconym programem nauczania języka litewskiego od klasy pierwszej. Czy nowa pani minister pochyli się nad problemem, który nie tylko kryje brak godzin lekcyjnych, ale też odpowiednich do nauki języka nieojczystego podręczników, materiałów dydaktycznych? 

Wiedza i jej ocena
Czy o poziomie zdobytej w szkole wiedzy i gotowości podjęcia studiów ma decydować jedynie ocena z egzaminu maturalnego? Jest to pytanie, które stawiają przed społecznością obecni decydenci. Jak wykazała praktyka, nastawienie całego procesu nauczania w gimnazjach na zdanie egzaminów nie sprzyja przyswajaniu szerokiej wiedzy i umiejętności. Poza tym wywołuje stresowe nastroje wśród uczniów i nauczycieli. 
Współczesny świat wymaga nie tylko określonej wiedzy z konkretnej dyscypliny, ale bodajże w większej mierze ogólnego rozwoju, nawyków oraz kompetencji. Kiedy wiedza jest coraz bardziej rozległa, a z drugiej strony równie szybko się dezaktualizuje, ważną sprawą staje się umiejętność ciągłej nauki, znajdowania niezbędnej informacji, jej weryfikowania i krytycznej oceny. Dwanaście lat nauki w szkole, zdaniem decydentów, nie może się ograniczać do wyników z egzaminu, więc będzie się dyskutowało o ocenie za określony kurs wiedzy. 
Pod ostrzałem ostrej krytyki znalazło się założenie o przedłużeniu czasu trwania roku szkolnego. Jak wynika z porównań, na Litwie mamy najkrótszy rok szkolny i najwięcej ferii, co z kolei powoduje duże obciążenie – nie tylko pod względem liczby godzin lekcyjnych, ale też zadań domowych. Rodzi to wielkie napięcie. Poza tym wydłużenie roku szkolnego w pewnym stopniu rozwiązałoby problem zbyt długich wakacji i wolnego czasu nastolatków, który przy mizernych ofertach treściwego jego spędzania budzi wiele problemów. Decydenci obiecują zwiększyć dostępność do pozalekcyjnych zajęć z 56 do 75 procent. Mają też w planie szkoły pracujące przez cały dzień. Dzieci będą tu mogły nie tylko odrabiać lekcje, ale też zająć się działalnością pozalekcyjną, rozwijać talenty. Jest to bardzo ważne dla uczniów z rodzin asocjalnych. 
Pomimo realizowania koncepcji optymalizacji sieci szkół, która w trosce o jakość i ujednolicenie poziomu kształcenia zakłada, że ma być zlikwidowanych 80 proc. placówek, nauczających mniej niż 120 dzieci, nowa władza planuje zachowanie początkowych małych szkółek oraz podstawówek, by młodsze dzieci miały "kuźnie" wiedzy najbliżej domu, przekształcając je np. w filie gimnazjów. W tej kwestii ministerstwo liczy na współpracę z samorządami, które są najlepiej zorientowane w sytuacji w poszczególnych miejscowościach. Tu warto przypomnieć, że model ten został pomyślnie zastosowany w rejonach wileńskim i solecznickim.

Być albo nie być – dylemat uniwersytetów i kolegiów
Jednym z podstawowych zadań, któremu ma sprostać obecny rząd, jest reforma szkolnictwa wyższego. Sytuacja, kiedy w kraju liczącym niecałe trzy miliony mieszkańców działa 14 państwowych uniwersytetów i około dwudziestu kolegiów, nie jest zgodna z europejskimi normami, gdzie średnio na milion ludności przypada jeden uniwersytet. Naturalnej selekcji uniwersytetów nie zdołano uskutecznić przy pomocy wprowadzenia tzw. koszyczka studenta. M. in. z powodu połowiczności zastosowanych środków: placówki obok przyniesionych przez studentów "koszyczków" otrzymały również bazowe finansowanie. Tak zneutralizowano konkurencję.
Obecny rząd, zważywszy, że na Litwie ma rację bytu 3-5 uniwersytetów, wezwał uczelnie, by zaproponowały swoją wizję przyszłości szkół wyższych oraz modele własnej egzystencji. Do 20 lutego otrzymano ponad 40 propozycji. Na rozkaz premiera powołano grupę ekspertów, która ma je rozpatrzyć i do maja przedstawić koncepcję konsolidacji szkół wyższych.
Podstawowym kryterium ma być jakość studiów. Oczywiście, że do jej zapewnienia nie wystarczy optymalizacji sieci. Potrzebne jest m. in. zniwelowanie dublowania programów kształcenia, pozostawiając te posiadające największy potencjał, wyodrębnienie priorytetowych kierunków dla poszczególnych uczelni, skoncentrowanie kadry naukowej, modernizacja wyposażenia, odpowiednio wysoko ustawiona poprzeczka dostania się na studia. Już od następnego roku akademickiego ma być ustalona minimalna liczba punktów, dająca możliwość podjęcia studiów na uniwersytecie i w kolegium – odpowiednio 4 i 2,5. Niektóre uczelnie mają zamiar stosować te zasady już tego roku.
Nie czekając na wnioski i decyzje rządowej grupy ekspertów, niektóre uczelnie poczyniły samodzielne kroki na drodze konsolidacji. Umowę o zjednoczeniu podpisał Uniwersytet Witolda Wielkiego, działający w Kownie i zlokalizowany w stolicy Litewski Uniwersytet Edukologiczny. Ma to uratować ostatnio dość często krytykowaną wileńską uczelnię, która m. in. od kilku lat nie może skompletować grup na takich kierunkach, jak matematyka, fizyka i in.
Czy rząd zaaprobuje powyższą decyzję, trudno przewidzieć w świetle tego, że właśnie kształceniu pedagogów ma być udzielona szczególna uwaga. Słuszne jest założenie, że nie sposób podnieść poziom wiedzy w szkołach (jak też na uczelniach) bez odpowiedniej kwalifikacji, zmotywowanych nauczycieli. Plan rządu zakłada osiągnięcie takich wskaźników, by procent najlepszych absolwentów szkół, podejmujących studia pedagogiczne, wzrósł z 12 do 15. Dziwne to trochę założenie, jednak w sytuacji, kiedy młodzież wyraźnie unika tego kierunku studiów, każdy krok wydaje się być pożądany.
Pomysł na kształcenie nauczycieli ma też Uniwersytet Wileński, który widzi jego urzeczywistnienie poprzez założenie przy uczelni akademii edukologii. Zachowanie Uniwersytetu w Szawlach, jako kuźni pedagogów, wydaje się być zatem wielce wątpliwe. 
Swoistą próbę zademonstrowania wyższości i wykazania inicjatywy w sprawie reorganizacji uczelni, poprzez założenie Uniwersyteckiej Konferencji Postępu (obok działającej od lat Konferencji Rektorów Uniwersytetów Litwy), podjęły: Uniwersytet Wileński, Wileński Uniwersytet Techniczny im. Giedymina, Kowieński Uniwersytet Technologiczny i Litewski Uniwersytet Nauk Medycznych. Te pewne swego potencjału placówki naukowe planują sobie rolę ośrodków, wokół których skupią się pozostałe uczelnie. 
Nie podlega, wydaje się, dyskusji również zachowanie Akademii Sztuk Pięknych (obok Akademii Muzyki i Teatru bądź ich fuzji) oraz Akademii Wojskowej. Pozostałe uczelnie, chociaż nadal wykazują chęć samodzielnego funkcjonowania, liczyć na takowy status mają niewiele szans, o ile reforma ma się odbyć i litewskie szkoły wyższe według jakości oferowanych studiów mają zdobyć szansę znalezienia się w gronie konkurencyjnych. Według obliczeń ekspertów, zwiększenie liczby absolwentów bowiem raczej nie nastąpi, wręcz przeciwnie. Wystarczy przypomnieć, że przed ośmiu laty było ich 56 tysięcy, zaś w ubiegłym roku zaledwie 26 tysięcy 
Ma też nastąpić optymalizacja sieci kolegiów. Kryterium przekształceń jednych i drugich uzależnią wyniki nauczania a nie liczba studentów. Jakie wskaźniki się uwzględni? Przede wszystkim – pomyślność absolwentów: czy pracują według zdobytych kwalifikacji, skutecznie robią karierę. Dla uniwersytetów – za priorytet będzie uznawana również jakość badań i prac naukowych.
Rząd planuje wprowadzić nieodpłatne studia bakalarskie. Na ustroniu przemian nie pozostaną też zawodówki. Należy jednak podkreślić, że proponowane schematy i nowości będą nadal dyskutowane.
Praktycznie reforma ma być sfinalizowana w roku 2025. Oczywiście, jej pomyślny przebieg będzie zależał od determinacji rządu, woli politycznej rządzącej koalicji, jak też uświadomienia przez społeczność szkolną i akademicką konieczności przemian. Nie jest też możliwa jakościowa zmiana bez odpowiedniego finansowania. Litwa w 2016 roku przeznaczyła na oświatę 4,3 proc. swego PKB, zaś kraje odnotowujące istotny postęp w tej dziedzinie, inwestują co najmniej 6 proc. 
Czy planowane zmiany dadzą efekt i wreszcie będziemy mogli mówić o sfinalizowaniu reformy oświaty, trudno obecnie prognozować. Jedno jest pewne – wyzwania są na miarę XXI wieku i jeżeli Litwa nie chce pozostać w tyle kroczącego zdecydowanie naprzód świata, musi im sprostać.

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Stanisław Moniuszko w Wilnie
Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie

Wiadomości (wp.pl)

Pożar hulajnogi elektrycznej. Strażacy użyli basenu

Strażacy z Solca Kujawskiego gasili pożar hulajnogi elektrycznej. Mimo użycia gaśnicy, urządzenie wrzucono do basenu, by zapobiec ponownemu zapłonowi. Na szczęście nikt nie ucierpiał.

"Robię się nieznośnie sentymentalny". Tusk dodał zdjęcie

"Sporo lat przeżyłem, problemów do rozwiązania jak zawsze cała masa, ale kiedy z nieba spada pierwszy śnieg, wracam myślą do dzieciństwa" - przekazał Donald Tusk w piątkowym wpisie na Instagramie, do którego dodał też swoje zdjęcie na tle zimowego krajobrazu. Jak dodał, "robi się wtedy nieznośnie sentymentalny".

Polacy szczerze o polityce UE. Białystok podzielony ws. migrantów

- Sądzę, że to bardzo dobrze. Ukrainie trzeba pomagać, mam nadzieję, że to się skończy. Tak samo migrantom, trzeba im pomagać, aby też mogli pozostać u siebie - mówiła nasza rozmówczyni, gdy zapytaliśmy ją, co sądzi o środkach przeznaczonych dla Polski na projekty realizowane w ramach polityki spójności Unii Europejskiej. Polityka spójności UE to strategia, której celem jest zmniejszanie różnic w poziomie rozwoju społeczno-gospodarczego między innymi krajami Wspólnoty. Koncentruje się na wspieraniu mniej zamożnych regionów i poprawie jakości życia mieszkańców, m.in. poprzez inwestycje w infrastrukturę, innowacje, ochronę środowiska, rynek pracy i edukację. Część pieniędzy zostanie wydana jednak na pomoc Ukrainie czy migrantom, o co zapytał mieszkańców Białegostoku reporter WP Marek Gorczak. Wśród przechodniów pojawiły się również krytyczne głosy w tej sprawie. - Według mnie to nie jest dobrze. Są jakieś ważniejsze rzeczy, ochrona zdrowia chociażby. Mam starszego tatę i trudno mi o opiekę pielęgniarską, bo jest tylko jedna pielęgniarką na całą dzielnicę. - Z tymi migrantami to mam wątpliwości. Po prostu się ich boję, zajadę gdzieś i ja nie wiem kogo spotkam - przyznali mieszkańcy Białegostoku. Obejrzyj całą sondę z Białegostoku, by poznać inne opinie Polaków. Materiał powstał we współpracy z Parlamentem Europejskim.