Lato i wakacje pozostały już tylko wspomnieniem, a kolejny rok szkolny nabiera tempa. 1 września na Litwie naukę rozpoczęło 328 tysięcy uczniów oraz około 125 tysięcy studentów. Po raz pierwszy próg szkoły przekroczyło tego roku 30 tys. pierwszoklasistów, a na pierwszy rok studiów przyszło 23,5 tys. młodych ludzi.
Nowy rok szkolny przyniósł jedną z ważnych zmian: obowiązkowe uczęszczanie sześciolatków do klas przygotowawczych i zgromadził w nich 30 tys. dzieci. Co prawda, nie zrobiło to zasadniczej rewolucji, bowiem – jak się okazało – 98 proc. dzieci w wieku 6 lat również w poprzednich latach uczęszczało do tzw. zerówek. Taki model ma pomóc wyrównaniu startu w pierwszej klasie. Skorzystają na tym szkoły dotknięte niżem demograficznym – mają szansę w ten sposób uzupełnić brak uczniów i uniknąć likwidacji. Niestety, nadal trwa proces zamykania szkół: po wakacjach ubyło 6 placówek i ich liczba wynosi teraz 1185. Proces ten, według analityków, potrwa jeszcze co najmniej 4 lata.
W procesie dydaktycznym i wychowawczym tego roku ma być akcentowana jakość oraz modernizacja nauczania, a szczególna uwaga zostanie zwrócona na uczęszczanie uczniów na lekcje. Podobno specjaliści doszli do wniosku, że opuszczanie zajęć ma wręcz katastroficzny wpływ na jakość nauczania i motywację.
Dla szkół polskich na Litwie tegoroczny wrzesień przyniósł bardzo dobrą nowinę: do klas pierwszych przyszło 1100 dzieci, o prawie sto więcej niż w roku ubiegłym. Według danych sprzed roku, po polsku w szkołach na Litwie naukę pobiera około 11,5 tys. uczniów, co stanowi 3,4 proc. w skali kraju. Ten wskaźnik procentowy dorównuje praktycznie danym z 1995 roku (mieliśmy wówczas 17898 uczniów, co stanowiło 3,44 proc.) i jest mniejszy o 0,43 proc. w porównaniu z najbardziej "urodzajnym" rokiem 2000, kiedy w szkołach polskich była rekordowa liczba uczniów – 22303. Niż demograficzny i emigracja, jak widać, jednakowo dotykają zarówno placówki litewskie jak i mniejszości narodowych.
Hojne dary z Macierzy
Kolejnym powodem do radości społeczności polskiej jest to, że Państwo Polskie nadal roztacza i rozszerza opiekę nad polskim szkolnictwem na Litwie: uczniowie pierwszych klas otrzymali tradycyjne wyprawki, dostarczone tego roku przez Fundację "Pomoc Polakom na Wschodzie" i zakupione ze środków finansowych Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP w ramach realizacji projektu wspierania edukacji polskiej na Litwie.
Jak zaznaczył prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie "Macierz Szkolna" Józef Kwiatkowski, tegoroczne wyprawki wyróżniają się zarówno liczbą jak też jakością. W plecakach pierwszoklasistów znalazły się nie tylko zeszyty i przybory do pisania, ale też gra planszowa "Polak Mały" (ufundowana przez IPN), książka "Baśnie i legendy polskie" oraz zestaw do zapakowania śniadania.
Po raz pierwszy rozdysponowano "Bon Pierwszaka" (500 zł dla każdego pierwszoklasisty). Na uroczyste wręczenie wyprawek oraz "Bonu Pierwszaka" w pierwszych dniach września na Litwę przybyli: wiceminister spraw zagranicznych RP Jan Dziedziczak, dyrektor Departamentu Współpracy z Polonią i Polakami za Granicą Mateusz Stąsieka, prezes Fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie" Mikołaj Falkowski i jej wiceprezes Ewa Ziółkowska, którzy w obecności ambasadora RP w Republice Litewskiej Jarosława Czubińskiego i konsula generalnego Stanisława Cygnarowskiego, kierowników wydziałów oświaty, dyrektorów szkół, nauczycieli, rodziców i dzieci dokonali uroczystego przekazania darów.
Witając zebranych w Domu Kultury Polskiej w Wilnie, minister Jan Dziedziczak m. in. powiedział: "To jest bardzo ważne, że będąc lojalnymi obywatelami Litwy, pamiętacie o swoich korzeniach, jesteście dumni z tego, że należycie do narodu spod znaku Orła Białego". Dla nas bardzo ważne jest, żeby kolejne pokolenia naszych rodaków o tym pamiętały, żeby były z tego dumne, należały do wspólnoty Polaków, których łączy wspólna historia, kultura, tradycje i język polski. (...) Dziękuję tym, którzy sprawiali i sprawiają, że polskość na Litwie jest obecna. (...) Cieszy nas bardzo, że w tym roku jest więcej pierwszoklasistów niż w latach ubiegłych. Będąc synem nauczycielki urodzonej w Wilnie, chciałbym podziękować waszym nauczycielom, że tak wspaniale przekazują język polski i inne przedmioty kolejnym pokoleniom uczniów. Serdecznie dziękuję rodzicom za przekazywanie wartości w rodzinie, za mówienie w języku polskim w domu, za to, że dzieci tak pięknie mówią w języku ojczystym, a także za to, że posyłacie je do polskich szkół, co jest szczególnie ważne i godne podkreślenia. Tym samym kultywujecie polskość i dzięki wam polskość jest wciąż wśród was obecna".
Zabierając głos prezes Fundacji "Pomoc Polakom na Wschodzie" Mikołaj Falkowski nie krył radości: "Cieszy, że wzrasta liczba dzieci w polskich szkołach i polska szkoła jest dobra, co świadczy o tym, że warto jest ją wspierać". Przedstawił też szerzej formułę tegorocznego wsparcia pierwszoklasistów: "Plecaki wraz z dodatkami stanowią około 40 proc. wsparcia finansowego przeznaczonego na jednego ucznia. Reszta całego projektu, opiewającego na kwotę 1 mln zł, to wsparcie dla szkół policzone proporcjonalnie w takiej samej skali na każde dziecko.
Z każdą ze szkół zostanie podpisana umowa na realizację "Bonu Pierwszaka", która będzie dotyczyła określonego katalogu wydatków. Dyrekcja szkoły w porozumieniu z komitetem rodzicielskim będzie mogła zdecydować, czy pieniądze, którymi będzie dysponować, przekaże w formie "500 plus" w kopercie dla dzieci z rodzin gorzej usytuowanych, wielodzietnych lub wymagających wsparcia socjalnego, na czym nam bardzo zależy, czy zrealizuje to wsparcie w formie nie pieniężnej, ale przekładającej się na funkcjonowanie świetlicy, wsparcie nauczania języka polskiego, doposażenie klas, w których są prowadzone zajęcia dla pierwszaków, zakup strojów sportowych czy organizację dowozu dzieci na zajęcia pozalekcyjne.
Szkoły mają absolutną swobodę, by zadecydować, na co chcą wydać tę kwotę. Jeżeli będzie taka wola komitetu rodzicielskiego i dyrekcji, że wszyscy chcą przekazać pieniądze dla dzieci w formie gotówkowego wsparcia – wspaniale, projekt to umożliwia. Jeżeli szkoła zdecyduje się na częściowe bezpośrednie wsparcie finansowe i częściowe refinansowanie działań rozwojowych, również jest to możliwe".
Wsparcia doczekają się też tegoroczni maturzyści; nad formą tego trwa dyskusja. To bardzo hojny gest Macierzy, uwzględniając, że polskie szkoły i przedszkola otrzymały również pokaźne zastrzyki w postaci środków edukacyjnych, wyposażenia i innych rzeczy potrzebnych do unowocześniania i doskonalenia procesu nauczania i rozwoju dzieci. Tego lata został też wznowiony (po 10 latach) projekt letnich kolonii edukacyjnych w Polsce, na które pojechało około 300 uczniów klas VI-IX.
Jakość i konkurencyjność
To, że liczba pierwszoklasistów nam się nie zmniejsza a rośnie, jest bezspornie uwarunkowane jakością pracy placówek z polskim językiem nauczania, które, jak wykazały ostatnio rankingi szkół średnich i gimnazjów, są konkurencyjne wobec szkół z państwowym językiem nauczania.
Wśród 346 placówek, uczestniczących w rankingu czasopisma "Veidas", w pierwszej setce mamy 10 polskich gimnazjów i szkół średnich. W tej liczbie jest 5 wileńskich "kuźni wiedzy": gimnazja – im. Jana Pawła II, im. A. Mickiewicza, im. J. I. Kraszewskiego, szkoły średnie – im. Wł. Syrokomli i im. J. Lelewela oraz 5 z rejonów wileńskiego i solecznickiego. Najwyżej uplasowało się Gimnazjum im. św. Urszuli Ledóchowskiej z Czarnego Boru (23 pozycja), poza nim w trzydziestce znalazły się jeszcze dwa polskie gimnazja.
Nie może nie cieszyć również fakt, że absolwent gimnazjum w Ejszyszkach Daniel Rogoża zdobył 3 setki na maturze i został studentem medycyny na litewskiej uczelni, zaś gimnazjalista z Mickun – Konstanty Keda (obecnie uczeń klasy XI) został uznany za jednego z najlepszych uczniów na Litwie: w roku ubiegłym zdobył trzy trzecie miejsca na republikańskich olimpiadach z biologii, nauk przyrodniczych oraz języka litewskiego wśród uczniów szkół mniejszości narodowych. Absolwenci polskich szkół byli też wśród setkowiczów tradycyjnie uhonorowanych przez premiera.
Oczywiście, osiągnięcia mogą i mają być jeszcze lepsze. Ich siłą napędową winna stać się ścisła współpraca szkoły i rodziny, która pomoże zmotywować ucznia do dążenia do sukcesu.
Mówiąc o wynikach pracy polskich szkół nie sposób pominąć rzeczy zasadniczych, stanowiących o ich atrakcyjności: jest to działalność pozalekcyjna oraz wychowanie w duchu katolickim, co stanowi najlepszą wizytówkę naszych szkół.
Brak dobrej woli rodzi problemy
Witając radosne święto 1 września, nie możemy, niestety, poszczycić się tym, że problemy, związane z akredytacją średnich szkół na gimnazja, udało się pomyślnie rozwiązać.
Jak nieraz pisaliśmy, w ubiegłym roku szkolnym, wbrew akcjom protestacyjnym środowisk szkolnych, sytuacja w Wilnie nadal pozostaje praktycznie bez zmian. Wileńska Szkoła Średnia im. Wł. Syrokomli, która miała być akredytowana jako placówka realizująca proces kształcenia z elementami wychowania katolickiego, nie zdołała przekonać decydentów co do możliwości realizacji wybranej koncepcji. Dziś będzie kontynuowała proces akredytacji jako szkoła o kierunku humanistyczno-artystycznym. Czy zgodnie z obietnicami akredytacja nastąpi jeszcze w tym roku kalendarzowym, dowiemy się już wkrótce, śledząc jej koleje.
Cynicznym i pozbawionym wszelkich skrupułów można nazwać proces z udziałem Wileńskiej Szkoły Średniej im. J. Lelewela (dawnej "Piątki"). Jej uczniowie stali się zakładnikami rządzącej koalicji w samorządzie, która postanowiła wyrugować placówkę z zajmowanego gmachu przy ul. Antakalnio 33, gdzie szkoła funkcjonuje od okresu powojennego.
Na mocy decyzji rady samorządu z lipca ubiegłego roku, szkoła ta powinna przenieść się do swojej filii – podstawówki im. A. Wiwulskiego przy ul. Minties 3 (dzielnica Żyrmuny). Przenosiny te mają stać się gwarantem, że szkoła otrzyma akredytację na długie gimnazjum o kierunku inżynieryjnym. Władze miasta na czele z wicemerem Valdasem Benkunskasem obiecały dokonać remontu budynku przy ul. Minties 3 do 26 sierpnia br.
W dniu 1 września prace remontowe przy ul. Minties wcale nie zapowiadały rychłego ich końca. Wewnątrz mają potrwać jeszcze miesiąc (zdaniem Benkunskasa, w co trudno jest uwierzyć, widząc stan pomieszczeń), a na zewnątrz do 1 stycznia 2017 roku. Ponadto liczba uczniów, którą może zmieścić ten budynek jest mniejsza niż obecnie kształci się "u Lelewela". Brak tu odpowiedniej sali widowiskowej (połączona jest ze stołówką). Ewidentnie pogarszane są więc warunki nauki i pracy.
Chociaż władze miasta twierdzą, że włożone ogromne środki 2,3 mln euro uczynią szkołę najnowocześniejszą w mieście. (Śmiem jednak wątpić, znając "zdolności" litewskich decydentów do kupowania rzeczy i usług według bajońskich cen, że imponujące sumy wydane na remonty przełożą się na wspaniałą jakość. Przypuszczać można, że część wydatkowanej sumy pokryła koszt przyśpieszonego tempa robót. A to na domiar nie musi gwarantować wysokiej jakości prac).
Jak w takich warunkach będzie wyglądać proces nauczania we wrześniu? Społeczność szkoły postanowiła, że zanim remont nie zostanie całkowicie ukończony, uczniowie będą pobierali naukę w swoim budynku na Antokolu. Czy opuszczą go po tym terminie? Co do tego trwa dyskusja. Czy taki stan wraz z trwającym remontem pozwoli na prowadzenie procesu akredytacji? Wicemer Benkunskas zapewnia, że, owszem, byle szkoła po uporządkowaniu wnętrz budynków przy ul. Minties tam się przeniosła. Co świadczy o tym, że ubiegłoroczny brak pozwolenia na akredytację był stronniczą decyzją, wcale nie związaną z przygotowaniem merytorycznym placówki, tylko chęcią usunięcia polskiej szkoły z prestiżowej dzielnicy i poprawy warunków lokalowych litewskiego progimnazjum.
Jak się czują uczniowie "Lelewela" w swojej – nie swojej szkole? Czy kogoś ciekawi stan emocjonalny dzieci i młodzieży? Np. panią prezydent, która ostatnio mocno się zaangażowała (ale widocznie tylko słownie) w proces realizacji koncepcji szczęśliwego dzieciństwa, szkoły bez przemocy i drwin, choć nie znalazła czasu, by spotkać się ze społecznością szkoły, która znalazła się we wręcz dramatycznej sytuacji, poręczając to swoim urzędnikom. Jakie uczucia będą odczuwały wobec kolegów-Litwinów, którzy mają zająć ich klasy, polskie dzieci? Kto o tym pomyśli i kto odpowie za tak realizowane "wychowanie patriotyczne" oraz szacunek i miłość wobec Ojczyzny-Litwy. To właśnie takie buldożeryjne akcje, a nie ciągle akcentowana "wroga propaganda", kształtują odpowiednie postawy obywatelskie.
Stanowisko władz samorządowych zaprogramowało jeszcze jeden konflikt: na linii dyrektor – społeczność szkolna. I jest to oburzające zagranie w stylu sławetnej sowieckiej zasady: dziel i rządź. Pozujący na młodych chłopaczków w dobrze skrojonych garniturach liberałowie z wileńskiego samorządu chyba z mlekiem matki wyssali tę zasadę, bo przecież dorastali już w niepodległej Litwie.
Wielka szkoda, że tegoroczny pierwszy września stał się Polakom na Litwie dniem, symbolizującym cynizm rządzącej samorządowej koalicji oraz poglądową lekcją pogwałcenia równych praw obywateli, przestrzegania zasad Traktatu o dobrosąsiedzkiej współpracy między Polską i Litwą oraz prawa człowieka i obywatela do kształcenia swoich dzieci w ojczystym języku w wybranej placówce oświatowej.
Przesunięcie Szkoły Średniej im. J. Lelewela na prawy brzeg Wilii i pozbawienie dzielnicy Antokol oraz przyległych terenów polskiej (też rosyjskiej) placówki, pozostaje na sumieniu władz samorządowych, które, jak widać, takowego nie posiadają. Z praktycznej strony fakt istnienia w tej samej dzielnicy (w odległości paru kilometrów) dwóch polskich szkół średnich, ubiegających się o akredytację na gimnazja, w żaden sposób nie może być uznany za rozwiązanie słuszne. Jednak takie usytuowanie placówek widocznie wcale nie przeszkadza obecnym władzom miasta realizować założenia reformy, która miała mieć na celu racjonalne rozlokowanie szkół. Górą są interesy polityczne – realizacja obietnic swoim wyborcom, że litewskie progimnazjum na Antokolu będzie miało godne warunki do nauki. A że przy tym z rozległej dzielnicy zostanie wyrugowana szkoła polska, to już nikogo nie ciekawi.
Szkolnictwo polskie na Litwie w okresie po II wojnie światowej przeżywało kilka trudnych etapów: najpierw próbowano je lituanizować, później rusyfikować, szykanowano brakiem podręczników, wprowadzaniem różnorodnych modeli... Wytrwało, nawet w jakże niebezpiecznych stalinowskich czasach. Orężem w walce o przetrwanie była wiara i przekonanie, że szkoła z ojczystym językiem nauczania i wychowania, opartym na tradycyjnych wartościach, jest dla naszych dzieci najlepsza. Będąc zdecydowani i zdeterminowani, tym razem mamy również szansę zwyciężyć.
Panowie benkunskasowie, simaszusowie i inni odejdą prędzej czy później – taki jest los przybyszy. A my pozostaniemy na swoim, o ile będziemy zdawali sprawę, co jest zawarte w tym pojęciu i tego "swojego" bronili.
komentarze (brak komentarzy)
W ostatnim numerze
NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL
ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!
POLITYKA
2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ
LITERATURA
NA FALI WSPOMNIEŃ
XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"
WŚRÓD POLONII ŚWIATA
RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY
MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA
prześlij swojeStare fotografie
Wiadomości (wp.pl)
Bezpośrednia linia Putina. "Żadnych niewygodnych pytań"
Kreml zamierza wyeliminować wszelkie kłopoty, które mogą pojawić się podczas corocznej, "wielkiej konferencji" Władimira Putina. Dyktator "nie usłyszy żadnych niewygodnych pytań", a ze sceny natomiast poleją się zapewnienia i obietnice dla żołnierzy i ich rodzin.
Romanowski: Kolejna porażka Tuska i bodnarowców
"Sąd w postępowaniu zażaleniowym jasno wskazał, że zatrzymanie oraz przeszukanie mnie w lipcu br. były nielegalne" - napisał na swoim profilu na platformie X Marcin Romanowski. Dodał, że ci, "którzy stoją za tym bezprawiem, odpowiedzą przed uczciwym sądem i trafią za kraty".
Pożar hulajnogi elektrycznej. Strażacy użyli basenu
Strażacy z Solca Kujawskiego gasili pożar hulajnogi elektrycznej. Mimo użycia gaśnicy, urządzenie wrzucono do basenu, by zapobiec ponownemu zapłonowi. Na szczęście nikt nie ucierpiał.