Od lat dziesięciu prawie jest autorką "Magazynu Wileńskiego". Pisze na tematy religijne, ale również znana jest Czytelnikom pisma jako autorka interesujących reportaży z różnych miejsc świata, artykułów okazyjno-refleksyjnych, jak przykładowo na Dzień Ojca czy Matki....
Siostra Anna Mroczek ze Zgromadzenia Sióstr od Aniołów. Osoba znana niejednemu wilnianinowi, a już na pewno dla wielu – z nowowilejskiej parafii św. Kazimierza, z którą to była najbardziej związana w okresie wileńskim swej działalności. Znana nie tylko jako "katechetka z Polski", wychowawczyni i przewodniczka młodzieży, kierowniczka teatrzyku "Betania", organizatorka wielu świąt i uroczystości szkolnych, z wystawieniem sugestywnych jasełek włącznie…
Na pewno jest osobą nieprzeciętną i wzbudzającą zainteresowanie, o czym świadczy chociażby ciekawość sympatyków naszego pisma, czasami zapytujących: "A ta siostra zakonna – jak się znalazła na łamach?". Właśnie tak: swego czasu zapytaliśmy ją, czy nie podjęłaby się pisania na tematy religijne. Powiedziała, że spróbuje i… czyni to bezinteresownie już od wielu lat, z numeru na numer. Mimo że nie jest już, jak dawniej, z Wilnem związana, a obowiązki wobec zgromadzenia każą o nich pamiętać w pierwszą kolej, czasami wyjeżdżać na drugi kraniec świata… Kiedy wpada do redakcji (tak nieczęsto!..), można z siostrą pożartować, porozmawiać na każdy temat, zapominając, że jest osobą "kościelną". Używa w luźnej rozmowie miejscowych "wtrętów" językowych i "po naszemu" zaciąga…
Niech więc tym razem siostra Anna będzie nie tylko autorką, lecz też bohaterką numeru: w takiej małej odsłonie jej "życia z Aniołami" (bo tylko na taką dała się namówić). I niech to będzie mały ukłon w jej stronę – w podzięce za twórczy udział w życiu pisma. A ważnym argumentem, by napisać o zakonnicy, jest trwający Rok Życia Konsekrowanego.
Okres wileński
– Z Wilna tak naprawdę, do końca nie wyjechałam – mówi siostra Anna. – Jest coś takiego w charakterze tego miasta, co się z moim charakterem spotkało… Ta ziemia, ludzie… Chociaż według reguł naszego zgromadzenia – nie ma w nim miejsca na tego rodzaju przywiązania… W sensie "strukturalnym" zakonu – nie jestem już bezpośrednio z Wilnem związana, a wciąż do niego wracam, dosłownie i duchowo… Łączy mnie z nim przede wszystkim apostolstwo, od którego się nie odżegnuję oraz odpowiedzialność za to – parafrazując Antoine de Saint-Exupery`ego – co tu oswoiłam, pielęgnowanie czegoś dobrego, co się tu poczęło…
Jeszcze w czasie nowicjatu, zawdzięczając ich mistrzyni, która – jak mówi siostra Anna – "nie bała się swym wychowankom otwierać świat", nowicjuszki w pełnym składzie udały się na Wschód. To była taka praktyka: pomoc siostrom anielankom tam pracującym. Jeszcze istniał Związek Radziecki i nie było granic między Litwą, Białorusią i Ukrainą. Święta Bożonarodzeniowe 1992 spędziła na Ukrainie. Mocne wrażenia: rekonsekracja kościoła, urządzanie wraz z miejscowymi ludźmi szopki, o której nic nie wiedzieli… "Pierestrojkę" więc poznawała nie tylko z mediów, lecz też na własnym doświadczeniu.
Siostra Anna mówi, że Wilno sobie "wylosowała". Jedna z osób, pracujących w nowowilejskiej szkole średniej, wówczas jeszcze jako dwudziestej szóstej, prosiła, by powiadomić zgromadzenie, iż bardzo potrzebują tu katechetki. Siostra Anna powiadomiła o tym generalną, a gdy ta w głos się zastanawiała, kogo by tu wysłać, zaproponowała własną osobę. I chociaż według reguły zgromadzenia nie powinna była dostać takiego skierowania, to jednak… spotkała się z zaufaniem. Tak więc w Święta Bożego Narodzenia 1993 była już w Wilnie. A na początku następnego roku otrzymała oficjalne skierowanie do parafii św. Kazimierza oraz jako katechetka – do obecnego Gimnazjum im. J. I. Kraszewskiego. Przyjechała tu sama, na rok, a pozostała na… czternaście.
Praca w szkole, w parafii, na rzecz młodzieży, pomoc w kościele. Dzieci, młodzież – to według charyzmatu zgromadzenia – "działka" najbardziej uprzywilejowana w ich działalności. A teatr? – pytam siostrę. – Jaką rolę w niej spełnia?
– Jest doskonałym narzędziem wychowania. Zauważyłam, jakże wiele pozytywnych emocji, poczucie wzajemnej solidarności wyzwala w dzieciach... Katechetka Krystyna w tej szkole przygotowywała już jasełka, do czego się włączyłam. Wspólnie przygotowałyśmy również przedstawienie na Wielkanoc. To było jedno z pierwszych tu wielkanocnych przedstawień, w ramach przygotowań do Triduum Paschalnego – odegranie ważnych scen z Ewangelii: z jawnogrzesznicą, z niewidomym Bartymeuszem, Ostatniej Wieczerzy – mówi siostra.
– Przed Wielkanocą 1995 śp. biskup Juozas Tunaitis prowadził rekolekcje parafialne. Pani Helena Juchniewicz, wówczas jeszcze jako zastępca dyrektora nowowilejskiej szkoły, wpadła na pomysł, by zaprosić biskupa do ich szkoły i to przedstawienie mu pokazać. Zgodził się, obejrzał, a później w jednym z udzielanych wywiadów powiedział, że ta szkoła była pierwszą, którą odwiedził po czasach komunistycznych…
Z grupą teatralną "Betania" odegrali wszystkie sztuki Jana Pawła II. To była inicjatywa tej młodzieży, z którą się wybrała jako opiekunka na Światowe Dni Młodzieży do Köln, zaraz po śmierci Papieża JPII. Zobaczyli tam wiele zrzeszonych grup i powiedzieli, że sami również chcą coś wspólnie robić. Tak więc każdego roku, w każdą rocznicę śmierci Jana Pawła II – występowali z nową sztuką, aż do czasu Jego beatyfikacji. Z tych okazji rocznicowych organizowali w Ostrej Bramie dni wspomnień, łącznie z Mszą świętą, modlitwami, odsłonami Jego twórczości.
– Z członkami "Betanii" nadal się spotykamy, ale już bardziej "sentymentalnie", a nie warsztatowo – mówi siostra. – Już nic nie odgrywamy, z powodu czego niektórzy mieli nawet za złe, że się nic nie dzieje. Ale uważam tak: wszystko ma swój czas. Moi artyści zaczęli zakładać rodziny, rodziły im się dzieci… Nastał czas, gdy musieli być bardziej zaangażowani do życia swej rodziny. A jeszcze – do nauki, studiów, wymagających dużej odpowiedzialności i wielu sił twórczych.
W ciągu tych czternastu lat w Wilnie nie była sama. Zresztą siostry anielanki zawsze tu były obecne, od założenia zgromadzenia, ale się nie ujawniały.
– I nie ma uszczerbku z tego powodu w naszej działalności – kiedy się nie ogłaszamy – mówi siostra. – Dlatego obecnego wywiadu również udzielam z pewnym zawieszeniem: lepiej, być może, żeby się o nas mniej mówiło…
Wstęp do życia konsekrowanego
Anna Mroczek urodziła się we wsi Mroczki województwa mazowieckiego. Po ukończeniu Szkoły Podstawowej im. Bolesława Prusa w Kałuszynie, na życzenie ojca wstąpiła do Technikum Ogrodniczego w Zespole Szkół Rolniczych im. Stanisława Staszica w Miętnem. W tej szkole, w czasie "Solidarności", zawiesili krzyże, a w trakcie walk o obronę komuny kazano te krzyże zdjąć. I wówczas w tej szkole, w czasie, kiedy Anna Mroczek była maturzystką, doszło do pewnego ewenementu: obrony krzyża przez uczniów. Zrozumiała wówczas: jeżeli się stanie po stronie krzyża, to się zwycięży. Był rok 1983. Później, na tę pamiątkę, na dziedzińcu szkolnym stanął krzyż.
– Pochodzę z rodziny religijnej, więc była to dla mnie tym mocniejsza lekcja wiary – mówi siostra Anna. – Krzyż pokazał swą siłę dla nas, uczniów komunistycznej szkoły, a nam dał łaskę, by się za nim ująć…
Po ukończeniu technikum ogrodniczego podjęła studia w tym kierunku, chociaż jej myśli skierowane były już ku swemu powołaniu. Ale rodzic był twardy: ukończysz studia, pokażesz mi dyplom, a później zrobisz, co zechcesz. Zdobyła więc wykształcenie w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, została magistrem inżynierem ogrodnictwa. Od drugiego jednak roku podjęła studia równoległe: w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, na kierunku misjologii, ponieważ zakładał poznawanie takich arcyciekawych, jej zdaniem, przedmiotów jak np. etnografia, religie świata. Codziennie przemierzała Warszawę z jednego krańca do drugiego (studia dzienne), śpiesząc na wykłady do różnych uczelni. Nie było mowy, oczywiście, by w tym biegu mieć czas na jakieś życie towarzysko-studenckie.
W 1987 roku poznała pewną siostrę anielankę i zrozumiała, że, być może jej droga prowadzi właśnie do Zgromadzenia Sióstr od Aniołów. W ciągu dwóch i pół lat była tylko postulantką, nie wchodząc na kolejne szczeble studiów (okres nowicjatu zakłada odizolowanie od świata, by się bardziej zwrócić ku Bogu).
Upragniony dla ojca dyplom okazała mu w roku 1989… Był mądrym człowiekiem i się nie sprzeciwiał, chociaż i nie udawał, że jest szczęśliwy z powodu jej decyzji. Siostra Anna również go rozumie: życzył jej pomyślnego startu życiowego: tak zwanym "badylarzom" w tamtych czasach bardzo dobrze się powodziło…
Po trzech latach otrzymała drugi dyplom – Akademii Teologii Katolickiej, zaświadczający, że jest magistrem teologii, kierunek – misjologia.
W ciągu następnych dwóch lat katechizowała w pobliskiej od Warszawy parafii – w Konstancinie. Następnie był okres wileński, w czasie którego, w roku 2004 uzyskała doktorat z teologii na Uniwersytecie Śląskim.
Po roku 2008, kiedy wróciła z Wilna, będąc wikarią generalną, odpowiadała za apostolstwo zgromadzenia. W ramach tych obowiązków wiele wyjeżdżała, pracowała z młodzieżą, zajmowała się formacją wolontariuszy, co zakładało planowane wyjazdy- spotkania w różnych miejscach kraju, ale również poza nim – na Krymie, na Syberii.
Obecnie pełni obowiązki generalnej ekonomki zgromadzenia: odpowiada za jego materialne dobra, inwestycje.
Zgromadzenie – historia i dzień dzisiejszy
Powstało w Wilnie przed 126 laty, założone przez Wincentego Kluczyńskiego, inspektora Seminarium Duchownego w Wilnie.
– Widział, jak po Powstaniu Styczniowym księża ograniczani są w swej działalności. Gdy kapłan chciał się wyspowiadać, musiał mieć pozwolenie generała-gubernatora na wyjazd ze swej parafii. Kazań nie można było głosić, jedynie czytać z 16-wiecznej księgi. Księży poddawano różnym prowokacjom: zmuszano do współpracy z władzami, wymagano bycia rusofilami – mówi siostra Anna.
– Kapłanem być w tamtym czasie było niełatwo. Mógł działać tylko w obrębie świątyni. Wincenty Kluczyński wpadł więc na pomysł: to siostry od aniołów – bezhabitowe, pracujące w różnych zawodach, podejmujące się różnych zajęć – powinny być "przedłużeniem" zasięgu rąk kapłana, docierać tam, dokąd on dotrzeć nie może. Czyli miały nieść pomoc kapłanom w ich działalności duszpasterskiej.
Dwadzieścia sióstr zostało wywiezionych na Syberię za to, że nauczały religii, przechowywały ojca Antoniego Ząbka w Pryciunach. To była wielka ofiara ze strony zgromadzenia i Boże przyzwolenie, ponieważ one tam, na tej Syberii, były wielkimi apostołkami. A po powrocie, kiedy się rozpoczęła tzw. repatriacja, niektóre tu pozostały…
– Siostry od aniołów są szczególnie mile widziane tam, gdzie kapłanów brakuje. Na przykład – w Syberii, gdzie jeden kapłan przypada na powierzchnię równą trzem Polskom. Trzeba, by i tam ktoś katechizował – kontynuuje siostra Anna. – W roku bieżącym czynione są starania otwarcia naszej placówki na Syberii.
Główny natomiast cel ich zgromadzenia: głosić, wspierać i szerzyć wiarę. A więc katecheza dzieci i młodzieży – pierwszoplanowe zadanie według charyzmatu zgromadzenia.
– Nasze zgromadzenie nie jest liczne – mówi siostra Anna. – Jest nas około 150 na cały świat. Oprócz krajów europejskich, działamy również w trzech afrykańskich: w Kongo, Rwandzie, Kamerunie. Na taką przestrzeń jest nas bardzo mało. Stanowi to jednak również specyfikę zgromadzenia – według założeń Wincentego Kluczyńskiego: byśmy współpracowały ze świeckimi. Jedna siostra powinna mieć przynajmniej dziesięciu zelatorów (wolontariuszy). W takim więc układzie, gdzie siostra jest tym łączącym zelatorów węzłem, nie jest nas znów tak mało…
Pasje: edytorska, fotograficzna...
Robienie zdjęć – to zamiłowanie od dziecka. Jeszcze w szkole podstawowej uczęszczała do kółka fotograficznego. Pociągało ją nie tylko "zatrzymanie" na błonie jakiejś chwili oczarowania pięknem krajobrazu, nie tylko to, co zostało uwiecznione "pstryknięciem", lecz również całe misterium laboratoryjne wywoływania zdjęć – proces cudownego powstawania obrazów.
Po latach wróciła do tej pasji – wraz ze swoimi uczniami, członkami teatru "Betania" – podczas wspólnych wyjazdów. Ale siostra Anna niekoniecznie musi dokądkolwiek wyjeżdżać, by się zachwycić... pełnymi zdumienia wielkim światem oczami dziecka, kruchą pajęczą nicią, kołysaną na wietrze, spokojem, zastygłym w twarzy steranego życiem człowieka...
Niektórymi z tych zdjęć-zachwyceń można pocieszyć oko w miniksiążeczkach z serii "Dotykanie tajemnicy", która się ukazała nakładem Wydawnictwa Księży Pallotynów APOSTOLICUM.
– Ta seria jest inspiracją w ramach apostolstwa – mówi siostra Anna. – Została wydana z myślą, by prowadziła człowieka do refleksji na temat pierwotnych obdarowań: darem wzroku i spojrzeniem, dotykiem rąk...
Właśnie tak wymownie zostały zatytułowane: "Zwiastowanie dotykiem", "Fenomen oczu", "Pasja istnienia", "Życie jest tańcem" i in., na treść których składają się właśnie te sugestywne zdjęcia, ale również – teksty siostry i wybrane cytaty znanych twórców, skupiające uwagę czytelnika na czymś, czego tak naprawdę w swym życiu nie zauważamy, a co jest po prostu szczęściem: że możemy oddychać, widzieć, podziwiać, odczuwać bliskość innego człowieka... I tu się nie da nie zauważyć wielkiej wrażliwości siostry: na poezję, na piękno słowa ojczystego, na urok krajobrazów, na innego człowieka, by się – jak te Boże anioły nad nim codziennie, w każdym miejscu pochylać... Czego dowodem jest książeczka z nazwanej serii "Kwiaty na niebie"– poświęcona parafii nowowilejskiej. Zawarte w niej refleksje – to nie tylko ból najbliższych tych młodych osób, powalonych chorobą... To również przeżycia i doświadczenia siostry, która była blisko, która o tym wiedziała i to odczuła...
Ma siostra Anna na swoim koncie twórczym również inne wydania: jak chociażby książka poświęcona 125-leciu zgromadzenia pt. "Z aniołami ku chwale Boga", która się ukazała w 2014 roku.
– Została wydana z mojej inicjatywy. Przyłożyłam się do niej bardziej autorsko niż edytorsko – mówi siostra Anna. – W oddzielnych krótkich migawkach z życia sióstr anielanek wziętych, pragnęłam pokazać ich zaangażowanie, jak w wielu różnych miejscach i sytuacjach anielanki mogą się znajdować... Każdy przedstawiony epizod posiada swoją "twarz", konkretnego bohatera. Chciałam pokazać przede wszystkim charyzmat zgromadzenia, ale jeszcze bardziej – doświadczenie wiary, obecność Kościoła w życiu narodu. To wydanie stanowi prezentację charyzmatu naszego zgromadzenia w 125-letniej jego historii.
Nie został bez uwagi edytorskiej zgromadzenia i siostry Anny założyciel ich zakonu Wincenty Kluczyński, którego osobowości, życiu i działalności poświęciła swoją pracę doktorską. Wydana została, co prawda, w minimalnym nakładzie, ale siostra ma nadzieję, że w roku 2017, na stulecie założyciela, publikacja zostanie wznowiona i upowszechni o nim wiedzę, również w Wilnie, gdzie został pochowany.
"Z Aniołem Stróżem przez życie. Modlitwy wybrane", "Dobrego dnia z Aniołem Stróżem. Myśli na każdy dzień roku" – to tytuły, które się ukazały również z inicjatywy i pod redakcją siostry.
* * *
Siostra Anna Mroczek – jedna z tych, które chodzą wśród innych ludzi – w świeckim ubraniu, ale... z obrączką na palcu – znak oddania się Bogu w czystości, ubóstwie i posłuszeństwie. Skromne w ubiorach, ciche w słowach, uśmiechnięte... Nie sposób ich po prostu rozpoznać w tłumie. Ale czy potrzeba?.. Po prostu... bądźmy bardziej uważni, życzliwi względem innego człowieka... I bardziej cisi... A może uda nam się wówczas usłyszeć za swoimi plecami szmer skrzydeł naszego Anioła...
komentarze (brak komentarzy)
W ostatnim numerze
NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL
ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!
POLITYKA
2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ
LITERATURA
NA FALI WSPOMNIEŃ
XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"
WŚRÓD POLONII ŚWIATA
RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY
MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA
prześlij swojeStare fotografie
Wiadomości (wp.pl)
Wolna Wigilia? Hołownia ma sposób. "Nie żartuję, ja naprawdę w to zrobię"
Szymon Hołownia, marszałek Sejmu, zadeklarował poparcie dla ustanowienia Wigilii dniem wolnym od pracy. Decyzja może zapaść w przyszłym tygodniu, a zmiany obowiązywać od 2025 roku.
"Zaklinacz Trumpa" na Florydzie? Misja szefa NATO
Mark Rutte, sekretarz generalny NATO, udał się na Florydę, by spotkać się z prezydentem elektem USA Donaldem Trumpem w jego rezydencji Mar-a-Lago. Informację tę podał holenderski dziennik "De Telegraaf". Rutte podróżował samolotem rządu holenderskiego, ponieważ NATO nie posiada własnych maszyn.
Zaczęli krzyczeć w stronę Hołowni. "Gdzie pan był w marcu"
Gorąco podczas spotkania Szymona Hołowni z mieszkańcami Rypina. Emocję wzrosły po tym jak Hołownia zaczął mówić o Radosławie Sikorski. Dwóch mężczyzn zaczęło oskarżać koalicję rządzącą, w tym samego marszałka. - Gdzie pan był w marcu, jak rolnicy protestowali? Jak w nas policja kostkami rzucała? - pytali mężczyźni.