Zbrodnia wciąż woła o pamięć

drukuj
Henryk Mażul, 17.10.2021
Fot. Wiktor Jusiel

Uroczystości Ponarskie 2021

Ponary, odległe o około 10 kilometrów od grodu Giedymina, do II wojny światowej były cichą wtopioną w sosnowy bór mieściną. Jej spokój zakłócał jedynie stukot pociągów, jadących tędy koleją między Wilnem a Grodnem. W drugiej połowie roku 1940, po zajęciu miasta nad Wilią, Sowieci zaczęli budować tu podziemny skład paliw dla zaopatrzenia lotniska polowego w pobliskich Chazbijewiczach. W tym celu wykopano pięć okrągłych głębokich na 5 metrów dołów o 8-metrowej średnicy u podstaw ze skośnie biegnącymi skarpami.

Prace te zostały jednak przerwane inwazją niemiecką w czerwcu 1941 roku. Cofający się w popłochu Sowieci zostawili tu istny chaos. W Ponarach zaczęli na całego rządzić się nowi gospodarze spod znaku swastyki. To właśnie oni wpadli na straszliwy pomysł, by w tym zacisznym zakątku urządzić miejsce eksterminacji tych, kto stanął do walki z wrogiem. Głębokie doły, przeznaczone przez Rosjan na zbiorniki paliwowe, posłużyły okupantowi na masowe groby. 
Pierwszych egzekucji w Ponarach dokonano na początku lipca 1941 roku. Ich świadkiem był zamieszkały w pobliżu Kazimierz Sakowicz, który odtąd ze strychu przez lornetkę penetrował miejsce masowych mordów, skrzętnie prowadząc ich chronologiczny zapis, co stało się później nieocenionym świadectwem okropieństw, jakie tu miały miejsce, i ważnym dokumentem oskarżycielskim wobec ich sprawców. 
Dodać trzeba, że tymi sprawcami obok siepaczy hitlerowskich były też utworzone z masowo zgłaszających się ochotników litewskie oddziały – tzw. "Ypatingasis būrys", do których przylgnął krwawy epitet "strzelców ponarskich". Wysługując się Niemcom, to właśnie bezpośrednio oni dokonywali strzałami mordu ustawionych nad dołami ofiar. W czasie egzekucji oprawcy byli z reguły pijani, nie przebierali w środkach okrucieństwa. Mnożyły się przypadki szczucia psami, rozbierania do naga późniejszych ofiar i okradania ze wszystkiego, by później handlować odzieżowym łupem na bazarach. Często osoby ranne, gdyż pijana ręka nie zawsze pewnie pociągała za spust karabinu, były zakopywane żywcem, dusząc się pod stertą zabitych. 
Nieszczęśnikami stawali się zamieszkali w Wilnie i na Wileńszczyźnie Żydzi, polscy uczestnicy konspiracyjnej walki zbrojnej z okupantem, żołnierze Armii Krajowej, Romowie, jeńcy sowieccy. Do siejących zgrozę Ponar wiodły ich różne drogi: kto trafił tam wprost z łapanki, kto – z getta, kto natomiast dostał wyrok śmierci po bestialskich przesłuchaniach w siedzibie gestapo przy ulicy Ofiarnej i odsiadce w więzieniu na Łukiszkach. Ta ostatnia droga naznaczona była cierpieniem szczególnym. Tym większy podziw budzą więc ci, którzy potrafili mężnie znieść wszystkie katusze, a w szczególności – nastoletnia nieraz młodzież, zrzeszona w Związku Wolnych Polaków, uważająca za swój święty obowiązek walkę o wolność Ojczyzny. 
Przykładem nie lada męstwa służył przewodniczący rzeczonego Związku 21-letni Jan Kazimierz Mackiewicz, ps "Konrad". Niemiecko-litewskie gestapo aresztowało go w październiku 1941 roku. Został osadzony w więzieniu na Łukiszkach. Podczas trwającego ponad pół roku śledztwa był potwornie bity. Wytrzymał wszystko, nie zdradzając nikogo, krzepiąc na duchu więzionych rówieśników. Ostatnie słowa, jakie przesłał w grypsie przed śmiercią, brzmiały niczym testament: 
Trzy znam ja prawdy, oto one: 
Ojczyzna, Naród, Chrystus Król, 
Choć umęczone ciało skona, 
Sam duch zwycięży poświst kul. 
Jan Kazimierz Mackiewicz został zamordowany w Ponarach 12 maja 1942 roku wraz z przyjaciółmi. Zresztą, grupowych egzekucji patriotycznie nastawionej młodzieży polskiej dokonywano jeszcze kilkakrotnie. 
15 września 1943 roku w Wilnie, z wyroku sądu specjalnego Armii Krajowej zastrzelono niejakiego Marijonasa Podabasa – inspektora policji litewskiej, konfidenta gestapo, winnego śmierci wielu młodych Polaków. Niemcy i wspomagający ich Litwini wykorzystali to wydarzenie do akcji specjalnej, wymierzonej przeciwko polskiej inteligencji. W charakterze zakładników aresztowano sto osób. W dwa dni później dziesięć z nich Litwini z "błogosławieństwa" hitlerowców zamordowali w Ponarach. W gronie tym znajdowali się również: profesor nauk skarbowości i prawa skarbowego USB Mieczysław Gutkowski, poseł na Sejm Wileński, adwokat Mieczysław Engiel oraz światowej sławy lekarz onkolog Kazimierz Pelczar. 
Największy odsetek wśród ofiar Ponar stanowili Żydzi, więźniowie wileńskiego getta, dowożeni do miejsca kaźni pociągiem, samochodami albo też przypędzani pod konwojem na piechotę. Trudno dokładnie oszacować, ile ofiar pochłonęły Ponary – to jakże straszliwe miejsce zagłady. A to dlatego, że stojący przed widmem klęski Niemcy, by zatrzeć ślady zbrodni, dokonywali ekshumacji i palili ułożone w stosy ciała ofiar. Zajmowała się tym wydzielona grupa jeńców, przetrzymywana w jednym z dołów otoczonych murem, z których kilku udało się uciec przez wykopany tunel i po wojnie złożyć zeznania o podwileńskiej Golgocie. 
Przyjęło się uważać, że w latach 1941-1944 na tym skrawku ziemi zamordowano około 100 tysięcy ludzi, z czego od 59 do 70 tysięcy stanowili Żydzi, 16-20 tysięcy – Polacy. Reszta to: Romowie, sowieccy jeńcy wojenni oraz szczątkowo litewscy działacze komunistyczni jak też nieudacznicy ze służalczej Niemcom formacji generała Povilasa Plechavičiusa "Vietinė rinktinė".
Przez pierwsze powojenne lata jedynymi niemymi świadkami tego, co się stało w Ponarach, były coraz bardziej bujające w niebo dookolne sosny, szumiące w podmuchach wiatru "requiem" tysiącom bezimiennych ofiar. Musiało upłynąć nieco czasu, nim prawda o tutejszej zbrodni zaczęła się przesączać na światło dzienne. Do jej kamuflowania wydatnie przyczyniała się społeczność litewska, wstydliwie przemilczająca fakty masowego kolaborowania swych rodaków z najeźdźcą hitlerowskim podczas II wojny światowej. 
Póki Pogoń była w składzie tzw. bratniej rodziny narodów radzieckich, ustawione w miejscu masowej zbrodni tablice wskazywały, że jej sprawcami są jedynie faszyści, przemilczając litewskich pomagierów i wyraźnie zaniżając liczbę zamordowanych. Podobnie też było po roku 1985, kiedy w Ponarach otwarto zespół memorialny. 
Żydzi i Polacy na Litwie nie ustawali w wysiłkach oddania hołdu bestialsko uśmierconym ofiarom. W roku 1990 stanął tu dziesięciometrowy dębowy krzyż oraz z inicjatywy Fundacji Kultury Polskiej na Litwie im. Józefa Montwiłła tablica nagrobna pamięci wielu tysięcy zamordowanych naszych rodaków. W roku 2000 natomiast staraniem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa pod patronatem ówczesnego premiera Rzeczypospolitej Polskiej Jerzego Buzka miejsce drewnianego krzyża zajął metalowy, a na ścianach murowanej rotundy umieszczono tablice z nazwiskami spoczywających tu rodaków, które udało się ustalić. Uroczystość poświęcenia polskiej kwatery miała miejsce 22 października 2000 roku. Możemy tylko się cieszyć, że strażnikami tej pamięci na Litwie prócz wzorowo uporządkowanej polskiej kwatery w samych Ponarach, jest stosowna tablica w holu Domu Kultury Polskiej w Wilnie, jak też "imienna" stela i dąb w Alei Pamięci Narodowej w Zułowie. 
Nieocenione zasługi w głoszenie prawdy o Ponarach położyła Helena Pasierbska. Jako wilnianka z urodzenia była ona podczas okupacji łączniczką w Związku Walki Zbrojnej, a następnie w AK. Po aresztowaniu przez siedem miesięcy przebywała w więzieniu na Łukiszkach, skąd tylko cudem uniknęła trafienia do Ponar. 
Wyjechawszy zaraz po wojnie na stały pobyt do Macierzy, została pani Helena niestrudzoną orędowniczką powiedzenia Polsce i światu całej straszliwej prawdy o tym podwileńskim piekle na ziemi. W tym celu w roku 1994 z jej inicjatywy powstało Stowarzyszenie "Rodzina Ponarska", któremu zresztą niezmiennie przewodziła aż do zgonu, co nastąpiło 12 marca 2010 roku. Ster po niej przejęła i do dziś w pewnych rękach dzierży Maria Wieloch, której ojciec – Stanisław Wieloch został 18 lutego 1943 roku takoż zamordowany w Ponarach. Posiadaczką legitymacji numer 1 Stowarzyszenia była za życia Renata Buśko z domu Tobjasz, córka Józefa Tobjasza, zamordowanego w Ponarach 3 grudnia 1942 roku wraz ze szwagrem Przemysławem Warachowskim – oficerem AK, z którym działali w konspiracji.
Jako pierwszy znak pamięci o ofiarach tej hekatomby, jeszcze przed powstaniem Stowarzyszenia, staraniem pani Heleny i ojca dominikanina Stefana Dzierżka w 1986 roku w Warszawie, w kościele św. Jacka została odsłonięta pierwsza w Polsce tablica ze stosowną informacją, bez owijania tej w przysłowiową bawełnę. Helena Pasierbska boleśnie przeżyła umorzenie przez pion prokuratorski Instytutu Pamięci Narodowej dochodzenia karnego, będąc zdania, że to okropieństwo zasługuje na miano ludobójstwa, a więc nie ulega przedawnieniu. 
Jako gorliwa zwolenniczka prawdy historycznej, nie mogła ponadto się pogodzić z zafałszowywaniem przez oficjalne Wilno prawdy o Ponarach, wygradzaniem na różne sposoby jej sprawców – kolaborantów z różnych litewskich formacji policyjno-wojskowych. Biła też na głośny alarm, by strona polska nie składała zbrodni ponarskiej na ołtarzu poprawnych stosunków międzypaństwowych, teraz już z samodzielną Republiką Litewską. 
W swej działalności Stowarzyszenie od początku stawiało na głoszenie prawdy o zbrodni ponarskiej, na odnajdywanie nazwisk ofiar i upowszechnienie wiedzy o tej tragedii w Polsce i na świecie. Na początku jego skład tworzyli członkowie rodzin i przyjaciele zamordowanych w Ponarach w latach 1941-1944, aczkolwiek za zgodą zarządu mogły to być ponadto osoby zaangażowane w wyjaśnianie zbrodni ponarskiej, które obecnie stanowią już zdecydowaną większość członków. Siedzibą Stowarzyszenia był i pozostaje Gdańsk z niezwykle przychylnie do niego usposobionymi władzami miasta, chętnie wspierającymi (również finansowo) niejedno poczynanie.
W kwietniu 1995 roku wystosowano list otwarty do ministra spraw zagranicznych i do 25 instytucji, dotyczący upamiętnienia zbrodni, dokonanej na Polakach w Ponarach. Zważywszy jednak znikomy odzew, członkowie Stowarzyszenia postanowili własnymi siłami, we współpracy z przyjaznymi organizacjami i działaczami w Polsce umieszczać tablice i stawiać pomniki ofiarom ponarskim, by właśnie w ten sposób donieść do kolejnych pokoleń rodaków wiadomość o tragedii, jaka się rozegrała podczas II wojny światowej w tej podwileńskiej miejscowości, i nagłośnić, kto padł jej ofiarą, o co walczyli ci ludzie, kim byli.
Wielkim sukcesem na tej drodze była budowa pomnika "Krzyża Ponarskiego" na Powązkach Wojskowych w Warszawie. Został tam ustawiony duży kamień z napisem "Ponary", a po roku (1997) – duży krzyż z kapliczką Matki Bożej Miłosierdzia i tablicą, której treść zaakceptowała Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, a która mówi nie tylko o ofiarach, ale też o sprawcach.
Kolejne tablice z upływem czasu zjawiły się w różnych miastach Polski, m.in.: w Bazylice Mariackiej w Gdańsku, w kościele Ducha Św. w Białymstoku, w Ełku, Szczecinie, Koszalinie, Olsztynie, Gdyni, Legnicy, Bochni – wszędzie tam, gdzie były większe skupiska wilnian. 
Innym sposobem popularyzacji wiedzy o Ponarach stało się wydawanie tematycznych książek. Ukazały się cztery pozycje autorstwa śp. Heleny Pasierbskiej: "Ponary – wileńska Golgota", "Wileńskie Ponary", "Wileńskie Łukiszki" oraz "Ponary i inne miejsca męczeństwa Polaków z Wileńszczyzny w latach 1941-1944". 
Wielkim przyczynkiem do wiedzy na temat uruchomionej w Ponarach zbrodniczej machiny stało się wydanie w serii Biblioteki Rozmaitości Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej w Bydgoszczy w 1999 roku "Dziennika pisanego w Ponarach od 11 lipca 1941 r. do 6 listopada 1943 r." Kazimierza Sakowicza (jego wznowienie w nowym opracowaniu ukazało się w 2014 roku). W 2011 roku, w 70. rocznicę rozpoczęcia zbrodni ponarskiej, IPN wspólnie z MSZ wydał trójjęzyczną (polsko-litewsko-angielską) broszurę pt. "Ponary – miejsce "ludzkiej rzeźni" autorstwa prof. Piotra Niwińskiego z Uniwersytetu Gdańskiego.
W 2016 roku ukazała się książka byłej wilnianki, łączniczki AK Danuty Szyksznian (ps. "Sarenka") "Wilno – krew i łzy. Ponary", w której autorka oddała hołd kolegom – polskiej patriotycznej młodzieży Wilna i Wileńszczyzny. Pani Danuta w ciągu kilku dziesięcioleci prowadziła tzw. lekcje żywej historii dla młodzieży w Polsce. W 2018 roku światło dzienne ujrzała broszura Andrzeja Chodackiego o beletrystycznym zacięciu pt. "Ponary". 
Filmy o zbrodni ponarskiej i najnowsze prace, m.in. dr hab. Moniki Tomkiewicz "Zbrodnia w Ponarach 1941-1944" – służą temu, by polska prawda o Ponarach zaistniała w świadomości ludzi. Tego roku "bibliotekę ponarską" uzupełniły świeżo wydane dwie pozycje "Szkiców ponarskich wspomnień", z których jedna prezentuje kilkanaście biogramów ofiar ponarskich, opracowanych przez ich potomków, a druga – doznania, jakich doświadczali odwiedzający to jakże naznaczone męczeństwem miejsce na peryferiach obecnego Wilna.
Od 2014 roku Stowarzyszenie "Rodzina Ponarska" wraz z takimi organizacjami jak: Rada Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, Związek Polaków na Litwie (ZG i poszczególne oddziały) w ostatniej dekadzie września bierze udział w organizowanych w Wilnie i na Wileńszczyźnie Uroczystościach Ponarskich, oddając hołd ofiarom tego straszliwego mordu oraz dając świadectwo prawdy, jako miejscu zarówno realizowanej polityki Holokaustu jak też eksterminacji Polaków.
W roku bieżącym te uroczystości, którym przewodzili prezes i wiceprezes Stowarzyszenia Maria Wieloch oraz Przemysław Nam­sołek, odbyły się w dniach 21-26 września. Zgodnie z tradycją, ich główną treścią stał się Apel Pamięci w polskiej kwaterze w Ponarach oraz odbyta w Domu Kultury Polskiej w Wilnie konferencja, poświęcona przywołaniu faktów związanych z przebiegiem, sprawcami zbrodni oraz bohaterskiej postawy Kazimierza Sakowicza, dzięki którego czynionym po kryjomu zapiskom tego, co widział ze strychu swego domu, prawda o Ponarach jakże wymownie zyskała na swej mocy. Jest wielce symboliczne, że postać tego przedwojennego oficera Wojska Polskiego, a zawodowo – dziennikarza przywołała w emocjonalnym wystąpieniu przybyła z Polski  jego cioteczna wnuczka – Iwona Zygmuntowicz.
23 września, kiedy to trwały tu również obchody Dnia Holokaustu, inicjowane przez społeczność żydowską Litwy, kwatera polska zgromadziła dość pokaźną liczbę osób, a rodaków z Macierzy rodaków uzupełniali też nasi oficjele: posłowie do Sejmu RL z ramienia AWPL-ZChR, kierownictwo Związku Polaków na Litwie, nasi radni w stołecznym samorządzie, kombatanci, harcerze, uczniowie. Podobnie jak na odbytej dzień wcześniej konferencji wśród zgromadzonych znalazła się goszcząca akurat na Litwie wicemarszałek Sejmu RP Małgorzata Gosiewska.
Część świecką uroczystości ze złożeniem wieńców i zapaleniem w znak pamięci zniczy, z okazyjnymi przemówieniami i odczytaniem listów, skierowanych do uczestników przez sekretarza stanu w Ministerstwie Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu RP Jarosława Sellina oraz od Jana Kasprzyka, szefa Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych oraz Apelem Pamięci poprzedziła Msza św., celebrowana w intencji zamordowanych oraz pielęgnujących o nich pamięć przez duszpasterzy z Polski i Litwy.
Zabierając głos, prezes Stowarzyszenia "Rodzina Ponarska" Maria Wieloch raz jeszcze z przykrością stwierdziła, że dotychczasowa wiedza o liczbie i tożsamości ofiar mordu w Ponarach jest nader skromna. Co gorsza, nie odnoszą jakoś dotąd skutku jej wielokrotne apele o powołanie zespołu historyków dla przeprowadzenia gruntownej kwerendy w archiwach niemieckich, litewskich, łotewskich, rosyjskich, białoruskich i polskich, a następnie całościowego opracowania materiału. A przecież bez realizacji takiego projektu wypadnie nadal w wielu kwestiach opierać się na przypuszczeniach i domysłach, a co gorsze, nie poznamy w pełni naszych bohaterów, którzy ginęli za wolność ojczyzny.
O istnieniu kroci białych plam w ustalaniu liczby zamordowanych oraz ich imion i nazwisk jakże wymownie zaświadcza wygłoszony podczas konferencji referat wiceprezesa Stowarzyszenia Przemysława Namsołka, który w oparciu o wyszperane w archiwum Instytutu Pamięci Narodowej dane przytoczył kilka nazwisk ofiar, nie figurujących dotąd na liście ponarskiej. Ile jest jeszcze im podobnych, Bóg jeden wie…
Ponieważ straszliwa rzeczywistość z Ponar coraz bardziej oddala się w czasie, poniekąd na ostrzu noża staje konieczność wciągania do sztafety pamięci młodzieży, do czego doskonale się nadają lekcje historii z wykorzystaniem dotychczasowych wydań książkowych w tym temacie. Właśnie o liczniejsze wyposażenie naszych bibliotek szkolnych i publicznych o wydania ponarskie apelował z mównicy wzmiankowanej konferencji Waldemar Tomaszewski, prezes Związku Polaków na Litwie i Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin, chyląc dziękczynnie czoła przed wszystkimi, kto zdwaja wysiłki, by powiedzieć prawdę o dokonanej tu zbrodni.
Józef Mackiewicz, będący świadkiem ludobójstwa w Lesie Ponarskim, piórem reportera napisał: "Ponary stały się w tej wojnie uosobieniem niesłychanej dotychczas grozy. Na dźwięk tych sześciu liter zakończonych "ipsylonem" truchlał niejeden człowiek. Ich ponura, odrażająca sława przesączała się z wolna od roku 1941, jak lepka cieknąca krew ludzka, coraz szerzej, coraz szerzej po kraju i z kraju do kraju, ale nie objęła jeszcze świata całego, do dziś dnia". A musiałaby przecież. Również dlatego, by stanowiąc "memento", ostrzegać wniebogłosy: "nigdy więcej!".
Fot. Wiktor Jusiel

komentarze (brak komentarzy)

dodaj komentarz

W ostatnim numerze

W numerze 12/2021

NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL


ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!

  • Inżynier-romantyk
  • Wiersze Henryka Mażula

POLITYKA

  • Na bieżąco

2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ

  • Życie jak wspinaczka

LITERATURA

  • Pisarstwo Alwidy A. Bajor

NA FALI WSPOMNIEŃ

  • OKOP: działalność
  • Duszpasterze ratowali Żydów

XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"

  • Twierdze, co Polski strzegły

WŚRÓD POLONII ŚWIATA

  • 150-lecie polskiego osadnictwa w Nowej Zelandii

RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY

  • Styczyńscy. Spod Wilna na Syberię

MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA

  • O obowiązku

Nasza księgarnia

Wilno po polsku
Pejzaż Wilna. Wędrówki fotografa w słowie i w obrazie

przeglądaj wszystkie

prześlij swojeStare fotografie

Historia na mapie