Już po raz dziewiąty 1 marca br. w Polsce oraz poza nią obchodzono Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Z inicjatywą uhonorowania w ten sposób wszystkich tych, którzy po zakończeniu II wojny światowej i po znalezieniu się Polski w strefie sowieckich wpływów podjęli się desperackiej walki z komunistyczną władzą, nasadzaną na wszelkie możliwe sposoby przez agentów NKWD i ich polskich popleczników, wystąpił w roku 2010 śp. prezydent Lech Kaczyński.
Za jego datę obrano 1 marca. Wtedy to bowiem w więzieniu mokotowskim w Warszawie dokonano egzekucji na siedmiu pierwotnie żołnierzach AK, a później antykomunistycznego podziemia, członkach Zrzeszenia "Wolność i Niezawisłość": prezesie IV Zarządu Głównego WiN: ppłk. Łukaszu Cieplińskim, mjr. Adamie Lazarowiczu, mjr. Mieczysławie Kawalcu, kpt. Józefie Batorym, kpt. Franciszku Błażeju, kpt. Józefie Rzepce oraz por. Karolu Chmielu – ostatnich ogólnopolskich koordynatorach walki z nową sowiecką okupacją.
Szacuje się, że polskie podziemie antykomunistyczne podczas swego apogeum liczyło w swych szeregach około 189 tysięcy osób, z których ponad 20 tysięcy walczyło z bronią w ręku w oddziałach partyzanckich. Bronili oni ludności wiejskiej przed rabunkami i prześladowaniami NKWD oraz administracji okupacyjnej, wyzwalali z więzień przetrzymywanych tam aresztowanych, piętnowali kolaborantów i likwidowali zdrajców. Czynili to od wkroczenia wojsk sowieckich na tereny Polski w 1944 roku aż do 21 października 1963 roku, kiedy to podczas obławy we wsi pod Lublinem został zastrzelony ostatni polski partyzant – Józef Franczak "Lalek".
Jak wiadomo, zdecydowana większość działających podczas II wojny światowej na terenie Wileńszczyzny formacji AK po połowicznym sukcesie operacji "Ostra Brama", polegającej na wyprzedzeniu wojsk sowieckich w wyzwoleniu Wilna z rąk niemieckich i zamanifestowaniu, kto tu jest prawdziwym gospodarzem, została (nierzadko podstępnie) skłoniona przez wojska sowieckie do złożenia broni.
Te jednak z nich, które zdołały się przebić z okrążenia w Puszczy Rudnickiej, kontynuowały walkę, teraz już z żołnierzami z gwiazdkami na czapkach, w czym szczególnie się wsławił dowódca oddziału, porucznik Jan Borysewicz "Krysia", poległy w potyczce pod Kowalkami koło Naczy 21 stycznia 1945 roku. Jego sponiewierane ciało w celu zastraszenia miejscowej ludności enkawudziści wozili furmanką pokazowo po okolicy, po czym natomiast ukryli zbezczeszczone zwłoki. A tak skrzętnie, że po dziś dzień nie wiadomo gdzie, przez co bohater ma jedynie symboliczny grób na cmentarzu w Ejszyszkach.
Bilans walk antykomunistycznego podziemia w Polsce był tragiczny. W latach 1944-1963 ponad 5 tysięcy osób skazano na karę śmierci przez sądy wojskowe, 21 tysięcy zamęczono w więzieniach, około 8-10 tysięcy zginęło z bronią w ręku. Dla większego zhańbienia komunistyczna propaganda przez długie lata nazywała stawiających opór wobec sowietyzacji i komunizacji Ojczyzny "zaplutymi karłami reakcji", "zdrajcami", "bandytami", szykanowano także członków ich rodzin.
Wyklęci ze świadomości społecznej bohaterowie antykomunistycznego podziemia dopiero ostatnimi laty odzyskują należną cześć. Ich niezłomna postawa, wynikająca z przekonania, że być zwyciężonym i nie ulec – to zwycięstwo, znajduje coraz większy szacunek, zwłaszcza wśród młodego pokolenia. Wyznaczone w dniu 1 marca Święto Żołnierzy Wyklętych ma ze wszech miar sprzyjać honorowaniu tych, kto zginął w samotnej walce, aby Polska była Polską, a komu odmówiono prawa do godnego pochówku, wymazano imiona i nazwiska ze świadomości następnych pokoleń.
Wielce chwalebne, że upamiętnianie męstwa Niezłomnych ma też miejsce poza Polską, w tym – u nas, a do inicjowanych przez Ambasadę RP w Wilnie obchodów czynnie włączyła się Wileńska Młodzież Patriotyczna, organizując rokiem 2015 począwszy na terenie wileńskiego parku na Zakrecie Biegi Pamięci Żołnierzy Wyklętych, opatrzone kryptonimem "Tropem Wilczym". Kto zgłasza się w nich do udziału, może wybrać jeden z trzech dystansów: albo ten liczący 1963 metry (nawiązujący do 1963 roku, kiedy to właśnie zginął ostatni żołnierz wyklęty – Józef Franczak "Lalek", albo 5 000 bądź 10 000 metrów. Nie trzeba mówić, że dwa ostatnie dystanse są pomyślane dla zawodników bardziej wytrenowanych, nierzadko uprawiających biegi wyczynowo.
Wielką radość organizatorów, wśród których obok Fundacji "Wolność i Demokracja", Ambasady RP w Wilnie i Wileńskiej Młodzieży Patriotycznej od trzech lat jest też Wojsko Litewskie, stanowi fakt stale rosnącej frekwencji, czego jakże wymownie dowodzi rekordowa tegoroczna obsada piątego z kolei biegu w liczbie ponad 350 osób, których gros stanowiła starsza i młodsza wiekiem młodzież naszych szkół, w czym szczególnie godnym do naśladowania przykładem służyły stołeczne placówki oświatowe – Gimnazjum im. Jana Pawła II oraz Szkoła im. Szymona Konarskiego, zgłaszając odpowiednio do udziału bez mała 70 i około 60 uczestników.
Nim na trasę jako pierwsi wyruszyli chętni rywalizacji na najkrótszym z dystansów, powitalne słowo do uczestników skierowała ambasador RP na Litwie Urszula Doroszewska, odnotowując, że ofiara z własnego życia, złożona przez żołnierzy wyklętych nie poszła na marne – dziś Polska wraz z Litwą jako suwerenne państwa budują rzeczywistość, opartą na zasadach demokracji.
Szefowa polskiej dyplomacji z radością odnotowała współudział organizacyjny Wojska Litewskiego. Które tym razem poza osobistym udziałem w biegu częstowało też zawodników i kibiców gorącą herbatą, prezentowało broń i sprzęt wojskowy, urządziło wystawy o braterstwie polsko-litewsko- ukraińskiego oręża oraz o odpowiedniku polskich żołnierzy wyklętych – Adolfasie Ramanauskasie "Vanagasie".
Każdy z uczestników zaraz po osiągnięciu mety musiał skłonić głowę, by na szyi mógł zawisnąć medal pamiątkowy, zwycięzców uhonorowano natomiast okazyjnymi plakietkami. Te w biegu na 1963 metry przypadły: Karolinie Kitkowskiej (nauczycielce wuefu w Wileńskim Progimnazjum im. Jana Pawła II) oraz Dariuszowi Kryżanowskiemu – studentowi II roku Uniwersytetu im. Witolda Wielkiego na kierunku wychowanie fizyczne.
Na dystansie 5 000 metrów najlepsze czasy uzyskali: 10-klasistka Wileńskiego Gimnazjum im. Jana Pawła II Emilia Pozniakowa oraz pochodzący z Anowila pod Podbrzeziem Robert Bartusewicz. Dla Roberta udział w biegu "Tropem Wilczym" znaczony jest pasmem jakże nietuzinkowych sukcesów. Startując za każdym razem na "piątce", w roku 2017 był drugi, a pierwszą tegoroczną lokatą skopiował tę sprzed roku. Ponieważ nie dopełnił jednak koniecznych formalności rejestracyjnych, za zwycięzcę uznano Egidijusa Janiškę.
W pokonaniu najdłuższego 10-kilometrowego dystansu po miejscami oblodzonych alejkach parku na Zakrecie prym wiedli natomiast Natalli Wialiczkina oraz Rolandas Silius, uzyskując odpowiednio czasy: 35.43 oraz 39.05. Warto nadmienić, że w biegach na 5 000 i 10 000 metrów poza płcią obowiązywał też podział na grupy wiekowe.
Chociaż w zawodach sportowych duch rywalizacji jest nieunikniony, zdecydowana większość uczestników potraktowała występ bynajmniej nie jako pogoń za ułamkami sekund. Wielki amator bratania się ze sportem, były mer Niemenczyna 71-letni Mieczysław Borusewicz, podobnie jak w roku ubiegłym stawił się na starcie najkrótszego z dystansów, by raz jeszcze złożyć hołd dwóm ciociom ze strony mamy – Julii Daszkiewicz i Jadwidze Czarny – żołnierzom Armii Krajowej, które po rozbrojeniu oddziału poprzez obóz w Miednikach doznały łagiernego losu, a po odbyciu kary trafiły na resztę życia do Polski.
Dzięki rywalizacji na biegowych trasach młodzież zyskała możliwość zgłębienia wiedzy o tych, kto, nie złamawszy przysięgi żołnierskiej i nie uległszy komunistycznej propagandzie, do końca walczył o wolność i niepodległość Ojczyzny w obrębie jej przedwojennych granic. Jest o tym bardziej niż przekonany nauczyciel wychowania fizycznego Wileńskiego Gimnazjum im. Jana Pawła II Marian Pawiłowski. Wspólnie z nauczycielem historii Wiktorem Łozowskim trzy dni po biegu urządzili lekcję wychowawczą, a ci z uczestników podążania "Tropem Wilczym", którzy najlepiej poradzili z odpowiedzią na zadawane pytania, zaliczyli celujące oceny z historii.
Wileńskiemu Biegowi Żołnierzy Wyklętych patronuje spoczywający na wileńskiej Rossie ostatni wileński bohater niezłomny – Sergiusz Kościałkowski ps. "Fakir". To właśnie przy jego grobie 1 marca ambasador RP na Litwie Urszula Doroszewska, jej zastępca Grzegorz Poznański wraz z attache obrony podpułkownikiem Piotrem Sadysiem złożyli kwiaty, oddając w ten sposób zbiorowy hołd wszystkim, kto nie zawahał się stanąć do desperackiej walki przeciw zniewoleniu Ojczyzny.
komentarze (brak komentarzy)
W ostatnim numerze
NARODZIŁ SIĘ NAM ZBAWICIEL
ŻEGNAJ, "MAGAZYNIE"!
POLITYKA
2022 – ROKIEM WANDY RUTKIEWICZ
LITERATURA
NA FALI WSPOMNIEŃ
XVII TOM "KRESOWEJ ATLANTYDY"
WŚRÓD POLONII ŚWIATA
RODAKÓW LOS NIEZŁOMNY
MĄDROŚĆ LUDZKA SIĘ KŁANIA
prześlij swojeStare fotografie
Wiadomości (wp.pl)
Gaetz rezygnuje, Trump nie czeka. Nowe nazwisko na liście nominantów
Prezydent-elekt Donald Trump nominował byłą prokurator generalną Florydy, Pam Bondi, na stanowisko nowego prokuratora generalnego USA, po tym jak Matt Gaetz wycofał się w czwartkowe popołudnie.
Zmiana. Kontrowersyjny człowiek Trumpa nie będzie prokuratorem generalnym USA
Republikański kongresmen Matt Gaetz, nominowany przez Donalda Trumpa na nowego prokuratora generalnego USA, poinformował w czwartek, że wycofuje swoją kandydaturę. W sprawie Gaetza toczyło się śledztwo FBI i komisji Kongresu dotyczące zapłaty za seks z 17-latką.
Zełenski zabrał głos. "Eskalacja wojny"
- Rosyjski atak nową rakietą balistyczną na miasto Dniepr to ewidentna i poważna eskalacja wojny na Ukrainie pod względem jej skali i brutalności - oświadczył w czwartek prezydent Ukrainy. Wołodymyr Zełenski podkreślił w mediach społecznościowych, że świat powinien zareagować na to.